Bp Pieronek: Nie ustalajmy ustawą prawdy historycznej
Wiadomo, że ułożenie dobrych stosunków między państwami wymaga wyjątkowych umiejętności negocjacyjnych, opartych na rzetelnej wiedzy o problemach, które są ich przedmiotem, i to w wielu aspektach. Wymaga też dużego doświadczenia. Dyplomacja to także pewien rodzaj sztuki, która pozwala wyczuć w postawie rozmówcy wszelkie niuanse reakcji, dające się umiejętnie wykorzystać, aby osiągnąć upragniony cel.
To, na co się zanosi w stosunkach Polski z Izraelem w związku z projektem nowelizacji przez polski parlament ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, choć jeszcze nie przeszła ona całej procedury, już stało się światową sensacją i spowodowało dyplomatyczny kryzys. W ustawie chodzi o postawienie bariery tym, którzy mówiąc czy pisząc o niemiec-kich obozach koncentracyjnych, określają je jako „polskie obozy śmierci”, przez co przypisują Polsce i Polakom współ-udział w zagładzie Żydów podczas II wojny światowej. Izrael nie protestuje przeciw takim przypadkom, uznaje, że to Niemcy byli pomysłodawcami Holocaustu, oni go realizowali z okrutną konsekwencją i to jest prawda, której należy bronić.
Izrael jednak sprzeciwia się innemu zapisowi tej ustawy: „Każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne- będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Ta sama kara grozi za rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni”.
Instytut Pamięci Narodowej broni zapisów ustawy, a marszałek Senatu, do którego należy dalsze procedowanie nad jej tekstem, mówi: ,,Nie widzę takiej potrzeby”. Strona izraelska zauważa, że jej zapisy są zbyt ogólne i niejasne, ponieważ zamykają usta tym więźniom obozów koncentracyjnych, którzy przeżyli i mogą wskazać z imienia i nazwiska Polaków, którzy ich wydali Niemcom.
Polskie władze zgodziły się na powołanie specjalnego zespołu do przestudiowania problemu, ale już na wstępie pojawił się zgrzyt, który może spowodować fiasko tych rozmów, bo skoro Izrael chce rozmawiać o zmianie zapisów w ustawie, a strona polska o historycznej prawdzie, to nie będzie łatwo znaleźć porozumienie.
Jakkolwiek potoczyłyby się sprawy, pozostanie niesmak i pytanie: po co to wszystko? Czy polscy ustawodawcy i dyplomaci nie zdawali sobie sprawy z tego, jak delikatne i trudne było doprowadzenie do porządku i dobrych stosunków między państwami, a zwłaszcza między Polską i Izraelem? Czy istnieje jakakolwiek możliwość do ustawowego określenia prawdy historycznej o odpowiedzialności za II wojnę światową i za przerastającą ludzką wyobraźnię zbrodnię zagłady Żydów? To chyba tylko sam Bóg zna tę prawdę.
Jeszcze się to nie stało - bo ustawa nie weszła w życie - a już doprowadziło do międzynarodowej burzy, zwłaszcza w środkach przekazu i do oskarżeń Polski o usiłowanie pisania historii na nowo. Czy to ma być zabieg poprawiający już i tak mocno zniekształcony obraz Polski w świecie? Z kim jeszcze moglibyśmy się pokłócić? Z Ukrainą? Po co? Przecież warto ją wesprzeć. Szukajmy sposobów zasypywania okopów, a nie wykopujmy nowych.