Budżet Chojnic zaklepany. Dwa głosy przeciw
Uchwała budżetowa przyjęta. Opozycja jej jednak nie poparła.
Nieoczekiwanie sesja zaczęła się od 10 minut przerwy, bo na sali nie było opozycji. Burmistrz Arseniusz Finster zarządził, że wobec tego znaczącego braku w sesyjnym krajobrazie przerwa jest konieczna, bo nie będzie przecież mówił wyłącznie do tych, na których poparcie może liczyć...
Najpierw do sali wkroczyła Marzenna Osowicka, potem Mariusz Brunka. Osowicka spóźnia się często, zresztą tłumaczyła się, że to studencki kwadrans. Brunka z kolei miał mocniejsze usprawiedliwienie, produkował się dla telewizji! Bo Polsat i TV Gdańsk przyjechały zwabione tematem referendum o straży miejskiej.
Najważniejszy punkt sesji to był oczywiście budżet na przyszły rok. Pobłogosławiony przez Regionalną Izbę Obrachunkową, ale opinia była jednak z uwagami.
Burmistrz Arseniusz Finster omówił uwarunkowania, w jakich będą finanse miasta i poinformował, że na dochody będą miały wpływ takie czynniki, jak kwota wolna od podatku, stawka godzinowa czy zapowiedziana reforma oświaty. Dochody i wydatki przedstawił na słupkach, z dumą zapowiadając, że zadłużenie pod koniec przyszłego roku będzie na poziomie 33 proc., a więc całkiem bezpiecznie. Roztoczył wizję wielkich inwestycji, które czekają miasto - budowa węzła integrującego, uporządkowanie deszczówki, budowa obwodnicy zachodniej, poprawa efektywności energetycznej i rewitalizacja fosy oraz murów miejskich.
- Na pierwszy rzut oka to zrównoważony budżet, formalnie poprawny - komentował lider opozycji Mariusz Brunka.
Ale w dalszym ciągu swojej wypowiedzi narzekał, że konstrukcja budżetu jest obarczona sporym ryzykiem, że brakuje pozytywnych bodźców dla rozwoju miasta, że ratusz pokpił sprawę drugiej fabryki Polipolu, czyli nie dopilnował, jak ma wyglądać przetarg, by meblarska firma go wygrała...Wytykał, że nie ma aktywnej polityki prokupieckiej, że inwestycje są wątpliwe, bo rzeczywistość zmienia się z dnia na dzień dramatycznie...
- Czy parę miesięcy temu komuś z nas przyszłoby do głowy, że ktoś wpadnie na pomysł niedrukowania orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego - pytał retorycznie.
Finster odpowiadał, że był burmistrzem i za Millera, i za Marcinkiewicza, i że da sobie radę nawet przy najgorszych pomysłach rządu. Upewniał swojego adwersarza, że kondycja miasta jest bardzo dobra i że trzeba trochę więcej optymizmu, że plany się powiodą. - Dobrze, że mieszkańcy dali mi szansę, bo gdyby pan był na moim miejscu, to co byśmy robili? - pytał.
W sukurs burmistrzowi przyszedł przewodniczący komisji budżetu Andrzej Gąsiorowski, który stwierdził, że jedno, co w Polsce udało się na pewno, to reforma samorządowa. - To realny budżet, dobra baza na kolejne lata - mówił.