Boże Narodzenie w Łodzi: Tłoczno w sklepach, pełny świąteczny stół, paczki dla ubogich
Choć kraj i Łódź ogarniał kryzys gospodarczy, to oblegane były sklepy. Aktywni stawali się doliniarze, szopenfeldziarze, a najwięcej pracy miały gospodynie...
Przed jednymi z ostatnich świąt Bożego Narodzenia w XIX wieku łodzianie żyli niezwykłym wydarzeniem, które miało nadejść 27 grudnia 1898 roku. A było nim zaćmienie słońca. Samo Boże Narodzenie, jak informował „Rozwój”, przebiegło spokojnie.
- Niezakłócone żadnym wypadkiem nieszczęśliwym lub awanturniczym - dodawano. - Dzięki pięknej pogodzie miasto już w sobotę po południu, czyli w Wigilię, przybrało nastrój uroczysty. Robotnicy przywdziali szaty odświętne, a wieczorem każdy znajdował się na łonie rodziny, by spożyć wieczerzę, na jaką pozwoliły fundusze i przy opłatku zapomnieć o troskach codzienności.
Dziennikarze „Rozwoju” zauważali, że w niektórych oknach łódzkich domów widać było zapalone choinki, przy których kręciły się dzieci. Zauważano jednak, że nie brakowało i takich łodzian, których wieczerza wigilijna składała się z suchego kawałka chleba. Byli też tacy, którzy Boże Narodzenie spędzili przy łożu chorego członka rodziny.
- Na pasterce i nabożeństwach w kościołach panował ścisk nie do opisania, a lud nabożny zapełnił cmentarze kościelne po brzegi! - pisał w grudniu 1898 roku „Rozwój”. Natomiast w przytułku dla starców i chorych odbyła się choinka. Najpierw dla jego mieszkańców odprawiono nabożeństwo, a potem rozdano im prezenty, które nazywano „gwiazdką”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień