Bo przyjdzie bebok i cię zje! Książka "Czas beboka" o Katowicach lat 50. [WIDEO]
Napisał potężną powieść, której akcja rozgrywa się w latach 50. w Katowicach, mimo tego, że nigdy tu nie mieszkał. Richarda A. Antoniusa, autora książki "Czas beboka" zafascynowały już w dzieciństwie śląskie wieże i kominy, które kojarzyły się z piekłem.
Czy to jest powieść autobiograficzna?
Miałem dwie podstawowe ambicje. Nie napisać wspomnień rodzinnych, bo niespecjalnie przepadam za taką suchą literaturą faktograficzną. To nie miała być kronika rodzinna, a portret czasu. Dlatego jest tu dużo artystycznego przekłamania, bo przecież nawet ja w 1953 roku, jak umierał Stalin, miałem 6 lat. Ja to oczywiście pamiętam, i wykorzystałem moją pamięć, ale równocześnie wykorzystuję moją wyobraźnię, która jest dość rozbuchana. Nawet w pewnym momencie powieść przeradza się w fantasy, co jest dość ryzykownym połączeniem gatunków. Jest tam bardzo dużo autobiografii, ale ten chłopczyk ma wtedy 9 lat. Ja miałem brata Juliana, wielkiego filmowca i eksperymentatora, 6 lat starszego ode mnie. Nie mogłem pisać o dwóch postaciach, więc stopiłem je w jedną.
Jak się stało, że pan w ogóle osadził powieść w realiach Katowic lat 50? Przecież pan nie mieszkał u nas...
To jest wynikiem moich fascynacji. Głównie mieszkałem w Krakowie jako dziecko, jeździłem do babci do Nowego Sącza, a Katowice odwiedzałem. Byłem zafascynowany tym dziwnym, rozbuchanym regionem, z wieżami wyciągowymi i ich pięknymi kołami, ze straszliwymi kominami, z których buchał różnokolorowy dym. To było jakieś inferno. Miałem kontakty ze Ślązakami z czasów studiów w Krakowie, zresztą nadal mam... Mimo że mieszkam teraz w Szwecji, wokół siebie też mam Ślązaków. Momentem zapalnym była zmiana nazwy Katowic na Stalinogród, którą pamiętam. Kiedyś nocą jechaliśmy pociągiem na Ziemie Zachodnie. Obudziłem się, gdy pociąg zatrzymał się na jakiejś dziwnej stacji. Pytam mamy: co to za stacja. Mama na to: A, to Stalinogród. Jak wróciłem z tej kolonii, to ponieważ lubiłem geografię, zacząłem grzebać w mapach, ale nigdzie nie było tego Stalinogrodu. Dziecko, główny bohater mojej powieści, też przez cały czas nie umie okiełznać tej rzeczywistości, bo ona mu umyka, bezczelnie się zmienia.
A ten bebok to skąd się wziął?
Chłopczyk w powieści jest dla czytelników wehikułem czasu. On nic nie rozumie, ale jest bardzo wrażliwy, słyszy o czym ludzie, w tym rodzice, rozmawiają. Czuje w nich beboka, dookoła czuje beboka, czyli represyjną atmosferę tego świata. On próbuje się jakoś tam odnaleźć. Chłopczyk urodził się tuż po wielkiej wojnie, której ślady wciąż widać w mieście. Partia rządząca ubijała tłuczkiem ideologicznym ludzi po głowie, przesiedlała, straszyła potwornym kapitalistą. Pamiętam straszne karykatury burżujów z wyłupiastymi oczami, których się bałem. Straszono też idiotyczną stonką ziemniaczaną. Dziecko straszono, co opisuję w książce, nawet na balu w przedszkolu aktorem przebranym za Trumana. O, podobnym teraz do mnie (śmiech). Dziecko żyło w czasach, gdy wszyscy czekali na koniec świata, na III wojnę światową. Były podwyżki cen, braki na rynku.
Nie tylko napisał pan książkę, ale też zaprojektował okładkę, na której jest zdjęcie pana z dzieciństwa...
Tak, to jestem ja. Prawdopodobnie to moja mama zrobiła mi zdjęcie, jak w płaszczyku jadę hulajnogą po wiejskiej okolicy Nowego Sącza. Zanim powstała książka, wiedziałem, że zdjęcie nadaje się na jakąś okładkę. Tę hulajnogę zrobił mi dziadek kolejarz z rurek kanalizacyjnych.
W jaki sposób tak dokładnie opisał pan Katowice lat 50.? Studiował pan dokumenty?
Na szczęście w naszych czasach mamy mózg świata, czyli internet, i tam jest wszystko. Za to studiowałem gwarę śląską.
Richard A. Antonius (Ryszard Antoniszczak), ur. 1947 w Nowym Sączu. Artysta plastyk, ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Autor tekstów zespołu muzycznego Zdrój Jana. Był reżyserem w Krakowskim Studiu Filmów Animowanych. Jest autorem scenariuszy filmowych i sztuk teatralnych. Zajmuje się ilustracją książkową, tworzy video-art, a także uprawia malarstwo sztalugowe. Mieszka i tworzy w Szwecji i w Hiszpanii.