Biznesmen Ryszard P. idzie do więzienia. Wyrok prawomocny
Trzy lata Ryszard P., dwa i pół roku jego zięć Marcin B. - tyle spędzą w więzieniu - orzekł wczoraj prawomocnie sąd apelacyjny. To finał głośnej sprawy o wyprowadzenie majątku Rzeszowskich Zakładów Graficznych
To musiał być rozciągnięty na lata realizacji plan, ciąg zdarzeń wydaje się sugerować, że nie było to spontaniczne działanie - uznali najpierw inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli, a potem prokuratorzy. Przejęcie udziałów w przeżywających kryzys Rzeszowskich Zakładach Graficznych - założenie spółki władającej nieruchomościami RZG - przejęcie praw własności do tych nieruchomości - na ich bazie powstała Galeria Grafika.
NIK nie miał w 2009 roku wątpliwości - to był przekręt, wyprowadzenie majątku spółki. I to dokonany przy absolutnie biernej postawie Skarbu Państwa, który miał w RZG SA swoje, niewielkie, ale jednak - udziały. RZG SA nie były celem NIK, w 2009 r. Izba kontrolowała wszystkie zakłady poligraficzne, w których udziały miał Skarb Państwa, ale skala finansowych nieprawidłowości właśnie w rzeszowskich zakładach była tak porażająca (ponad 37 mln zł), że NIK zdecydował się zawiadomić Prokuraturę Okręgową w Rzeszowie. Do zawiadomienia dołączył swój raport, a w nim konkluzję: za 4,6 tys. zł Ryszard P. przejął majątek spółki wart ok. 14 mln zł. I dokładny, chronologiczny opis tego procesu.
W ocenie Najwyższej Izby Kontroli, niegospodarnym działaniem Zarządu Spółki było świadome wyprowadzenie z RZG SA majątku w postaci nieruchomości przy ul. Lisa Kuli 19 w Rzeszowie. Zdaniem NIK, działania Zarządu Spółki służyły wyłącznie interesowi większościowego akcjonariusza RZG SA, pana Ryszarda P., a jednocześnie jedynego udziałowca w spółce Grafika Sp. z o.o. po jej podziale
- stwierdzał raport NIK w 2009 r. Izba badała tylko przemiany w zakładach po 2005 r., ale proces zmian zaczął się znacznie wcześniej.
Z państwowego w prywatne
Duże zakłady poligraficzne w Polsce i tak miały „iść do prywatyzacji”, w lutym 2000 roku wojewoda podkarpacki zdecydował o prywatyzacji otwartej Rzeszowskich Zakładów Graficznych. Wtedy gdański biznesmen Andrzej M. i jego „Inwestor” kupił od Skarbu Państwa ponad połowę udziałów w spółce, 8,5 mln zł w gotówce. Rzeszowski zakład dał półtora hektara w centrum miasta i budynki o łącznej powierzchni 12,5 tys. mkw.
Dwa lata później udziały przeżywającego kłopoty „Inwestora” wykupił biznesmen Ryszard P., zresztą za zgodą Skarbu Państwa, udziałowca mniejszościowego. Nowy współwłaściciel obiecał zainwestować w RZG SA 8 mln zł w ciągu dwóch lat. A w ciągu pięciu stał się wyłącznym właścicielem atrakcyjnej nieruchomości w centrum miasta, a produkcja poligraficzna zakładu skończyła się dekadę później w męczarniach.
Mając pakiet większościowy w RZG SA, Ryszard P. mógł decydować o tym, kto rządzi firmą. Jeszcze styczniu 2002 r. wprowadził do rady nadzorczej Bogdana K., który „naraił” mu interes z Andrzejem M. oraz syna Sebastiana. Sam we władzach RZG nie występował, ale musiał mieć ludzi, którzy będą bez zastrzeżeń „przyklepywać” jego decyzje. W sierpniu 2004 roku prezesem spółki został Marcin B., zięć Ryszarda P. Już w miesiąc po objęciu funkcji nowy prezes powołał nową spółkę - Grafika sp z o.o. Kontrolerzy NIK są przekonani, że powołanie tej spółki miało na celu „wyjęcie” nieruchomości przy ul. Lisa Kuli z kapitału zakładów graficznych i przekazanie ich Ryszardowi P. Tylko najpierw trzeba ją było „opróżnić”.
Uznano więc, że utrzymanie produkcji w budynkach zakładów w centrum Rzeszowa jest zbyt kosztowne, produkcję przeniesiono do wynajętych pomieszczeń w Miłocinie, a w nieruchomość przy ul. Lisa Kuli 19 zarząd spółki postanowił wpakować prawie 10 mln zł, wyremontować i rozbudować. Po tej operacji nieruchomość miała osiągnąć wartość ok. 30 mln zł (z 7 mln przed remontem) i przynosić roczny zysk - prawie 1 mln zł. RZG SA wydały na to 3 mln zł, a że finansowa sytuacja firmy była mało różowa, to i banki nie paliły się do udzielania jej kredytów. Tu wkroczył Ryszard P. i zaproponował 7,5 mln zł na dokończenie remontów. Firma propozycję przyjęła, ale po latach NIK doszukał się w dokumentach, że tak naprawdę to RZG SA same na siebie wydały na remonty ok. 10 mln zł, a wcale nie były to pieniądze Ryszard P.
Do spółki „Grafika” zagłady graficzne wniosły w listopadzie 2004 r. plac i budynki przy ul. Lisa Kuli, zaś Ryszard P. wniósł studio CtP, czyli drukarską naświetlarnię. Zatrudniony przez Marcina B., zięcia Ryszarda, rzeczoznawca z Biura Rachunkowo-Doradczego DORFIN z Rzeszowa - wartą ponad 7 mln zł.
Skąd taka astronomiczna kwota? Do wartości maszyn rzeczoznawca dorzucił wartość możliwości wytwórczych, pakiet zamówień i perspektywy rozwoju. Tyle że 95 proc. roboty CtP to były zlecenia... od Rzeszowskich Zakładów Graficznych. Bez nich całe to studio miało wartość znikomą. Zresztą i historia Studia CtP stała się potem przedmiotem prokuratorskiego śledztwa. Do 2005 r. RZG SA naświetlały płyty do druku analogowo, więc archaicznie, co odbijało się na jakości i kosztach. Zaczęto korzystać z usług warszawskiej firmy Fototype Zenona N. Wkrótce RZG namówiło go, by w Rzeszowie otworzył oddział firmy i tak też się stało.
Zenon N. zainstalował oddział w pomieszczeniach RZG, pracował ludźmi RZG, których szkolił na własny koszt, ale pracował na sprzęcie swoim i wydzierżawionym od firmy Agfa. RZG szybko przestało mu płacić za usługi, interwencje niewiele dawały, przyszła za to propozycja. A raczej ultimatum: te 600 tys. zł, jakie RZG winne są Fototype, możliwe będzie do odzyskania, o ile Zenon N. sprzeda RZG swoją firmę. A pracownicy Fototype w Rzeszowie - propozycję od Ryszarda P. zatrudnienia w jego Star Europa. Zenon N. wpędzony przez spółkę Ryszarda P. w spiralę długów i z wizją, że z dnia na dzień zostanie pozbawiony fachowców, nie miał wyjścia. W ten sposób Ryszard P. stał się właścicielem CtP, który stał się wkładem do Grafiki Sp z o.o. i umożliwił przejęcie nieruchomości przy ul. Lisa Kuli.
Był jeszcze jeden interes, który wzbudził zastrzeżenia NIK: Otóż przedsiębiorca w 2002 roku kupił w Szwajcarii mocno używaną maszynę drukarską Compacta-40, co razem z transportem do Polski i podatkami kosztowało go - wylicza NIK - 2,1 mln zł. Zakłady graficzne, już rządzone przez „jego ludzi”, kupiły od niego tę samą maszynę za 11,7 mln zł. Sprzęt liczył sobie osiemnaście wiosen i w chwili, kiedy zakłady kupowały go od P., nie był produkowany od dekady. Za pieniądze ze sprzedaży Compacty biznesmen kupił milion akcji RZG SA, dwie działki od zakładów graficznych (jedną w sierpniu 2004 r. za 400,2 tys. zł, drugą w lipcu 2005 r. za 536,8 tys. zł) i jeszcze mu zostało, żeby od RZG odkupić 2 400 udziałów w spółce Grafika Sp. z o.o. za 1,200 mln zł. W ten sposób Ryszard P. kupił sobie udziały w RZG SA… za pieniądze RZG SA.
W sierpniu 2004 roku zięć Marcin (prezes RZG SA) i jego teść Ryszard P. podzieli majątek spółki „Grafika”: nieruchomości przy ul. Lisa Kuli 19 w Rzeszowie stały się własnością „Grafiki”, której jedynym właścicielem był już Ryszard P. Po szeregu remontów, których legalność później kwestionowano, w budynku powstała Galeria Grafika.
Jest jeszcze coś, o czym NIK alarmowała w raporcie: cały ten proces przebiegał przy absolutnie biernej postawie przedstawiciela Skarbu Państwa w Radzie Nadzorczej RZG SA. Bo do końca zakład był przynajmniej w kilkunastu procentach własnością państwa, które miało w radzie swojego przedstawiciela. Co podkreślał w rozmowach z Nowinami prezes Marcin B. na długo, nim stanął przed sądem: - W posiadaniu udziałów w spółce byli: Ryszard P. - ok. 81 procent i Skarb Państwa - ok. 19 procent. - wyliczał. - Zarząd realizuje cele gospodarcze udziałowców, w tym wypadku także Ryszarda P., większościowego udziałowca.
I dodawał, że przedstawiciele Skarbu Państwa w spółce akceptowali wszystkie decyzje.
- Skoro 100 procent kapitału (udziałowców - red.) głosowało za tymi uchwałami, zupełnie niezrozumiałe jest dla mnie twierdzenie, że robiłem wszystko na korzyść teścia - argumentuje.
NIK donosi
Wyniki kontroli RZG SA, jaką w 2009 r. przeprowadziła Izba, skłoniły ją do złożenia doniesienia w rzeszowskiej prokuraturze okręgowej. Podejrzenie: wyprowadzenie majątku spółki, a majątkiem tym miały być nieruchomości przy ul. Lisa Kuli w Rzeszowie. Śledztwo prokuratorskie ruszyło w 2010 roku, powołano biegłych do wyceny nieruchomości, którym wyszło, że w serii skomplikowanych operacji finansowych, prawnych, przekształceń własnościowych, Ryszard P. za sumę 4,6 tys. zł stał się właścicielem nieruchomości wartej ponad 14 mln zł.
Aktem oskarżenia objęto Ryszarda P., także namaszczonego przez Ryszarda na prezesa jego zięcia Marcina B., członka Rady Nadzorczej - syna Sebastiana P. i kolegę Ryszarda, też członka Rady Nadzorczej - Bogdana K. Ten ostatni już wcześniej wszedł z Ryszardem w spór sądowy. Za pomoc w objęciu udziałów w RZG Ryszard P. obiecał Bogdanowi część udziałów w spółce, z deklaracji nigdy się nie wywiązał, na co Bogdan K. poskarżył się w sądzie.
- Ryszard P. nie zainteresowałby się zakładem poligraficznym, gdyby nie nieruchomość przy ul. Lisa Kuli. On od początku mówił, że trzeba to na coś innego przerobić
- zeznawał potem śledczym Bogdan K.
Co śledczych utwierdziło w przekonaniu, że celem Ryszarda P. od początku było przejęcie nieruchomości w centrum Rzeszowa.
Sąd nad Galerią Grafika
Procesowi przed Wydziałem Karnym Sądu Okręgowego w Rzeszowie od początku towarzyszyło ogromne zainteresowanie opinii społecznej, bo też głównym oskarżonym w sprawie był właściciel kilku galerii handlowych i regionalny potentat powierzchni handlowej. Obrońcy od początku kwestionowali wyliczenia powołanych przez prokuraturę biegłych, na podstawie których oparto w znacznym stopniu akt oskarżenia. Główny oskarżony wciąż podtrzymywał, że jego działania miały na celu ratowanie zakładu poligraficznego, który w chwili prywatyzacji rzeczywiście znajdował się w trudnej sytuacji finansowej. Kiedy w końcu Ryszard P. usłyszał wyrok skazujący, powiedział z rozgoryczeniem:
- Wszyscy przyzwyczaili się do tego, że Ryszard P. będzie dotował RZG po to, by one istniały.
Zeznania niektórych świadków przed sądem budziły czasem rozbawienie zgromadzonych na sali. Jak właściciela Studia Rachunkowego Dorfin, które Marcin B. zatrudnił do wyceny Studia CtP. Wycena musiała być dostatecznie wysoka, bo CtP miało być wkładem Ryszarda P., w zamian za który mógł przejąć nieruchomości RZG. Właściciel Dorfin wycenił CtP na 7 mln zł i choć majątek trwały firmy był raczej znikomy, to największą wartość stanowił Goodwill, czyli wartość dodana - marka, wiedza, potencjał, pozycja na rynku. Dopytywany przez sąd szef Dorfina (później wójt Brzyskiej, oskarżany przez media, że w dokumentach IPN figurował jako kontakt operacyjny służb specjalnych PRL), skąd mu się wzięła w wyliczeniach suma 7 mln zł, odpowiedział:
- Jest średnią z moich przemyśleń.
Starania sztabu obrońców czwórki oskarżonych okazały się nieskuteczne. W lutym 2016 roku Sąd Okręgowy w Rzeszowie wszystkich czterech uznał za winnych wyprowadzenia majątku RZG SA, Ryszarda P. skazał na trzy lata bezwzględnego więzienia, jego zięcia Marcina B. na dwa i pół roku, nieco łagodniejszy był dla Sebastiana P. i Bogdana K., których winę „ocenił” na półtora roku pozbawienia wolności z zawieszeniem wykonania kary. Nadto wszyscy czterej mieli zwrócić zakładom ok. 14 mln zł, bo na tyle sąd wyszacował straty, jakie zakładom wyrządzili. Wyrok Sądu Okręgowego w Rzeszowie był o tyle zaskakujący, że prokuratura domagała się niższych kar: po dwa lata pozbawienia wolności dla Ryszarda P. i jego zięcia Marcina B. i po półtora roku więzienia dla Sebastiana P. i Bogdana K.
- Mechanizm tych działań możliwy był przy wykorzystaniu pomyślnych warunków osobowych i powiązań rodzinnych - oceniał działania skazanych sąd w uzasadnieniu wyroku.
Wyrok prawomocny
Tę samą frazę przytoczył wczoraj sędzia Edward Loryś, kiedy ustnie uzasadniał wyrok sądu apelacyjnego. Dodał, że sąd okręgowy dokładnie udokumentował winę oskarżonych.
Zdaniem sądu cykl następujących po sobie decyzji i działań rozpoczął się wtedy, kiedy prezesem RZG został zięć Ryszarda P. Marcina B. przyprowadzono do Bogdana K., członka rady nadzorczej RZG, przedstawiono go z jednoznacznym wskazaniem. A Bogdan K. zarekomendował go pozostałym dwóm członkom rady nadzorczej, jako przyszłego prezesa.
- Uczynił to, choć wiedział, że Marcin B. jest osobą młodą, bez doświadczenia, ale jest zięciem większościowego udziałowca - tłumaczył SO w Rzeszowie. - Wiedział też, że będzie go „prowadził” Ryszard P.
W uzasadnieniu wyeksponowano też specyficzną rolę Ryszarda, który przecież nie sprawował w spółce RZG żadnej funkcji.
- Nie musiał mieć bezpośredniego wpływu na spółkę, żeby wpływać na jej majątek. Działanie na szkodę spółki dokonywało się poprzez wnoszenie aportów, dzielenie spółki, przenoszeniu majątku między spółkami, przenoszeniu udziałów w nich. Umożliwiło to przejęcie przez Ryszarda P. nieruchomości położonej w Rzeszowie przy ul. Lisa Kuli
- uzasadniała wyrok sędzia Grażyna Artymiak, wskazując, że mając zięcia i syna we władzach RZG SA, faktycznie decydował o decyzjach majątkowych, podejmowanych w przedsiębiorstwie.
Było do przewidzenia, że skazani nieprawomocnymi wyrokami i odwołają się od nich do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. Z taką samą argumentacją, którą nie zdołali przekonać sądu okręgowego: że wyliczenia i Najwyższej Izby Kontroli i rzeczoznawców majątkowych, powołanych przez prokuraturę, są z gruntu błędne. Nie przekonali też sądu apelacyjnego.
Obrońca Ryszarda P. Piotr Blajer zapowiedział złożenie wniosku kasacyjnego Sądu Najwyższego. Kasacja do