Brexit ruszy, a imigranci nie wiedzą jaka będzie ich przyszłość na Wyspach
Nie tego spodziewała się armia imigrantów w Wielkiej Brytanii. Posłowie odrzucili poprawkę gwarantującą zachowanie praw obywatelom UE (w tym Polakom) mieszkającym na Wyspach.
Brytyjska premier Theresa May dostała wreszcie zielone światło pozwalające jej rozpocząć procedurę wyjścia kraju z Unii Europejskiej. Było to możliwe po środowej decyzji brytyjskiej Izby Gmin, która w trzecim czytaniu poparła rządowy projekt w sprawie wychodzenia ze wspólnoty. Co jednak bardzo ważne, posłowie odrzucili poprawkę gwarantującą zachowanie praw obywatelom Unii Europejskiej mieszkającym już w Wielkiej Brytanii.
Może to być niepokojąca informacja dla około trzech milionów obywateli krajów unijnych, którzy mieszkają, pracują i wiązali z Wyspami swoją przyszłość. Dziś ich los stoi pod znakiem zapytania. Bo nie wiadom, czy odrzucona poprawka dotyczyła tylko tych, którzy są na Wyspach od niedawna, czy także tych, którzy mieszkają tam już od wielu lat.
W licznych debatach zaraz po ogłoszeniu wyników referendum na Wyspach, w którym postanowiono, że kraj ten opuści Unię Europejską imigranci z krajów wspólnoty naciskali na Londyn, by ten zdeklarował się w sprawie ich sytuacji.
- Dla ludzi wychowujących w tym kraju swoje dzieci, dla tych, którzy chcą zaciągnąć na przykład kredyt, to naprawdę sprawa kluczowa - mówiły imigranckie środowiska, w tym liczne grupy Polaków mieszkających w tym kraju.
Naszych rodaków, jak się szacuje, jest tam od 800 tysięcy do półtora miliona. Niektórzy obawiając się skutków Brexitu czynili od pewnego czasu starania o uzyskanie brytyjskiego obywatelstwa, by nie spotkała ich niespodzianka w postaci... deportacji. Mówiono o prawdziwym sprincie Polaków po brytyjski paszport. Inni jednak zastanawiali się nad poszukaniem sobie innego kraju, w którym chcieliby się osiedlić, gdyż chęć powrotu do Polski wyraża, jak na razie tylko garstka rodaków.
Wydawało się, że taktyka brytyjskiego rządu, podejście do imigrantów w negocjacjach związanych z Brexitem będzie takie: uszanujemy prawa tych przybyszów, którzy są w naszym kraju od dawna, pod warunkiem, że kraje wspólnoty zachowają również wszystkie prawa dla Brytyjczyków mieszkających w Hiszpanii, Francji czy innych krajach Unii Europejskiej.
Bruksela, jak się oczekuje, w rozmowach z Londynem będzie bronić swoich obywateli, którzy są na Wyspach
Teraz jednak, jak się wydaje brytyjski rząd poszedł innym tropem oznajmiając, iż nie zamierza zachowywać praw tym obywatelom z krajów Unii Europejskiej, którzy już mieszkają na Wyspach.
Brytyjscy posłowie w zdecydowanej większości opowiedzieli się za upoważnieniem premier Theresy May do uruchomienia słynnego artykułu 50. Traktatu Lizbońskiego, który rozpoczyna wychodzenie Wysp ze wspólnoty. Szacuje się, że negocjacje zajmą mniej więcej dwa lata.
Liczono, że w ogólnym tekście pojawią się poprawki gwarantujące prawo do pozostania w Wielkiej Brytanii tym imigrantom z krajów UE, którzy już na Wyspach mieszkają. Niestety, parlamentarne komisje nie wykonały takiego ruchu, co tylko podsyca stan niepewności setek tysięcy migrantów w tym kraju.
Zarówno brytyjska premier jak niektórzy jej ministrowie twierdzili, że chcieliby jak najszybciej rozwiązać problemy Polaków, Francuzów czy Hiszpanów. Od razu jednak dodawali: zależy to od tego, czy takie same gwarancje dostaną Brytyjczycy mieszkający krajach Wspólnoty.
Teraz dokument trafi do Izby Lordów, która zajmie się nim po 20 lutego. Następnie powróci do Izby Gmin, ale tylko wtedy, gdy przez lordów zostaną wprowadzone jakieś poprawki.
Bez względu na to, jaka będzie postawa lordów można już dziś powiedzieć, że Londyn obrał twardy kurs Brexitu. Wszystko jednak tak naprawdę będzie zależało od bezpośrednich rozmów Londynu z Brukselą. Ta ostatnia nie raz powtarzała, że nie pójdzie na ustępstwa Wielkiej Brytanii, gdyby mieli na tym stracić obywatele unijnych krajów, którzy przebywają na Wyspach. Do tego czasu imigranci przeżywać będą jednak nerwowy czas.