Brak lekarzy i ból głowy gotowy
Oddział wewnętrzny w Krośnie Odrzańskim przestał działać. W Sulechowie ograniczył przyjęcia. Oficjalna wersja brzmiała: awaria ogrzewania. Naprawdę jednak brakuje lekarzy.
Kryzysowa sytuacja miała zostać zażegnana zaraz po świętach. Jednak w przypadku Krosna Odrzańskiego tak się nie stało. Oficjalnie ten oddział wewnętrzny będzie nieczynny do niedzieli włącznie. - Z powodu awarii ogrzewania zawieszenie oddziału zostało przedłużone - tłumaczy Marta Pióro, rzecznik spółki Nowy Szpital.
Ta sytuacja zaczyna być irytująca, zwłaszcza dla personelu okolicznych szpitali, np. w Zielonej Górze, gdzie trafiają pacjenci z terenu powiatu krośnieńskiego. A wcześniej z okolic Sulechowa, ponieważ tam oddział zmniejszył liczbę przyjęć . I to z tego samego powodu.
10 stycznia - do tego dnia oddział wewnętrzny w krośnieńskim szpitalu pozostanie nieczynny
Na ten temat rozmawialiśmy z lekarzem z Zielonej Góry (nie chce, aby jego nazwisko ukazało się w artykule). - Przede wszystkim skutkuje to większym obłożeniem w pozostałych szpitalach. Jednak największą nieprawidłowością jest to, że oba szpitale zamknęły swoje oddziały prawie równocześnie. Są to placówki, wokół których jest duża populacja, a tym samym spore prawdopodobieństwo, że pacjentów też będzie dużo. To zresztą już widać w Zielonej Górze - zaznacza pracownik tamtejszego szpitala. Dodaje również, że podany powód zamknięcia to jest absurd. - Kompletna bzdura. Takie tłumaczenie to zwykła nieprawda. Tam po prostu nie ma obsady. Nie może być pojedynczego lekarza na oddziale, więc nic dziwnego, że one nie funkcjonują - mówi lekarz.
Również krośnieńscy pracownicy zauważają, że wymówka w postaci ogrzewania nie trzyma się kupy. - Nie znam się na tym, ale nie rozumiem, w jaki sposób może być problem z ogrzewaniem na wewnętrznym, skoro w tym samym budynku jest laboratorium czy też oddział dziecięcy - zauważa pielęgniarka Iwona Jakubowska. Na pytanie o oddzielne ogrzewanie nie potrafili odpowiedzieć ani rzecznik, ani prezes krośnieńskiego szpitala, Michał Ogrodowicz. - Nie jestem specjalistą, zajmują się tym technicy. Awaria jest poważniejsza, wszyscy zostali o tym powiadomieni: NFZ, wojewoda, okoliczne szpitale - wymienia.
Personel szpitala w Krośnie nie ukrywa, że brakuje ludzi i to jest główną przyczyną zamknięcia interny. - W ostatnim czasie z pracy zrezygnował ordynator. Oddział został tylko z jednym lekarzem. Dyżury są łatane w taki sposób, że sprowadzani są specjaliści z zewnątrz, którym zresztą płaci się niebotyczne pieniądze. Brakuje zresztą nie tylko lekarzy, ale też pielęgniarek. Wydaje się, że z dnia na dzień w naszym szpitalu jest coraz gorzej - przyznają pielęgniarki, które w dalszym ciągu walczą o zwrot zaległych świadczeń socjalnych z okresu trzech lat.
Prezes Ogrodowicz podkreśla, że sytuacja z lekarzami jest trudna. - Nie tylko u nas, ale chociażby w Sulechowie - mówi. Zapewnia jednak, że w Krośnie wszystkie dyżury są zabezpieczone. - W_tej chwili wszystko funkcjonuje normalnie, oprócz oddziału wewnętrznego. Mam nadzieję, że w najbliższy poniedziałek cały szpital będzie dostępny dla pacjentów - stwierdza prezes krośnieńskiej placówki.
Jak zauważył dr Ogrodowicz, również Sulechów ma poważne problemy. W sprawie oddziału wewnętrznego tamtejszego szpitala próbowaliśmy się skontaktować z dyrekcją. Niestety, ani dyrektorka, ani wicedyrektor nie odbierali od nas telefonu. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy więc Dariusza Wróblewskiego, starostę zielonogórskiego (szpital w Sulechowie jest bowiem jednym z nielicznych w naszym województwie szpitali powiatowych).
- Nie ma mowy o żadnym wygaszaniu oddziału wewnętrznego. Dyżury lekarskie na styczeń są zabezpieczone, awaria pieca ciepłowniczego została usunięta. Wszystko funkcjonuje jak należy - poinformował starosta i przyznał, że w placówce, owszem, pojawiły się problemy kadrowe. - Szpital jest jednak na dobrej drodze do podpisania umów z nowymi lekarzami - zapewnia Wróblewski.