Boisko nie dla wszystkich. Zakazu wstępu pilnują nawet dzieci
Dyskryminacja dzieci? Mieszkańcy tłumaczą się troską o swoją własność.
- Mój 8-letni syn Janek uwielbia grać w piłkę z rówieśnikami. Pierwszy raz poszedł na boisko oddalone o 200 m od domu sam. Wrócił bardzo smutny po 10 minutach, bo koledzy go wygonili - mówi Borys Olszewski, mieszkaniec Gumieniec. - Nie mogłem uwierzyć w to, co mówi, więc pojechałem to sprawdzić. Nasi sąsiedzi z osiedla przesadzili, tym bardziej, że dotyczy to dzieci. Janek pierwszy raz spotkał się z takim zachowaniem kolegów, z którymi wcześniej grał w piłkę. Okoliczne dzieciaki pilnują porządku, który ustanowili ich rodzice.
Dyskryminacja dzieci w obronie terenu
Na Gumieńcach jedna ze wspólnot mieszkaniowych zdecydowała o tym, że wstęp na obiekt sportowy mają tylko wybrani.
Informuje o tym stosowna tablica. Byliśmy na miejscu, żeby porozmawiać z mieszkańcami. Jeden z nich uważa, że teren jest ogrodzony w trosce o bezpieczeństwo.
- To nasza własność i chodzi o to, żeby uniknąć dewastacji. Wiadomo, ktoś kto tu nie mieszka, nie będzie dbał o porządek - usłyszeliśmy.
A jak reagują poszkodowani sąsiedzi?
- Wszystkich mieszkańców adresów z tablicy, czyli moich sąsiadów serdecznie zapraszam z dziećmi na plac zabaw naszej wspólnoty - mówi Borys Olszewski. - Jesteście tu mile widziani i nikt was nie wyrzuci. Ja jednak nie będę już wysyłał Jasia do was, bo nauczy się traktować wasze dzieci w ten sam, dyskryminujący sposób.
Skontaktowaliśmy się z zarządcą wspólnoty. Skąd taki dyskryminujący przepis?
- To jest teren prywatny: ktoś go kupił, odpowiada za jego utrzymanie, chroni swoją własność i za to jest atakowany. To, co znajduje się na tablicy, jest przepisaniem zapisów z księgi wieczystej. Dużo osób rościło sobie prawa do boiska i dziwiło się, że to teren prywatny. Teraz już wiedzą. Na pewno nikt nie umieścił tablicy po to, żeby przeganiać dzieci - mówi Rafał Podemski, zarządca wspólnoty z Gremius Nieruchomości.
Suchej nitki na pomyśle z zakazem nie zostawia nasz kolejny rozmówca.
- To bardzo nie w porządku, segregować dzieci ze względu na to, że ktoś mieszka w lepszym budynku - mówi Alicja Maria Jankowska, psychoterapeuta. - Po co wprowadzać podziały? Przecież sport powinien łączyć, a nie dzielić. Mówi o tym idea olimpijska. Rozumiem, że ktoś chce chronić swoją własność przed dewastacją, ale nie tędy droga.
Zakaz budzi także wątpliwości z punktu widzenia prawnego.
- Teren wspólnoty mieszkaniowej jest w zarządzie jako teren wspólny i ma służyć z założenia wszystkim członkom wspólnoty, co oznacza, że nie można ograniczać korzystania żadnemu z członków danej wspólnoty. Wspólnota może jednak zakazać korzystania z jej terenu osobom niebędącym członkami tej wspólnoty. Jeżeli jest to teren prywatny nienależący do wspólnoty, to wspólnota nie ma prawa zarządzać cudzą rzeczą, chyba że zarządca, z racji innych pełnionych funkcji, ma prawo dysponować tym gruntem i nie jest związane to prawo z daną wspólnotą. Wtedy może określić zasady udostępniania terenu, którym dysponuje - wyjaśnia Piotr Paszkowski, adwokat. - Na pewno nie jest dopuszczalne wyganianie dzieci „nie-członków wspólnoty” w sytuacji, w której współkorzystają z tej przestrzeni wraz z dziećmi tychże członków i na ich zaproszenie.