PARANORMALNE TAJEMNICE GDYNI. Wiele osób mija to miejsce codziennie. Niewielki lasek, pełen drzew iglastych, przypomina oazę pośród blokowisk osiedla Karwiny. Kilkadziesiąt lat temu były tu pola i miejsce wypasu krów. Jakie tajemnice kryje ta ziemia i stojący na niej krzyż?
Skarpa, która wznosi się w sąsiedztwie stacji benzynowej na rogu ulic Chwarznieńskiej i Brzechwy, jest miejscem o tajemniczej i naznaczonej śmiercią historii. Tu też, od czasu do czasu, zdarzają się spotkania bliskiego stopnia z dziwną energią.
W poszukiwaniu genezy tego miejsca należy się cofnąć do aż do pierwszej połowy XIX wieku. Przez cały kontynent europejski przetaczała się wówczas nagła epidemia cholery, która zawitała również na tereny kaszubskich wsi, w tym tych, leżących w obrębie obecnych granic miasta Gdynia. Zaraza pojawiła się u nas wraz ze szczurami, które przypłynęły na rosyjskim statku do gdańskiego portu. Po pierwszych ofiarach pośród portowych robotników, epidemia rozprzestrzeniła się błyskawicznie - w ciągu miesiąca odnotowano niemal pół tysiąca zachorowań. Zaczęto rozwieszać ogłoszenia nawołujące do zachowania wyjątkowej ostrożności. Ofiary pojawiły się również w Wielkim Kacku.
Masowy grób ofiar cholery
Palącym jawił się problem pochówków - nikt spośród bogatych gburów i właścicieli ziemskich nie kwapił się do organizacji cmentarzyska ciał pocholerycznych. Niektórzy spośród nich wręcz siłą bronili się przed ich transportem. Nadzieja na spokojny pochówek pojawiła się dzięki rodzinie Jasińskich, która to osiadła w Wielkim Kacku kilkanaście lat wcześniej. W 1831 roku kupili oni fragment nieurodzajnej ziemi specjalnie po to, aby urządzić tam masowy grób ofiar, które były przywożone również z terenów Chwaszczyna i Kościerzyny.
Miejsce to jest znane do dziś pod nazwą „Jasińskich Chojny”. Na polecenie Franciszka Jasińskiego w 1885 r. jego synowie postawili tam krzyż, który kilkukrotnie na skutek atmosferycznych czynników i działań wojennych musiał być stawiany na nowo. Drugi z cmentarzy cholerycznych mieścił się między Obłużem a Oksywiem, dokąd zwożono ciała z okolic Kosakowa. Obecnie w jego miejscu istnieją ogródki działkowe.
Mieszkańcy, choć podchodzili do tego miejsca z należytym szacunkiem, nie uprawiali przylegających bezpośrednio gruntów, a wieczorami starali się omijać bokiem okolice podziemnego grobowca. Podczas pochówku ciała zrzucano po prostu do ogromnego, kilkumetrowej głębokości rowu, w centralnym punkcie wykupionej przez rodzinę Jasińskich ziemi.
Błędne ogniki i nocne zmory
Nie minęło kilka lat, a we wsi zaczęły rozchodzić się wiadomości o dziwnych światłach widocznych tam nocą i zmorach, które wraz z mgłą schodziły ze wzgórza. O ile światła były po prostu błędnymi ognikami, które łatwo było napotkać wówczas na terenach okolic Gdyni, a zmory - być może przywidzeniami zmęczonych pobytem w pobliskiej karczmie gości, to nie do końca wszystkie zjawiska dawały się wyjaśnić racjonalnie. W szczególności te, które rozpoczęły się po wybudowania tu w latach 80. ubiegłego wieku osiedla Karwiny III.
Jeszcze przed podjęciem prac budowniczy dowiedzieli się, co kryje się pod sosnowym wzgórzem. Obawiano się jednak przeprowadzenia masowej ekshumacji w obliczu potencjalnego zagrożenia cholerycznego (bakterie mogą przeżyć 100 - 150 lat). Koszt takiej operacji oraz zaburzenie planu wykonania nowego osiedla przeważyły w podjęciu decyzji o pozostawieniu wzgórza w takim stanie, w jakim znajdowało się ono od lat.
„Blady Józek” pojawia się wiosną
Wiadomo jednak, że kilka kości zostało wydobytych mimochodem przez koparki. Od tamtego czasu, szczególnie wiosenną i późnozimową porą, widywana jest postać bladego chłopaka, który pojawia się w okolicy skarpy przy Chwaszczyńskiej. Postać ta, znana wśród młodzieży i dzieci jako „blady Józek”, budzi strach i może być fantomem dawnych, burzliwych czasów. Widywali go również dorośli, szczególnie z bloków przy ul. Brzechwy. Duch ten miał w nieznanym języku mówić coś do napotkanych osób, po czym po prostu w niewyjaśniony sposób…znikał.
Niektórzy byli pracownicy stacji benzynowej, która znajduje się tuż pod „Jasińskimi Chojnami”, pracując tam, doświadczyli uczucia niepokoju i słyszeli bliżej niezlokalizowane hałasy. Zdarzały się też sytuacje, w których szafki lub drzwi, pozostawione otwarte, samoczynnie się zamykały. Na ile był to element samoświadomości miejsca, które sąsiadowało ze stacją, a na ile faktyczny stan zastany?
Osoby te nie wiedziały początkowo nic o cmentarzysku. Owe sytuacje objawiały się w szczególności nocną porą. Część osób wspomina też o płaczu dzieci, który dobiegał z nieokreślonego kierunku. W internecie również można napotkać relacje z nocnych zmian na stacji, które świadczą o tym, iż co wrażliwsze osoby mogły mieć styczność z paranormalną aktywnością, która dzieje się na tym obszarze.
Podwyżka opłat straszniejsza niż duch
Zdarzenia te są incydentalne i obserwowane nieregularnie, w przeciwieństwie do postaci chłopca, która widywana była o określonych porach roku. Jest jednak wielce prawdopodobne, że wraz z postawieniem tu nowego krzyża w 2008 roku, niewyjaśniona aktywność znacząco się zmniejszyła. Młodzi mieszkańcy osiedla, którzy wprowadzili się tu na przestrzeni ostatnich ośmiu lat nie doświadczyli „innej” energii. Niewielu z nich wie też o cholerycznym cmentarzu tuż pod ich oknami. Wspominają zaś, że najbardziej przerażającym zjawiskiem, które ich dotknęło, była... ponad 20- krotna podwyżka opłaty za wieczyste użytkowanie gruntu. Nowy krzyż zastąpił poświęcony przez proboszcza Tadeusza Gawrońskiego krzyż z 1991 roku, który z powodu zaatakowania próchnicą rozpadł się na kawałki. Cały teren znajduje się w obrębie parafii Niepokalanego Serca Maryi na Karwinach, która dba, by krzyż stał i przypominał o historii tego samotnego sosnowego wzgórza.
Wzgórze miało być również zagospodarowane jako plac zabaw, jednak sprzeciwili się temu mieszkańcy, którzy dowiedzieli się o historii tego miejsca od wysiedlonej podczas budowy Karwin rodziny Jasińskich, która odwiedzała swoje dawne tereny. Do dziś można zauważyć kilka bezładnie rozrzuconych, zarośniętych betonowych płyt. Wzgórze jest też miejscem na które szczególnie reagują wrażliwe zwierzęta. Wpatrują się one często w jeden, niezrozumiały dla ludzi punkt, niektóre przejawiają strach lub dezorientacje, mimo niewielkiej przestrzeni wzgórza.