Zdaniem świadków, poszło o kobiety. Sprawę wyjaśnia komenda wojewódzka. Co się wydarzyło w chełmińskim Hotelu Centralnym?
- W Hotelu Centralnym w Chełmnie policjanci pobili się z uczestnikami wesela - poinformował nas świadek zdarzenia. - Musieli interweniować mundurowi z Bydgoszczy. Zaczęło się od tego, że pijani funkcjonariusze, m.in. komendant, zaczepiali bawiące się kobiety. Weselnicy stanęli w ich obronie.
Barman wezwał policję, ale - zdaniem weselników - ci z Chełmna nawet nie zapytali, o co chodzi. O interwencję poproszono więc bydgoską policję.
- Śledczy z wydziału kontroli od razu pojechali do Chełmna, zwłaszcza że chodziło o tej rangi policjantów - mówi Monika Chlebicz, oficer prasowy KWP w Bydgoszczy. - Wyjaśniają sprawę.
Komendant mówi o szarpaninie
Policjanci zapewniają, że się nie bili, ale sprawą zainteresował się wydział kontroli. Wyjaśnia sprawę.
- Na parterze bawili się weselnicy, a w salce u góry policjanci - mówi nasz informator. - Był komendant i jego zastępcy. Policjanci schodzili na dół, na papierosa. My też tam odpalaliśmy się. Oni zaczęli zaczepiać nasze dziewczyny aż wywiązała się bójka.
W konsekwencji jeden z policjantów miał rozbitą głowę, podobno szyty łuk brwiowy. Na dole była kałuża krwi. Było tak groźnie, że kelner wezwał policję.
Jak mówi, przyjechał patrol, ale nikogo nie wylegitymował.
- Policjanci nawet nie zapytali nas o co poszło - mówi Czytelnik. - Odjechali, nic z tym nie robiąc, a mundurowi bawili się dalej. W końcu ktoś oburzony potraktowaniem przez funkcjonariuszy zdarzenia, w którym uczestniczyło szefostwo interweniujących policjantów, zadzwonił do komendy w Bydgoszczy.
Właściciel hotelu twierdzi, że on zdarzenia nie widział.
- Przyszedłem dopiero, gdy było po wszystkim, uspokajałem jeszcze rodzinę bawiąca się na weselu, ponieważ między nimi też doszło do jakiejś szarpaniny - mówi Marek Główczewski, właściciel hotelu Centralnego. - Nie wiem, o co im poszło. Co do policjantów, oni wynajęli salę u góry zupełnie prywatnie.
Policjanci zaprzeczają, aby się pobili
Komendant chełmińskiej policji nie kryje, że spotkał się z kolegami mundurowymi w hotelu. Zapewnia jednak, iż nie doszło tam do żadnej bójki.
- Byłem w piątek w tym hotelu - potwierdza mł. insp. Marek Majka, komendant powiatowy KPP w Chełmnie. - Ja nie brałem jednak udziału w żadnej bójce.
Doszło do jakiegoś zdarzenia, ale między emerytowanym byłym komendantem chełmińskiej komendy, a jednym z gości weselnych. Nie wiedziałem tego, ale poinformowano mnie o tym. Nie wiem też, co było źródłem tego incydentu.
Komendant nie wyklucza, że na dole hotelu doszło do szarpaniny. Słyszał podniesione głosy, ale krwi ani poranionych osób nie widział.
- Sam nie schodziłem w trakcie trwającego spotkania ani razu na parter, nie słyszałem też nic o tym, by moi koledzy zaczepiali bawiące się na niższej kondygnacji kobiety - dodaje szef policji w Chełmnie. - Ale i do mnie dotarły głosy, że taki był powód zdarzenia. Nie wiem jednak, ile w tym prawdy, trudno to zweryfikować. Pytałem o to kolegę - emeryta, ale mówił, że nic złego nie zrobił, nawet nie użył niewybrednych słów w stosunku do kobiet. Bójki, gdzie ktoś zadaje uderzenia, nie było. Może, bo tego również nie jestem pewny, doszło do szarpaniny. Nikt w całym zdarzeniu nie ucierpiał, nic nie zostało zniszczone, a sprawa zakończyła się na poziomie policyjnej interwencji. Jeden z kelnerów pospieszył się wzywając policję.
Komendant przyznaje zarazem, iż widząc, że sytuacja się zaogniła, postanowił o zakończeniu spotkania trzynastu policjantów.
- Podstawione zostały auta, które rozwiozły policjantów do domów - zapewnia. - Gdy nas już tam od dwóch godzin nie było jeszcze ktoś dzwonił po policję do Bydgoszczy i oczerniał, że to policjanci się biją. A bili się goście weselni. Oficerowie z wydziału kontroli w Bydgoszczy przyjechali tej samej nocy, aby sprawdzić, co się zdarzyło. Żadna z osób nie złożyła do tej pory zawiadomienia na policji, że doszło do naruszenia jej dóbr osobistych. Gdyby ktoś czuł się pokrzywdzony chyba złożyłby zawiadomienie lub skargę?
Świadek zdarzenia twierdzi z kolei, że jeden z mundurowych doznał obrażeń głowy. - Policjant L. ma ranę na twarzy, był szyty - mówi Czytelnik.
Mł. Insp. Marek Majka przyznaje, że ten jego podwładny był na imprezie w hotelu.
- Nie został tam jednak pobity - zapewnia. - Potknął się i upadł, gdy wracał do domu. Gdyby tak było, to on byłby w tej sprawie poszkodowany. Jak zwykli obywatele chcieliśmy towarzysko - prywatnie - spędzić czas, a musieliśmy uciekać jak przestępcy. Nie chcieliśmy zaogniać sytuacji, ale ją zażegnać, dlatego zadecydowałem o naszej ewakuacji stamtąd.
Chcieliśmy porozmawiać z policjantem L., ale komendant nie mógł się z nim skontaktować. Jak mówi, ten przebywa na urlopie w związku z urodzeniem się mu dziecka.
- Wiem, że ma jakąś ranę głowy, rozmawiałem z nim na ten temat, zaprzeczył by doznał jej w wyniku szarpaniny w hotelu - zapewnia Marek Majka.
W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy potwierdzają, że prowadzone są czynności wyjaśniające w tej sprawie.
- Rzeczywiście, w nocy z piątku na sobotę policjanci wydziału kontroli - natychmiast po otrzymaniu informacji o incydencie z udziałem chełmińskich funkcjonariuszy - udali się we wskazane miejsce - mówi Monika Chlebicz, oficer prasowy KWP. - Pojechali do Chełmna od razu - zwłaszcza, że sprawa dotyczyła tej rangi policjantów. Prowadzą czynności wyjaśniające. Wnioski z udziału w incydencie policjantów przedstawią komendantowi wojewódzkiemu. Ustalają co się stało i czy doszło do naruszenia dyscypliny służbowej.
Nie jest pewne czy policja przepyta świadków
Oficer prasowa twierdzi, że nie wie do jakiego rodzaju incydentu wzywali policjantów aż z Bydgoszczy świadkowie zdarzenia i czy była mowa o bójce.
Trzeba dopiero ustalić ilu policjantów ta sprawa dotyczy
- dodaje Monika Chlebicz. - Chcemy wszystko dokładnie wyjaśnić, aby nie pozostawiała ona żadnych wątpliwości. Nie wiem, jak długo potrwają wyjaśnienia - może to być bardzo krótko, a może trwać wiele tygodni.
Nie jest pewne, czy dochodzący prawdy mundurowi zapytają o wersję wydarzeń z nocy z piątku na sobotę też gości weselnych i pracowników hotelu, czy opierać się będę wyłącznie na tym, co powiedzą policjanci.
- Nie wiem, czy przepytane zostaną osoby z zewnątrz - przyznaje Monika Chlebicz.