Bo pies zjadł kartę z kodami, czyli dlaczego dłużnicy nie spłacają swoich długów
Bo pies zjadł kartę, bo jest pandemia, bo będzie wojna, bo padał deszcz, bo wziąłem i niech się teraz bank martwi, bo... coś tam jeszcze innego. Takie wymówki słyszą od dłużników negocjatorzy z firm windykacyjnych, którzy odzyskują pieniądze dla wierzycieli.
Długi konsumentów zapisane w Krajowym Rejestrze Długów sięgają już 45,2 mld zł. Polaków, którzy mają niezapłacone rachunki, faktury, raty kredytów czy alimenty jest dziś 2,4 mln. Średnie zadłużenie każdego z nich wynosi 17 661 zł. Należności te odzyskują dla wierzycieli negocjatorzy z firm windykacyjnych. Przywracają w ten sposób pieniądze do obiegu gospodarczego, a dłużnikom pomagają wyjść na finansową prostą.
Jedni mają kłopoty, a inni się wykręcają
Kontaktując się z dłużnikami w imieniu banków, telekomów, towarzystw ubezpieczeniowych, dostawców prądu czy internetu, negocjatorzy z firmy windykacyjnej muszą rozpoznać, w jakiej sytuacji materialnej jest konsument. Ustalić czy jego długi są wynikiem niefrasobliwości i życia ponad stan, nieuczciwości, czy mają inne podłoże.
Część konsumentów odczuwa już bowiem skutki inflacji czy podwyżek cen i samodzielnie nie umie poradzić sobie z zaległościami finansowymi. Negocjatorzy pomagają im wtedy przeanalizować strukturę wydatków i opracować listę priorytetów płatniczych tak, aby wystarczyło na życie i jednocześnie była możliwa spłata zadłużenia.
Czytaj również:
[polecane]21415763[/polecane]
- Wśród osób, które zalegają ze spłatą, są oczywiście osoby, które zmagają się z utratą pracy czy chorobą. Ale zazwyczaj są one skłonne do rozmów i przyjęcia pomocy w zarządzaniu domowym budżetem, aby uwolnić się od długów. Natomiast ci, których sytuacja finansowa wcale nie jest zła, szukają wykrętów, jak uniknąć płacenia. Kompetentny negocjator potrafi jednak szybko obnażyć prawdę – opowiada Jakub Kostecki, prezes Kaczmarski Inkasso, która zajmuje się odzyskiwaniem długów.
Podkreśla też, że profesjonalny mediator, bazując na swoim doświadczeniu, potrafi w jakim położeniu finansowym rzeczywiście znajduje się dłużnik. Potrafi szybko ustalić czy zaległości to efekt lekceważącego podejścia do spłaty zobowiązań, efekt nawarstwienia się problemów życiowych, czy wręcz nieuczciwość.
Sztuka wprawiania w osłupienie
- To właśnie podczas rozmów z tymi dłużnikami negocjatorzy Kaczmarski Inkasso nierzadko słyszą wyjaśnienia, które potrafią wprawić w osłupienie – przyznaje prezes Kaczmarski i podaje przykłady ludzkiej "pomysłowości".
Jeden z dłużników nie płacił abonamentu za telewizję, bo skończył się jego ulubiony serial. Twierdził, że teraz już nic nie ogląda, więc nie musi regulować comiesięcznego zobowiązania. Inny przekonywał, że nie pamięta hasła do bankowości elektronicznej i PIN-u do karty, więc nie spłaca rat. Pytany, jak więc żyje i płaci choćby za zakupy, tłumaczył, że korzysta z karty zbliżeniowo tylko do 100 zł.
Z kolei pewien mężczyzna przekonywał, że nie ma z czego zapłacić, bo nie stać go nawet na opłaty za telefon. Gdy usłyszał od negocjatora, że przecież rozmawiają przez telefon, zapewniał, że zawsze dzwoni od pani z piekarni.
Inna osoba twierdziła, że dziecko usunęło jej SMS-a z danymi do przelewów.
Czytaj również:
[polecane]16692885[/polecane]
- Nie spodziewałem się, że ludzie mogą tak się tłumaczyć. Myślę, że jedni próbują po prostu grać na zwłokę, więc grają taką komedię tłumaczeń by bagatelizować sprawy, które są poważne. Z drugiej strony może to być też wyraz bezradności. Czasami w sytuacjach podbramkowych (a spotkanie z windykatorem jest taką sytuacja) zachowujemy się w sposób nie do końca przemyślany. Wtedy tracimy poczucie realnej oceny sytuacji i każda, nawet dziwna wymówka wydaje nam się bardziej rozsądna niż brak reakcji. Z jednej strony takie tłumaczenia są szokujące, ale przecież nie każdy do kogo przyjdzie windykator zachowuje się w taki sposób - mówi dr Maciej Białous, socjolog z Uniwersytetu w Białymstoku.
Każdy pretekst jest dobry, czyli: wojna, pandemia, inflacja...
Dłużnicy często wykorzystują bieżące wydarzenia i zmiany w gospodarce, aby uniknąć płacenia. Od kilku miesięcy zasłaniają się tym, co dzieje się na Ukrainie. Idą w zaparte, że „zaraz będzie u nas wojna i wszyscy zginiemy, dlatego nie ma co płacić”. Inni mówią wprost, że, jak wejdzie wojsko, to uciekną z Polski i nikt ich nie zwindykuje. Zasłaniają się też rzekomą depresją, jaką wywołuje w nich sytuacja za wschodnią granicą.
Inne argumenty na czasie to inflacja, wzrost rat kredytów, cen towarów i usług. Wcześniej pretekstem był koronawirus. Dłużnicy przekonywali, że pandemia ograniczyła ich dochody i nie mogą spłacać zaległości. W wielu przypadkach nie była to prawda, a jedynie wykręt.
Z klasycznych wymówek często pada nieśmiertelne "Ja tylko poręczyłem", czyli wziąłem na swoje nazwisko pożyczkę lub kupiłem sprzęt RTV czy AGD na raty, ale korzystał z tego ktoś inny.
Dłużnicy bez ogródek informują też windykatorów, że nie czytali, co podpisywali. Kolejna wymówka jest taka, że przecież nie można płacić rat za towar, który został zareklamowany albo, że ktoś właśnie przebywa za granicą, więc nie ma jak zrobić przelewu.
Bank dawał to brałem i kot ważniejszy niż dług
Repertuar absurdalnych wykrętów też jest przebogaty. Dłużnik nie zapłacił ani jednej raty, ponieważ – jak przekonywał – trzeciego dnia po zakupie sprzętu na kredyt, został mu on skradziony. Kolejna osoba mówiła, że nie zapłaciła raty za telewizor, bo od kilku dni pada deszcz, co uniemożliwia wyjście z domu i dotarcie do banku. Jeden z klientów od roku nie spłacił ani jednej raty, bo nie dostał od banku numeru konta.
Czytaj również:
[polecane]5441156[/polecane]
Dłużnicy nie mają też oporów, aby bez cienia żenady mówić, że mają na głowie inne, ważniejsze sprawy, np. to, że zachorował im… kot. Negocjatorzy usłyszeli też „Bank dawał to brałem – niech się martwi ten, co dawał a nie ten, co brał”, a nawet „Zawsze płacę po terminie, bo lubię z wami rozmawiać”.
- Trzeba sobie uświadomić, że wzięcie pożyczki czy zakup na raty, a potem odmowa spłat jest pewną formą kradzieży. Oczywiście może się zdarzyć jakiś losowy przypadek, gdy człowiek nie ze swojej winy nie może spłacać, bo np. stracił pracę. Wtedy jest to kwestia umówienia się z wierzycielem. Natomiast ktoś, kto nie odczuwa wstydu kradnąc nie odczuwa też zażenowania i wstydu, gdy tłumaczy dlaczego to robi. A tłumaczenia, dlaczego nie spłaca się zobowiązań są zwykle głupie i bezczelne, bo jeśli zaś ktoś mówi, że nie będzie spłacał rat i niech się martwi ten, kto pożyczał, to takie zachowanie jest zwykłą bezczelnością i rodzajem łajdactwa. Myślę, że to kwestia braku sumienia u takich ludzi - uważa prof. Jerzy Kopania, filozof i etyk, wykładowca białostockich uczelni.
Jest jeszcze pakiet wymówek sezonowych. Dzwoniąc do dłużników w grudniu, negocjatorzy słyszą, że są święta Bożego Narodzenia, więc mają teraz dużo innych wydatków. Podobnie w kwietniu, gdy jest Wielkanoc. Maj to z kolei komunie, a początek września to rok szkolny i kompletowanie wyprawki.
Nawet listopad jest zajęty, bo wtedy przypada Wszystkich Świętych; trzeba kupić znicze i dekoracje na groby, więc w domowym budżecie nie ma już pieniędzy na spłatę długów.
Zawsze można się porozumieć
Tymczasem windykacja polubowna skupia się na dialogu pomiędzy dłużnikiem a wierzycielem, którego efektem jest wynegocjowanie rozwiązania zaakceptowanego przez obie strony. Przykładowo – spłaty zaległości w ratach. Ważnym krokiem w kontakcie między firmą windykacyjną a dłużnikiem jest podpisanie ugody. Pozwala ona na rozpoczęcie spłaty zadłużenia, która jest rozłożona w czasie.
– Firma windykacyjna zawsze bierze pod uwagę możliwości finansowe dłużnika i dostosowuje do nich warunki współpracy i harmonogram spłat. Często plan finansowy ułożony przez negocjatorów jest zaskoczeniem dla dłużników. Okazuje się, że racjonalne rozłożenie bieżących wydatków na życie i rezygnacja z nadprogramowych przyjemności pozwala wygospodarować pieniądze na spłatę zaległości – podsumowuje Jakub Kostecki.