Boją się, że stracą na reformie oświaty
- Reforma nie wygląda tak różowo, jak przedstawia ją minister Zalewska - mówią nauczyciele. Wczoraj przyszli na spotkanie z kuratorem oświaty.
- Przyszłam tu, bo mam wiele obaw związanych z moją zawodową przyszłością - mówi nauczycielka z jednego z bydgoskich gimnazjów, która wczoraj była na spotkaniu z kuratorem oświaty Markiem Gralikiem.
Zorganizowano je w VI LO w Bydgoszczy. Było jednym z wielu, które zapowiedziało Kuratorium Oświaty w związku z mającą wejść w życie reformą oświaty.
Aulę w „szóstce” wypełnili głównie dyrektorzy szkół i nauczyciele. Rodziców było niewielu. W sumie zebrało się około 60 osób. - Po tym spotkaniu wiem jedno: reforma nie wygląda tak różowo, jak minister edukacji Anna Zalewska mówi w telewizji - zauważa nauczycielka gimnazjum. - Staramy się zachować spokój, ale nie jest to łatwe. Obawiam się, że szkoła, w której pracuję - a jest to samodzielne gimnazjum - zostanie zlikwidowana i stracę pracę.
Padły również pytania dotyczące nauczycieli przyrody. Obecnie przedmiot ten uczniowie mają od 4 do 6 klasy SP. Docelowo po reformie pozostanie on tylko w klasie 4, ponieważ w starszych klasach będzie on rozdzielony na biologię, geografię, chemię i fizykę. Nauczyciele, którzy nie mają uprawnień do nauczania tych przedmiotów, mogą więc zostać bez pracy. - Czy przewiduje się dla nich jakiś okres ochronny, aby można je zdobyć? - pytano kuratora.
- Takie rozwiązanie nie jest przewidywane - wyjaśnił Marek Gralik. - Powstanie jednak baza, do której dyrektorzy szkół będą mieli obowiązek zgłaszania wolnych miejsc pracy. W pierwszej kolejności będą zatrudniani nauczyciele zagrożeni jej utratą.
- Nauczyciele mają wiele obaw, ale rodzice także - podkreśla jeden z moich rozmówców. - Po reformie małe dzieci będą stykać się z młodzieżą, która teraz uczy się w gimnazjum. To stwarza wiele zagrożeń. Wiadomo przecież, jaka jest teraz młodzież. Powrót do 8-letniej szkoły podstawowej nie rozwiąże żadnych problemów. Powiedziałbym nawet, że się cofniemy, bo wrócimy do stanu sprzed lat.
Na spotkaniu został też poruszony problem dzieci niepełnosprawnych. Mówiła o nim Jolanta Rogozińska, nauczycielka z Zespołu Szkół nr 30 w Bydgoszczy, która występowała również w imieniu rodziców.
Zwróciła uwagę, że reforma skraca czas nauki dzieci niepełnosprawnych o 3 lata. Obecnie na każdym etapie edukacji - w klasach I-III SP, IV-VI SP, gimnazjum oraz szkole ponadgimnazjalnej - w przypadku dzieci niepełnosprawnych można wy-dłużyć edukację o rok.
Daje to w sumie dodatkowe cztery lata. Zgodnie z przepisami, taki uczeń może uczęszczać do szkoły do ukończenia 24. roku życia.
- Czas nauki nie zostanie skrócony - zapewnia Marek Gralik. - Wszystko zostanie uregulowane w rozporządzeniu. Uczniowie niepełnosprawni będą mieli zagwarantowaną naukę w szkole podstawowej do 18. roku życia, a w szkole przysposabiającej do pracy - do 24. roku życia.
Ale jak się okazuje, nie rozwiązuje to problemu. - W naszej szkole mamy dzieci, które w tym roku szkolnym skończą szóstą klasę w wieku 18 lat - mówi Jolanta Rogozińska. - Nie są one w stanie uczyć się dalej w szkole przysposabiającej do pracy. Gdyby nie było tej reformy, poszłyby po ukończeniu 6-letniej SP do gimnazjum i mogłyby do niego chodzić do ukończenia 21. roku życia. Jednak wygląda na to, że po wejściu w życie zmian nie będą miały takiej możliwości.
Skoro przewiduje się, że w szkole podstawowej dzieci będą mogły pozostawać do 18. roku życia, a do szkoły przysposabiającej do zawodu nie mogą pójść, to pozostaną im cztery ściany w domu. Dla dzieci i rodziców to ogromny problem. Jakimś rozwiązaniem byłoby umożliwienie dzieciom nauki w szkole podstawowej chociaż do 20. roku życia - dodaje.
Kurator Marek Gralik obiecał, że sprawę wyjaśni.
Harmonogram spotkań w regionie znajduje się na stronie kuratorium. Reforma ma wejść w życie od 1 września 2017.