Bunt ratowników medycznych. Chcą zarabiać więcej. Czy po Nowym Roku pogotowiu nie zabraknie pracowników?

Czytaj dalej
Fot. Anatol Chomicz
Agata Sawczenko

Bunt ratowników medycznych. Chcą zarabiać więcej. Czy po Nowym Roku pogotowiu nie zabraknie pracowników?

Agata Sawczenko

Ratujemy życie za miskę ryżu - ratownicy medyczni są już sfrustrowani swoimi zarobkami. W większości w pogotowiu pracują na kontraktach. Jak mówią, wypłaty za 120 godzin pracy w miesiącu ledwie wystarcza im na opłacenie ZUS-u i podatki. Dlatego biorą dodatkowe dyżury, nieraz wychodzi im, że pracowali nawet ponad 300 godzin w miesiącu - tylko po to, by mieć za co przeżyć. Nie chcą już tak dłużej żyć. Dlatego, gdy dyrektor ogłosił konkurs ofert na pracę dla ratowników medycznych, wielu z nich podało cenę wyższą niż ta proponowana przez pogotowie. - Za mniej pracować nie będziemy - zapowiadają.

24,50 zł brutto - to cena za godzinę pracy ratownika medycznego z licencjatem. Ci bez licencjatu dostają jeszcze o złotówkę mniej. Większość z nich w białostockim pogotowiu pracuje na kontraktach. To oznacza, że z tego, co zarobią, muszą opłacić ZUS, podatki, kupić stroje do pracy, ale też się podnieść kwalifikacje, bo takie są wymagania. A to też niemało kosztuje. - Ostatnio byłem na forum, za które zapłaciłem ponad 500 zł. Do tego dojazdy. A takich szkoleń, żeby wypełnić limit, muszę w ciągu pięciu lat odbyć z osiem, dziewięć - mówi nam jeden z ratowników.

Aby zarobić na życie, pracują często nawet ponad 300 godzin w miesiącu. - Po opłatach zostaje około 3 tysięcy zł, czasem trochę więcej - mówią ratownicy. Jednak aby dojść to takich zarobków, pracują ponad siły. - Nakładam kurtkę, a dzieci pytają: tata, ty znów do pracy? Nie widzimy naszych rodzin, nie mamy życia prywatnego. A przecież nasza praca to ratowanie życia! - mówi nam jeden z ratowników.

W białostockim pogotowiu na kontraktach pracuje ich około setki. I nie chcą już pracować za marne grosze. Od miesięcy proszą dyrektora o podwyżkę. Bez skutku. Niektórzy chcą przejść na etaty - bo to się bardziej opłaca. Dyrektor też odmawia. Teraz chcą o tę podwyżkę zawalczyć. I postawili sprawę na ostrzu noża.

Bo dyrektor ogłosił nowy konkurs dla ratowników. To standardowa procedura, powtarzana co jakiś czas. Niestety, propozycja zarobków dla ratowników medycznych jest tu znów taka sama jak od czterech lat - 24,50 zł brutto.

Większość z nich (według informacji, jaką dostaliśmy od ratowników, może to być nawet 70 osób) złożyła oferty wyższe od tej zaproponowanej. Chcą zarabiać 32,50 zł brutto na godzinę. - My mamy ludzkie życie w rękach. Czasem pot płynie po plecach, a my walczymy ze śmiercią - opowiadają ratownicy. I uważają, że za taką pracę należy im się godna zapłata. - Jeśli teraz sobie tego nie wywalczymy, nie będzie na to szansy przez kolejne dwa i pół roku, bo tyle ma trwać kolejny kontrakt - mówią.

- Ratownicy już zagwarantowali sobie podwyżki poprzez podpisanie porozumienia z ministrem zdrowia - mówi z kolei Bogdan Kalicki, dyrektor pogotowia. - Od stycznia będą dostawali około 10 zł dodatkowo za godzinę.

Pozostało jeszcze 32% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Agata Sawczenko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.