Brexit a sprawa polska [komentarz]
Dziś Anglicy zdecydują, czy chcą małżeństwa z Unią, czy wolą związek, który nie będzie ich za bardzo obciążał.
Może i lepiej by było przejąć odpowiedzialność za tego rodzaju decyzje polityczne i narzucić z góry - zostajemy. Jednak referendum to wielkie osiągnięcie demokracji, dzięki któremu rządzący wyrażają też szacunek do obywateli. Oznacza to mniej więcej: jesteśmy na tyle dojrzałą demokracją, że możemy sobie zaufać - wybierzemy to, co dla nas najlepsze, a jeśli się pomylimy, czas pokaże. Jaki by nie był wynik głosowania - trzeba będzie stawić czoła przyszłości, która i tak jest coraz bardziej niepewna w obliczu zagrożeń ISIS, kryzysem imigracyjnym i coraz głośniejszym krzykiem narodowych egoizmów.
Boris Johnson, niedawny burmistrz Londynu, który ma chrapkę na premierostwo, namawia do wyjścia z Unii. Dość wykorzystywania Wielkiej Brytanii - krzyczy. Ten piekielnie inteligentny ekscentryk, z rozwichrzonymi włosami, który w felietonach potrafił bawić i uczyć społeczeństwo (wyliczył, że odklejanie z ulic Londynu gum do żucia, kosztuje budżet funta od gumy), uważa, że Brytyjczykom bez Unii będzie lepiej. Jakie ma na to dowody? Jedynie swoją charyzmę. Jest ona tak skuteczna, że w niemal wszystkich sondażach szala lekko przechyla się na korzyść zwolenników Brexitu. I oto w ostatnich dniach w kampanię przeciw Brexitowi włącza się eurosceptyczny premier Węgier Viktor Orban, który wykupił stronę w gazecie „Daily Mail”. Apeluje w niej do Brytyjczyków, aby zostali we wspólnocie, bo: "Węgry są dumne, współpracując z Wami jako członkiem Unii Europejskiej" - zapewnia. A kosztuje go to 32 tys. funtów (cena ogłoszenia w dzienniku).
Czy będzie Brexit czy nie, pewna równowaga i tak już została naruszona. Bo Brytyjczykom w ogóle przyszło do głowy podważać sens wspólnoty. Zawsze jest ryzyko, że znajdą się tacy, których podnieci ten przykład. Jednak Polacy masowo nie wrócą, ani nie zostaną wyrzuceni. Wielka Brytania nie jest w strefie Shengen, więc pewnie wprowadzi wizy. Może Polacy nie będą już masowo wyjeżdżać, tylko wić gniazda pod polskim niebem. Ale brytyjska gospodarka klapnie, gdy wyrzuci wszystkich imigrantów, którzy wykonują czarną robotę za tubylców - mówi moja córka, która od czterech lat mieszka pod Londynem. I bez względu na Brexit wracać nie zamierza. 500 plus i wyższa płaca minimalna to za mało, by polski rynek ożył.