Rozmowa z profesorem Wojciechem Klocem, neurochirurgiem, który od 10 lat przeprowadza zabiegi cementowania kręgosłupa. Profesor jest jednym z prekursorów tej metody.
- Pan jako jeden z pierwszych lekarzy zaczął wykonywać zabiegi cementowania...
- Tak, to było jakieś 10 lat temu. Zaczynaliśmy jeszcze w prywatnym szpitalu, nie w warunkach sali operacyjnej, ale pod tomografem komputerowym z użyciem tzw. ramienia c. Jest kilka metod wykonywania tego zabiegu - w tym metody przezskórne wykonywane w warunkach sali operacyjnej.
- W Polsce metoda jest obecna od 10 lat, a jak to wygląda na świecie?
- Ta metoda została wprowadzona trochę przypadkowo we Francji 20 lat temu. Była stosowana do wypełniania naczyniaków trzonu. Trzon był pusty, w środku powiększone naczynie, które powodowało bóle. Nie wiadomo było, co z takimi chorymi robić. Rozwiązaniem okazał się cement kostny.
- Na czym, tak najprościej, polega zabieg cementowania?
- Na wstrzyknięciu w złamany trzon kręgu cementu kostnego, który ma zespolić trzon tak, by się nie łamał dalej.
- Cementowanie to nie tylko usztywnienie kręgosłupa, ale i zapobieganie bólowi. Jak to działa?
- Śródkościec trzonu się łamie, a jest bogato unerwiony, co jest niezwykle bolesne dla chorego. Przez to, że wypełniamy cementem trzon, niszczymy zakoń-czenia nerwowe. Do tego trzon się dalej nie łamie, nie ma wiec tych mikroruchów, które powodują silne bóle.
- Czy z waszego doświadczenia wynika, że tego typu zabieg pozwala choremu wyrzucić z apteczki leki przeciwbólowe?
- Tak, ale to szerszy problem.
- Czyli?
- Na całym świecie wiadomo, że leczenie chirurgiczne jest najtańsze. Tego typu zabiegi dotyczą starszych pacjentów, średnia wieku jest powyżej 70. roku życia. Cementowanie rzeczywiście sprawia, że chorzy nie muszą przyjmować tyle leków przeciwbólowych, które w ich wypadku powodują wiele skutków ubocznych. Dzięki temu nie trzeba ich hospitalizować, nie wymagają długoterminowej opieki w domu i lekarskiej i pielęgniarskiej, ani tzw. opieki pośredniej, czyli przez członków rodziny. Dzieci nie muszą się opiekować rodzicami, mogą spokojnie pracować, wieść swoje życie.
- Jakie są jakieś przeciwwskazania do tego typu zabiegów?
- To metoda bardzo bezpieczna. Mamy za sobą ponad tysiąc zabiegów i szczerze mówiąc nie było chorego, którego byśmy nie mogli zoperować. Operujemy chorych od 20. roku życia do późnej starości. Najstarsza nasza pacjentka miała 96 lat.
- Czy zabieg cementowania na dobre rozwiązuje problem? Czy też dolegliwości wracają?
- Na dobre rozwiązuje problem zacementowanego kręgu. Cóż, w przypadku osteoporozy czekamy na złamanie następnego kręgu, nasi pacjenci wiedzą, że to się może zdarzyć, wiedzą też, gdzie w takim wypadku szukać pomocy. Do tej pory chorzy z ciężką osteoporozą nie znajdowali pomocy, właściwie to nosili bardzo uciążliwe gorsety, które nie spełniały swojej roli. Teraz można im pomóc. Nasza pierwsza pacjentka, lekarz stomatolog, kiedy tylko czuje ból, dzwoni i mówi: koledzy, ratujcie. Po każdym kolejnym zabiegu szybko wraca do pracy.
- Jest to metoda skuteczna, nie wymaga hospitalizacji pacjenta. Dlaczego nie jest powszechna?
- Jej powszechność zależy od rejonu kraju i od tego, jak wygląda współpraca z lekarzami reumatologami, onkologami, geriatrami. Jak każda nowa metoda, i cementowanie budzi pewne wątpliwości, zastrzeżenia. Lekarze muszą się do niego przekonać. Nasza współpraca z onkologami na początku była trudna, póki nie zachorowała mama kierownika kliniki i podaliśmy jej cement. Dziś onkolodzy wiedzą, że pobieramy materiał do badania, podajemy cement, ale chorzy są dalej leczeni przez nich.
- Myśli pan, że chory powinien sam nieśmiało zasugerować lekarzowi, że może cementowanie to jest rozwiązanie?
- Moim zdaniem to lekarze powinni wiedzieć, że jest taki sposób. Tu w naszym regionie całkiem nieźle jest z tą wiedzą.
- Szacuje pan, że ile takich zabiegów można by rocznie wykonywać? I co z refundowaniem przez Narodowy Fundusz Zdrowia?
- Na szczęście fundusz takie zabiegi finansuje w ramach działalności oddziałów np. ortopedii czy neurochirurgii. To są zabiegi ze wskazań życiowych, zapobiegają kalectwu i powinny być wykonywane jak najszybciej po rozpoznaniu. W naszym ośrodku wykonujemy około 200 takich operacji w roku. I praktycznie chorzy nie muszą czekać w kolejce.