Budują drogę. W Łapach się cieszą, w Niewodnicy narzekają
Wprowadzone właśnie objazdy budowanej drogi do Łap denerwują okolicznych mieszkańców. Ci z Zalesian skarżą się, że zostali odcięci od świata. Ci z Niewodnicy, że pod ich oknami jeżdżą tiry
Ruch jest u nas niemiłosierny. Pod domami przejeżdżają tiry, które zaraz zniszczą nowy asfalt - mówi Mariusz Leśniewski, który zadzwonił do naszej redakcji.
Martwi się o wyasfaltowaną niedawno drogę, która dzieli Niewodnicę Kościelną i Korycką. Prowadzi ona do rozjazdu na Wysokie Mazowieckie i Łapy. Teraz, w związku z przebudową trasy z Białegostoku do Łap, to trasa objazdu do tych miast.
- Dlaczego właśnie tędy? Drogowcy mogliby zrobić objazd przez Juchowiec. Tamtejsza droga nie jest tak nowa jak nasza - podkreśla Leśniewski.
To nie jedyne zastrzeżenia, jakie okoliczni mieszkańcy zgłaszają pod adresem drogowców. Niemały kłopot mają też mieszkańcy miejscowości Zalesiany. Oni są po prostu odcięci od świata. - Ci którzy mają samochody, jakoś sobie poradzą. Bo pojadą np. przez Klepacze. Co jednak mają powiedzieć pozostali? - pyta Adam Bejda, który zadzwonił do naszej redakcji.
Twierdzi, że najbliższy przystanek, na którym zatrzymują się busy znajduje się między Niewodnicą Kościelną a Korycką. - To 3-4 kilometry od Zalesian. Pół biedy przejść taki kawałek latem, ale co będzie zimą? - zastanawia się pan Adam.
Według niego, problem można bardzo łatwo rozwiązać. - Na przebudowywanym odcinku drogi do Łap wystarczy wprowadzić ruch wahadłowy - uważa.
Jednak dyrektor Podlaskiego Zarządu Dróg Wojewódzkiego Józef Sulima mówi, że to niemożliwe. - Budowane są dwa pasy w jednym kierunku. Nie sposób zrobić tu ruchu wahadłowego - mówi.
A mieszkańcy Zalesian? - Muszą przecierpieć. Nie mają innego wyjścia - mówi twardo Sulima.
Jak długo mają cierpieć, dyrektor Sulima nie chce powiedzieć. W listopadzie ubiegłego roku mówił, że droga do Łap ma być gotowa do 2018 roku.
A co do tirów, które rozjeżdżają nowy asfalt w Niewodnicy? - Mają tu zakaz wjazdu. Zwrócę uwagę policji, by się tym zajęła - obiecuje Sulima. Dodaje, że gdyby nie planowany w tym miejscu objazd, mieszkańcy nadal mieliby żwirówkę. - Czyli coś za coś. A pomysł, by puścić ruch przez Juchnowiec? To znowu tamtejsi mieszkańcy byliby niezadowoleni - podkreśla Sulima.
Kiedy byliśmy na miejscu, mieszkańcy proponowali, by położyć tu chociaż progi zwalniające. - Progi montuje się na drogach osiedlowych, a nie wojewódzkich. Poza tym tam nie ma się gdzie rozpędzić, więc samochody nie jeżdżą zbyt szybko - przekonuje dyrektor.