Brian Scott, Pierwszy Murzyn RP: Na początku czułem się jak śmieć
Gwiazda RMF FM, osobowość TVN, charyzmatyczny prowadzący programu Etniczne Klimaty w TVP. Ostatnio nauczyciel języka angielskiego. Mąż i ojciec. Poniżej fragment książki, wywiadu-rzeki, jaki z Brianem Scottem przeprowadziła Maria Mazurek
Nie bałeś się, przeprowadzając do Polski?
Czego miałbym się bać?
Chociażby tego, że nie znając języka, nie dasz rady na studiach.
Nie bałem się. W Gujanie jest tak: jesteś z kraju Trzeciego Świata, z byłej kolonii brytyjskiej, biały człowiek zawsze ci powtarzał, że jesteś do niczego i będziesz nikim, bo nie masz tyle papierów i dyplomów, co on. Więc biały człowiek zawsze będzie dyrektorem, wicedyrektorem i menadżerem. Nie masz nawet co marzyć o takim życiu. A ja się na to nie godziłem. Wiedziałem, że jeśli chcę być kimś w życiu, to muszę najpierw skończyć studia w Europie. Nie mogłem się wycofać, bo walczyłem o swoją przyszłość. Byłem zdeterminowany, chciałem jechać do tej, jak myślałem, krainy mlekiem i miodem płynącej. Przyjechałem do Polski, żeby dołączyć do lepszego świata.
Zawiodłeś się?
Na początku tak. Kiedy przyjechałem, nagle dotarło do mnie, że nikt mnie tutaj nie chce. Bo nie tylko mój kolor skóry, ale i cały bagaż kulturowy, etyczny, cały światopogląd - wszystko różniło mnie od Polaków. Poza tym zastałem Polskę biedną, zniszczoną, szarą, brudną. Polskę, w której są kartki na mięso. „Ja pierniczę, gdzie ja jestem?” - myślałem z przerażeniem. „To jest ta cudowna Europa, o której mówili brytyjscy kolonizatorzy?”. Więc przyjechałem, zamieszkałem w akademiku i zrozumiałem, że to kompletnie inny kraj, inna kultura. Zrozumiałem, że kurde, jestem inny, z powodu koloru skóry, tego, że mam kręcone włosy, że nie mam niebieskich oczu. Że jestem tu brudasem, tym złym. Jestem adidas, Kunta Kinte, murzynek Bambo, asfalt. Jezu, tyloma epitetami mnie obrzucano, że czułem się jak zwykły śmieć.
Płakałeś?
Było wiele takich chwil. Płakałem i modliłem się, żeby każdy dzień minął jak najszybciej. Żebym mógł skończyć te studia i wreszcie stąd wyjechać. Zawsze z kolegami obiecywaliśmy sobie, że dzień obrony pracy magisterskiej będzie też tym dniem, w którym wsiądziemy w pierwszy lepszy samolot i stąd spieprzymy. Forever. Bo oni nas tutaj nie lubią, wręcz nie cierpią. Bywałem bity, kopany, opluwany, obrażany słownie. Przez cały ten czas. W tym kraju.
Kiedy zostałeś najpoważniej pobity?
Na pierwszym roku studiów. Szedłem spokojnie przez park Krakowski, elegancko ubrany; wybierałem się do kina Mikro przy Alejach. I nagle od tyłu podbiegło do mnie dwóch facetów - rzucili mnie na ziemię i zaczęli brutalnie kopać. To był moment. Załatwili mnie bardzo szybko, po czym zniknęli w ciemności. Nawet nie zdążyłem zapamiętać ich twarzy, dokładniej im się przyjrzeć. Zamiast iść do kina, wróciłem z płaczem do akademika. I z postanowieniem, że nie będę już nigdy chodził do kina. I rzeczywiście - do dzisiaj robię to bardzo rzadko, mam uraz. Najlepiej czuję się tu, we własnym domu. Tu jestem panem swojego losu, tylko tu mam bezwarunkowe poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Na zewnątrz, aż do dzisiaj, mogę spodziewać się dosłownie wszystkiego.
„Aż do dzisiaj”? W Polsce wciąż istnieje rasizm?
Jeśli ktoś uważa, że nie - powinien spędzić w tym kraju choć jeden dzień jako Murzyn. To nie chodzi o to, że Polska się nie zmienia - bo bardzo się zmienia. Jest znacznie bardziej tolerancyjna, niż 30, 20 lat temu. Ale wciąż zdarzają się akty rasizmu. I to zawsze prowokowane przez mężczyzn. Polskie kobiety są akurat bardzo tolerancyjne, cudowne. To dzięki koleżankom z Polski przetrwałem studia. Tłumaczyły mi w trudnych momentach: „Nie wszyscy są tacy, nasz kraj jest piękny, jutro będzie lepiej, nie wyjeżdżaj”.
Nie wyjeżdżaj?
Chciałem rzucić studia i wyjechać. Bo ile można znieść? Jak masz na drzwiach swojego pokoju w akademiku napisane sprayem: „Polska dla Polaków” albo „Murzyn do Afryki”, to czy czujesz się dobrze? Co masz robić, kiedy budzisz się rano, chcesz opuścić pokój, ale nie możesz, bo wszystkie śmieci z piętra rzucono ci przed drzwi? I zrobili to ludzie, którzy są rzekomo przyszłością Polski. Ludzie na studiach! Ci, którzy pod drzwiami stawiali mi śmieci, malowali te rasistowskie hasła na drzwiach, są teraz wziętymi adwokatami i politykami. Nie chcę nawet pamiętać ich nazwisk.
Może faceci, którzy wypisywali te obelgi na drzwiach, po prostu zazdrościli, że dziewczyny Cię lubią?
Nie. Oni nawet nie interesowali się dziewczynami; ich jedynym zainteresowaniem był alkohol. Raczej zazdrościli mi czegoś innego.
Czego?
Że żyję na wyższym poziomie niż oni. Znacznie wyższym. Szybko miałem własny pokój w akademiku, w którym na podłodze była wykładzina, a na ścianie - tapeta. Miałem wysokie stypendium: 350 dolarów miesięcznie.
Mnóstwo pieniędzy, jak na tamte czasy.
O tak, profesor wówczas zarabiał 25 dolarów miesięcznie. Więc ja miałem kilkanaście par butów, kolorowy telewizor, wideo. Gotowałem codziennie najlepsze potrawy, bo kupowałem jedzenie w Peweksie. Ubierałem się w najlepsze ciuchy, też z Peweksu. Miałem biały, mięciutki papier toaletowy. Obcokrajowiec ponadto zawsze miał możliwość podróżowania, mógł wyjechać za granicę i bez problemu wrócić.
Nie przeszło Ci przez myśl, że prowokujesz kolegów ze studiów i z akademika tą wykładziną, tapetą i butami?
Nie robiłem tego ostentacyjnie, żeby ktoś czuł się źle. Nie mówiłem nikomu: „Ty biedaku jeden”. Owszem, robiłem zakupy w Peweksie, ale po prostu dlatego, że przedmioty, które były w Polsce na sklepowych półkach, mi nie odpowiadały.
Dlaczego miałeś własny pokój?
Początkowo dzieliłem go z Piotrem.
I co się stało?
Doszło do nieporozumień między nami. Do przepychanek nawet. Sprawa skończyła się w dziekanacie i on musiał wyprowadzić się z pokoju.
Dlaczego doszło do nieporozumień? Chodziło o pieniądze, o te ciuchy z peweksu i biały papier?
Nie. Pojawiły się zgrzyty nietolerancyjne. Nie chodziło nawet o Piotra, a o jego dziewczynę, która mnie nie lubiła.
Co rozumiesz przez „zgrzyty nietolerancyjne”?
To, że nie lubiła mnie dlatego, że jestem Murzynem. Nie lubiła wszystkich Murzynów. Pamiętam jak dzisiaj - Jezu, to już trzydzieści lat minęło!- Piotr mi coś w jej imieniu zasugerował i straciłem panowanie nad sobą. Uderzyłem go.
Co Ci zasugerował?
Na pewno mówił coś o Murzynach. Wtedy takie rzeczy- w ogóle to słowo - działały na mnie jak płachta na byka.
Teraz zdajesz się mieć do tego więcej dystansu. Sam nazywasz siebie Murzynem i wręcz śmiejesz się ze swojej „murzyńskości”.
Tak. Ale wówczas to słowo było używane w bardzo negatywnym kontekście, jak obelga. Zawsze czułem się bardzo źle, gdy je słyszałem. Ale potem, już jako dojrzały człowiek, spojrzałem na to inaczej. I zrozumiałem, że jednak w polskim słownictwie nie ma lepszego wyrażenia na określenie mojego koloru skóry. Stwierdziłem wręcz, że skoro jestem dumny ze swojej tożsamości, ze swojego pochodzenia, to nie życzę sobie, żeby ktoś odebrał mi możliwość nazywania siebie Murzynem. Bo jestem Murzynem. I’m a Negro, okay? I to jest to, co mnie określa w polskim słowniku. To nie jest Nigger - czarnuch. Jak ktoś tak mnie nazwie, to jestem w stanie go ukatrupić. Ale trudno zaprzeczać temu, że jestem Murzynem.
Zrozumiałeś to dlatego, że Polska się zmieniła, czy dlatego, że to Ty się zmieniłeś?
I ja się zmieniłem, i Polska się zmieniła. Dzisiaj jestem innym człowiekiem. Bardziej zdystansowanym, doświadczonym. No i wreszcie czuję, że Polska jest moją ojczyzną.
***
PIERWSZY MURZYN RP
Brian Scott o Polsce, mediach i polityce
Książka wydana przez wydawnictwo WAM. Kraków, wrzesień 2016
Brian Scott to jeden z bardziej rozpoznawalnych dziennikarzy w Polsce.
W książce robi bilans swojego życia.
Urodził się w 1960 r. w Gujanie Angielskiej, małym, kraju w Ameryce Południowej. Zanim w 1985 r. przyjechał do Europy, w swojej ojczyźnie zajmował się polityką.