Brawo, Panie! Wiwat Lotto-Bydgostia! [komentarz]
W sporcie sukces rywalizuje z porażką. Po miłym otwarciu igrzysk, jakie zgotował Polakom kolarz szosowy Rafał Majka, nasza ekipa w Rio odebrała ciężki cios.
Może jeszcze nie nokautujący, ale najbliższe godziny pokażą, czy dyscypliny pod nazwą: podnoszenie ciężarów nie należy wykreślić, ostatecznie, z katalogu uprawianych w kraju nad Wisłą. Dobrze więc, że po kilkudniowej traumie, jaka dopadła tych w Brazylii, a nas w kraju, nad biało-czerwonym zgrupowaniem zaświeciło słońce.
Olimpijski czwartek należał, bezspornie, do wioślarek. Magdalena Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj na akwenie Lagoa Stadium, położonym u stóp pomnika Chrystusa, zdobyły złoty medal! Wcześniej Panie z czwórki podwójnej, w której to osadzie niepoślednią rolę odgrywała bydgoszczanka Monika Ciaciuch, wywalczyły brązowy krążek. Z obowiązku przypomnę: to reprezentantki mistrzowskiego, od kilkunastu lat(!), klubu Lotto-Bydgostia, harmonijnie współpracującego ze sponsorami i od pięciu olimpiad zdobywającego dla Polski olimpijskie krążki.
W „Olimpijskim Niezbędniku Kibica” pomyliliśmy się z prognozami. I całe szczęście! Magdę i Natalię „wyceniliśmy” ledwie na srebro. A przecież wioślarki w głowie i w sercu miały wypisane: do Rio jedziemy po medal! Były zaprogramowane na sukces, chociaż z pokorą podchodziły do rywalek do podium. Wygrały nie tylko swój półfinał, były najlepsze spośród finalistek. I potwierdziły to w czwartkowym finale, choć przed finiszowymi metrami serca nam, kibicom, podchodziły do gardła, gdy ścigały się z Brytyjkami. Ale ich nie ścisnęły, bo finisz Polki miały znakomity.
Dziś czeka, być może, polski sport znów trudny czas. Poznamy wynik badania próbki kolejnego sztangisty. Może, ale nie musi, być gorzko. Wiedzmy jednak: w Rio jest jeszcze wielu polskich sportowców. Z pasją, walczaków, wolnych od dopingu.
Autor: Tomasz Malinowski