Brakuje pielęgniarek. Niektóre pracują nawet w 12 miejscach
W województwie lubelskim brakuje około 3,5 tysiąca pielęgniarek. Wiele z nich pracuje w kilku albo nawet kilkunastu miejscach.
Zmęczone i przepracowane. Mowa o pielęgniarkach, które żeby zarobić więcej, muszą pracować w wielu miejscach. Obecnie w naszym regionie jest około 9,2 tysiąca pielęgniarek.
Z badania lubelskiego Związku Pielęgniarek i Położnych wynika, że 2,5 tys. z nich pracuje w dwóch miejscach. Na trzech kontraktach - 646, a na czterech - 171.
Rekordzistkami są trzy panie, które pracują aż w 12 miejscach.
- To oznacza, że brakuje u nas 3,5 tys. pielęgniarek, dlatego muszą pracować w wielu miejscach, by zapewnić opiekę wszystkim potrzebującym pacjentom w regionie - wyjaśnia Maria Olszak-Winiarska, szefowa lubelskiego związku pielęgniarek.
To z kolei powoduje, że pielęgniarki są przeciążone pracą, bo mają kilka kontraktów w różnych miejscach, np. w szpitalu, poradni, laboratorium, hospicjum, opiece długoterminowej itd.
- W związku z tym jesteśmy pełni obaw o bezpieczeństwo pacjentów, a także o bezpieczne warunki pracy. Nasza wydolność jest ograniczona, a oczekiwania odnośnie naszej pracy ogromne, to chyba największy problem w szpitalach - dodaje Olszak-Wianiarska.
I zapowiada, że już za trzy lata na Lubelszczyźnie będziemy mieli poważne problemy z zapewnieniem wystarczającej obsady pielęgniarskiej.
- Oddziały będą zamykane, szczególnie w szpitalach powiatowych, gdzie większość pielęgniarek będzie odchodzić na emerytury. Nie ma kolejnego pokolenia pielęgniarek, które by wypełniło te braki - tłumaczy przewodnicząca pielęgniarek w Lublinie.
I zaznacza, że pielęgniarki od wielu lat informują o tym wszystkie władze, organizują debaty z politykami.
- Mimo to problem jest bagatelizowany przez kolejne ekipy rządzące - dodaje Olszak-Winiarska.
Dyżur za dyżurem
Na kilku etatach pracują również lubelscy lekarze.
- Myślę, że 2 - 3 kontrakty naraz to standard - mówi Marek Stankiewicz, rzecznik Lubelskiej Izby Lekarskiej. I podkreśla, że doktorzy mogą pracować tyle, bo pozwala na to prawo.
- Pracują w kilku miejscach, żeby godziwie zarobić. Pensje lekarzy nie są wysokie. Z reguły pracują na etacie w szpitalu, a dorabiają w przychodniach lub własnych gabinetach. Często dojeżdżają również do Kraśnika, Poniatowej, Lubartowa, bo tam brakuje specjalistów - mówi Stankiewicz.
Przypomina, że czasem taka praca na okrągło zgodnie z prawem kończy się tragicznie.
- Ostatnio w Białogardzie zmarła anestezjolog, która pracowała czwarty dzień pod rząd na dyżurze - przypomina rzecznik.
Na wielu kontraktach pracują również ratownicy medyczni. - Zdarza się w Polsce, że w tej samej karetce pracuje osoba, która ma podpisaną umowę na ratownika, a drugą na kierowcę ambulansu - mówi Marian Zepchła z NSZZ „Solidarność’.
I podkreśla, że zna wielu ratowników na kontraktach, którzy pracują jednocześnie w karetce, na oddziale ratunkowym lub w firmie transportowej.
- Nie wiem, jak oni to robią, że o godz. 7 rano kończą pracę w jednym miejscu i o 7 zaczynają w kolejnym - dodaje Zepchła.