Bp Tadeusz Pieronek: Czy to są patrioci czy zdrajcy?
Co dzieje się z naszym społeczeństwem? Skąd się to bierze, że jesteśmy tak bardzo podzieleni, skłóceni, gotowi do walki, nieskorzy do dialogu? Podziałów jest mnóstwo, istnieją niemal w każdej grupie społecznej, w rodzinie, w pracy. Dotyczą poglądów, zamożności, a nawet drobiazgów.
Wielu z nas powinno podjąć wysiłek dogłębnego i rzetelnego rachunku sumienia z chrześcijańskiej religijności i z cywilnego obywatelstwa. Jakże często i od jakże dawna słychać tu i tam deklaracje, które powinny być swego rodzaju wyznaniem wiary czy polskości, a w rzeczywistości służą do wykluczania z Kościoła, do oskarżeń o zdradę ojczyzny.
Dziś, prawdę mówiąc, trudno pojąć, jak człowiek prawy, moralny i spełniający wszystko, co z jego strony jest obowiązkiem religijnym i obywatelskim, może być oskarżany o brak wierności chrześcijaństwu i Kościołowi, albo o brak patriotyzmu tylko dlatego, że nie zgadza się na próby wykorzystywania przez władze polityczne wiary i Kościoła oraz na to, by ktoś przypisywał sobie miano „prawdziwego” katolika, czy „prawdziwego” Polaka.
Na ogół bywa tak, że dla tych „prawdziwych” wzór stanowią ci, którzy odwołują się do historycznych i wielokrotnie sprawdzonych modeli państwa narodowego, które wyklucza z obywatelstwa danego kraju tych, którzy mają inną wizję świata i nie dopuszcza do tego, by mogła istnieć w ramach tej samej społeczności jakaś grupa osób, odwołująca się do innych korzeni kultury i religijności.
W Polsce przez stulecia tożsamość religijna i narodowa była kształtowana, zwłaszcza przez Kościół katolicki, ale też przez inne wyznania chrześcijańskie, jak Kościół prawosławny, wspólnoty protestanckie i przez religię Mojżeszową. Polska była zawsze państwem wielowyznaniowym.
Znana wypowiedź króla Zygmunta Augusta „Nie jestem królem waszych sumień” była wyrazem jego tolerancji, dzięki której uniknął wojny domowej, bo były to czasy, w których stosowano zasadę „Czyj kraj, tego religia”. A była ona zaprzeczeniem wolności religijnej, nakładając na poddanych taką religię, jaką wyznawał ich władca.
Taki stosunek do innych trzeba zakwalifikować jako sytuację naganną i wrogą, niezgodną z fundamentalnym obowiązkiem religii chrześcijańskiej, jakim jest miłość do bliźniego.
Okazuje się jednak, że raz po raz pojawiają się politycy, którzy oburzają się na swoich przeciwników politycznych, którzy na forum europejskim mówią prawdę niewygodną dla rządzących. Widać to jak na dłoni, kiedy słyszymy święte oburzenie na zachowanie się polskich europosłów, że reprezentując Polskę w Parlamencie Europejskim poparli deklarację, jaką podjęła Unia w związku z naruszaniem przez polski rząd zasad praworządności. Skoro dobrowolnie weszliśmy do Unii, to równocześnie zobowiązaliśmy się do przestrzegania jej reguł.
W tym kontekście widzę niesprawiedliwe oskarżenia przez polski rząd polskich europosłów, którzy głosowali rzekomo przeciw Polsce, zgadzając się na procedowanie w kierunku ukarania Polski, ponieważ stała się zagrożeniem dla unijnej ochrony praworządności. Pomysł oskarżania ich o to, że działają przeciwko Polsce wskazując błędy własnego rządu jest po prostu dziecinny. W Unii jesteśmy w jednej rodzinie, powinniśmy dbać o dobro wspólne nie tylko Polski, ale całej Unii.
Każdy konflikt wewnętrzny powinien być omawiany i rozstrzygany w łonie rodziny, bo to jest najlepszy sposób osiągnięcia mądrych rozwiązań. Kto widzi w tym zdradę polskich interesów, ujawnia, że odcina się od wspólnoty z Unią, do której weszliśmy z własnej woli i która dała nam szansę na szybki i niebywały rozwój w krótkim czasie.
Zuchwałe i świadczące o bardzo niebezpiecznych nastrojach grup narodowców w Polsce powieszenie na szubienicy w Katowicach zdjęć niepokornych posłów, którzy poparli rezolucję PE, by procedować w kierunku wyciągnięcia konsekwencji w stosunku do polskiego rządu, w związku z naruszeniami zasad praworządności, świadczy o tym, że w Polsce odradza się rasizm, który kilkadziesiąt lat temu był największym wrogiem człowieka, jego godności i wolności.