Burza wokół Jacka Skroka
Jest mi przykro i wstyd za to, jak potraktowano trenera Jacka Skroka. O sprawie huczy w całej Polsce.
Człowiek, który oddał nerkę, aby ratować życie swojego syna i po rekonwalescencji wyrażał gotowość powrotu do pracy, zasługuje na ogromny szacunek. Tymczasem w jego miejsce zatrudnionio nowego szkoleniowca. Być może lepszego od bardzo sympatycznego pana Jacka, bo Włoch Lorenzo Micelli, to fachowiecz niezłej półki, który na trenerce zna się bardzo dobrze, ma dobre CV, a w całym tym zgiełku, jaki się zrobił wokół „sprawy” Skroka, jest Bogu ducha winien.
Opisywane w mediach styl i okoliczności, w jakich informowano swojego pracownika o zmianie był delikatnie mówiąc wysoce niefortunny. Tak się nie robi. Wiadomo nie od dziś, że problemy związane z pracą, które nie dotyczą awansów, do przyjemnych nie należą, dlatego trzeba je komunikować z klasą. Klub połapał się chyba, że zrobił błąd, wydał oświadczenie, w którym zapewnia, że trener Skrok nie został zwolniony, posiada ważny, obowiązujący do maja kontrakt, życzy mu szybkiego powrotu do zdrowia i na ławkę trenerską oraz zapewnia, że wspierał go i wspiera. Dobre i to, ale trzeba i można było zrobić to szybciej, lepiej, przyjaźniej. Gdybym był na miejscu działaczy, to szczyciłbym się takim pracownikiem jak Skrok, bo oddanie narządów -członkowi rodziny czy obcemu człowiekowi - to jest wielka rzecz.
Na sprawie Skroka Developres straci wizerunkowo. Już stracił. Trudno będzie odbudować to, co z takim trudem i poświęceniem budowano przez ostatnie lata robiąc naprawdę dobrą robotę. Brawo za nią. Za Skroka wyrazy szczególnej dezaprobaty. W świat poszły same niedobre komunikaty; obojętnie czy zasłużone, czy nie. Wszystkie media podały, że Skrok oddał nerkę i został zwolniony albo coś w tym rodzaju. I po co wam to było? Panie Jacku, zdrowia życzę. Super z pana gość. Developresowi zaś winszuję rozwagi i samych mądrych decyzji, zwłaszcza kadrowych. Brakuje mi w tej całej sprawie ze strony klubu, mimo wspomnianego oświadczenia, kropki nad „i”
Asseco Resovia pokonała Skrę. Był hit, trochę horroru i radość ze zwycięstwa. „Nie ma lewara na Jędrka Kowala” - napisał mi kolega SMS-a.