Za kilka dni wielu z nas zechce się spotkać ze światem cmentarnej ciszy, w którym przebywają nasi rodzice, rodzeństwo, przyjaciele, bliscy znajomi, osoby znane z wielkich dokonań, ważnych dla świata i dla nas osobiście. Ta cisza powinna być kojąca, ale przecież dla wielu, którzy niedawno pożegnali swoich bliskich, jest przypomnieniem dramatycznych chwil bezpowrotnego odejścia i konsekwencji, jakie stały się jego następstwem.
Te trudne wspomnienia są naturalnym odruchem serca, wynikającym z poczucia straty, czasem osoby najbliższej i najbardziej potrzebnej w naszym życiu, ale musimy się zdobyć na głębszą refleksję, odwołującą się do nieuniknionej prawdy o ludzkim przemijaniu, dotyczącym każdego człowieka, a więc i nas samych.
Jesteśmy jak liście spadające z drzewa w jesieni. Najpierw zachwycają delikatną, jasną, świeżą zielenią, z czasem, czerpiąc życiodajną wilgoć i ciepło słonecznych promieni, wchodzą w intensywną, ciemniejszą barwę, a kiedy nadejdzie jesień, barwią się, na krótki czas rozmaitymi kolorami tęczy i za mocniejszym podmuchem wiatru spadają i rozkładają się w ziemi, z której wyrosły.
Musimy prosić Boga nawrócenia
Jako chrześcijanie wierzymy, że Bóg nie stworzył śmierci, ale stworzył człowieka, by żył, co więcej, by żył wiecznie. To niewierność człowieka wobec Boga Stwórcy, a więc grzech, podzielił nasze życie na doczesne i wieczne. Ale: „Jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka (Adama) wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego (Chrystusa) wszyscy staną się sprawiedliwymi” (Rz 5, 190.
„Popatrzmy - pisze św. Klemens I, papież, w Liście do Koryntian - jak Bóg nieustannie wskazuje na przyszłe zmartwychwstanie, czego zaczątki dał w Panu Jezusie, wskrzesiwszy Go z martwych. Przyjrzyjmy się zmartwychwstaniu, które się dokonuje regularnie w oznaczonym czasie. Dzień i noc ukazują nam zmartwychwstanie; noc zapada, powstaje dzień, odchodzi dzień i następuje noc. Popatrzmy na płody ziemi. Czym jest ziarno i jak powstaje? Oto siewca wyszedł i wrzucił w ziemię ziarna. Wyschnięte i nagie wpadają w ziemię i ulegają rozkładowi. Następnie cudowna Boża Opatrzność budzi je z rozkładu: z jednego powstają liczne ziarna i przynoszą plon” (Rozdz.24).
Czyżby więc o wiecznym losie człowieka po śmierci rozstrzygała wiara? Ewangelia nie dopuszcza innej odpowiedzi. Pierwszą i podstawową prawdą chrześcijaństwa jest zmartwychwstanie Chrystusa. On poniósł dobrowolną śmierć na krzyżu za grzechy ludzkości, pokonał zło i śmierć, przywracając człowiekowi nadzieję życia wiecznego. Św. Jan Paweł II w utworze „Rozważanie o śmierci” pisze: „Nadzieja dźwiga się w porę ze wszystkich miejsc, jakie poddane są śmierci - nadzieja jest ich przeciwwagą, w niej świat, który umiera, na nowo odsłania swe życie”.
Czy cmentarne ścieżki, wytyczone między grobami, po których chodzimy, choć nadają się bardzo dobrze do zadumy nad śmiercią, końcem i nicością, to przecież chyba częściej pozwalają nam wrócić do żywych osób, które znaliśmy i kochali, z którymi spędziliśmy część naszego życia jeszcze tu, gdzie my, żywi, jeszcze przebywamy. Oni po prostu żyją w naszej pamięci, a im bliżsi nam byli, tym chętniej odwołujemy się do wiary, która daje nam nadzieję spotkania z nimi we wspólnym domu Ojca, który jest w niebie.
Co więcej, to miejsce, a raczej ten stan w jakim się znajdziemy, jest przeznaczony na spotkanie, które się nigdy nie skończy. Przede wszystkim na spotkanie z Bogiem, ale także ze wszystkimi, którzy przeszli ze śmierci do życia. Nie zasklepimy się w swojej rodzinie, bo zyskamy miliardy znajomych. Nie będzie skarg, pretensji do kogokolwiek, staniemy się jedną wielką rodziną zbawionych. Bo: „Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju” (Mdr 3,1- 3).