Bójki w szkołach to norma [DANE]
Przed tygodniem do bójki doszło w gimnazjum w Lędzinach. Skończyło się na siniakach. Choć to problem w szkołach częsty, szkoły się tym nie chwalą, nikt nie prowadzi też statystyk.
Trzeba się bić, żeby przetrwać - mówią gimnazjaliści. Dla psychologów taka postawa to wina dorosłych. Przemoc w szkołach to problem uniwersalny. Przed tygodniem 15-latek pobił swojego kolegę z klasy w Gimnazjum nr 2 w Lędzinach. Bójka wyglądała na tyle poważnie, że do szkoły wezwano policję.
Sprzeczka zaczęła się już podczas lekcji, ale na przerwie wymknęła się spod kontroli. Chłopcy w szatni od słów przeszli do rękoczynów. Ostatecznie skończyło się na siniakach u jednego z gimnazjalistów, drugi musiał pojechać na komisariat wytłumaczyć się z zajścia. - Groził pobitemu chłopcu, że jeszcze go dorwie, ale podczas przesłuchania spuścił z tonu - mówi Katarzyna Skrzypczyk, rzeczniczka bieruńskiej policji.
I przyznaje, że problem przemocy w szkołach jest, ale na ogół jest zamiatany pod dywan. - Na sto procent takich zdarzeń między młodzieżą, jeśli policja wie o 10 procentach to jest wszystko - spekuluje. - Albo musi dojść do naprawdę poważnego pobicia, kiedy wzywane jest pogotowie, które informuje o tym nas, albo rodzice muszą zgłosić sprawę. Bo same szkoły na ogół unikają rozgłosu w takich sprawach - dodaje.
Policjanci nawet nie prowadzą ewidencji interwencji na terenie szkół. Wszystkie bójki są wrzucane do jednego worka z przestępczością wśród nieletnich. Dlatego nie wiadomo, ile pobić było na terenie naszego powiatu. Ale uczniowie przyznają, że to częsta metoda rozwiązywania problemów. - Najgorzej jest w gimnazjach, po prostu trzeba się bić, jeśli chce się przetrwać. Bójki zdarzają się właściwie o wszystko - przyznaje Artur, absolwent jednego z lędzińskich gimnazjów.
Zdaniem psycholog prof. dr. hab. Eugenii Rostańskiej z Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej, za taki stan rzeczy nie należy jednak obwiniać samej młodzieży. - Agresja jest cechą organizmu, a w młodym wieku organizm jest na nią szczególnie podatny. Ale młodzież agresję widzi w nas, dorosłych i nie chodzi tylko o przemoc fizyczną, ale o to napięcie, które nam towarzyszy na co dzień - tłumaczy. Przecież to nie szkoła uczy agresji, tylko na szkoły zwracamy większą uwagę, bo tam młodzież jest skumulowana - dodaje.