Być może już wkrótce w przestrzeń kosmiczną poleci drugi polski astronauta
Polska dysponuje ogromnym potencjałem, jeśli chodzi o przemysł kosmiczny. Możemy stać się istotnym graczem w tym sektorze - mówi prof. Grzegorz Wrochna, prezes Polskiej Agencji Kosmicznej. Już wkrótce Polak może znowu poleci w Kosmos.
W przyszłym roku mija 45 lat od momentu, kiedy gen. Mirosław Hermaszewski został pierwszym - i jak dotąd jedynym - Polakiem w kosmosie. Czy jest szansa, że w najbliższych latach doczekamy się jego następcy?
Taka szansa istnieje, bowiem w 2021 roku Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) ogłosiła nabór na nowych astronautów. Zgłosiło się w sumie 23 tysiące kandydatów z całej Europy, w tym ok. 550 osób z Polski. Przez kilkanaście miesięcy dokonywano gruntownej selekcji tych zgłoszeń, wyłaniając na końcu wąską „grupę finałową”. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że mamy szansę, aby wśród nich znalazł się także kandydat z Polski. Ogłoszenie wyników naboru nastąpi już 23 listopada, dokładnie o godzinie 14.20, w czasie spotkania ministrów państw członkowskich ESA w Paryżu. Wtedy poznamy cztery, pięć, a może sześć nazwisk zwycięzców naboru. Wejdą oni w skład stałego korpusu astronautów ESA. Oprócz tego zostanie też wyłonionych kilku rezerwowych astronautów. Szansa jest więc naprawdę duża i wszyscy mocno trzymamy kciuki za to, że w najbliższych latach kolejny Polak poleci w kosmos.
Wiadomo, jak liczne jest finałowe grono kandydatów, z których wybranych zostanie kilku szczęśliwców?
Nie podano dokładnej liczby, ale spodziewamy się, że może to być kilkanaście osób.
Jak wyglądał sam proces zgłoszeń?
Zainteresowane osoby zgłaszały się indywidualnie do ESA. Miały też obowiązek zachowania w tajemnicy szczegółów rekrutacji - wszystko po to, by każdy miał równe szanse. Taką politykę przyjęła ESA.
Jakie warunki trzeba dziś spełniać, by móc zostać astronautą?
Obecnie wymagania na astronautę różnią się od tych, które obowiązywały w przypadku pierwszych lotów kosmicznych lub w czasach, kiedy w kosmos latał gen. Hermaszewski. Sam opowiadał, że wtedy najważniejsza była sprawność fizyczna i wytrzymałość kandydatów. Poddawano ich bardzo trudnym szkoleniom i testom związanym z wytrzymałością na przeciążenie, z odpornością na różne ekstremalne sytuacje. Dzisiaj znacznie ważniejsze są umiejętności techniczne, naukowe.
Generalnie wśród poszukiwanych kandydatów możemy wyszczególnić trzy grupy. Pierwsza to oczywiście piloci samolotów wojskowych. Drugą stanowią elektronicy, fizycy, którzy potrafią obsługiwać bardzo zaawansowaną aparaturę - bo przecież taka jest zainstalowana na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) - i potrafią przeprowadzać skomplikowane eksperymenty naukowe oraz technologiczne. Natomiast trzecia grupa to szeroko rozumiani medycy. Trzeba dbać o zdrowie astronautów i śledzić wpływ lotów na ich organizmy, ale też coraz więcej badań biologicznych i biotechnologicznych jest prowadzonych w kosmosie. W takim przypadku potrzebna jest obszerna wiedza biologiczna czy medyczna. A zatem te trzy grupy zawodów są chyba w tej chwili najbardziej poszukiwane wśród kandydatów na astronautów.
Jakie są dotychczasowe największe osiągnięcia Polski w kosmosie?
Jest ich naprawdę bardzo dużo. Aparaturę i urządzenia wysyłamy w kosmos już od pół wieku - pierwszy polski sprzęt umieszczono na orbicie okołoziemskiej w ramach radzieckiego programu Interkosmos z przełomu lat 60. i 70. ubiegłego stulecia. Ale prawdziwy rozwój polskiego sektora kosmicznego rozpoczął się w zasadzie dziesięć lat temu, kiedy Polska przystąpiła do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Powstała w naszym kraju nowa, dynamicznie rozwijająca się gałąź gospodarki. W ciągu tej dekady do przetargów ESA zarejestrowało się ok. 400 polskich firm, z których 150 je wygrało. Z tej grupy ok. 30 firm to przedsiębiorstwa stricte kosmiczne, zajmujące się głównie rozwojem technologii kosmicznych, bądź też wykorzystaniem ich na Ziemi.
Czy Polska posiada swoje satelity?
Oczywiście. Na orbitę okołoziemską poleciało dotąd 16 polskich satelitów, z których 11 wciąż krąży nad naszymi głowami. Co więcej, w przyszłym roku cztery polskie firmy i jedna uczelnia mają zamiar wystrzelić swoje własne, kolejne satelity. To właściwie dopiero początek, w następnych latach tego typu urządzeń będzie jeszcze przybywało.
Jakie są zadania polskich satelitów?
Dotychczas wysyłaliśmy w kosmos głównie satelity naukowe, badawcze. Np. satelita zbudowany przez studentów Politechniki Warszawskiej testował tzw. żagiel do deorbitacji. To bardzo ważny projekt, ponieważ na orbicie krążą miliony różnego rodzaju szczątków i elementów, które zagrażają satelitom czy statkom kosmicznym. Te kosmiczne „śmieci” poruszają się szybciej niż kula karabinowa, więc jest to realne zagrożenie. W przyszłości każdy nowy satelita będzie prawdopodobnie wyposażony w urządzenie, które po zakończeniu misji maszyny spowoduje, że wpadnie ona do atmosfery i się w niej spali. Wspomniany żagiel wyłapuje wiatr słoneczny i w ten sposób wyhamowuje satelitę, co w konsekwencji prowadzi do deorbitacji i spalenia się niepotrzebnego już urządzenia w atmosferze. Wszystko po to, by nie „zaśmiecało” ono naszej orbity. Inny przykład - jedna z polskich firm, zajmująca się sztuczną inteligencją, zamierza w przyszłym roku wystrzelić satelitę, dzięki której przetestuje swój procesor i algorytmy sztucznej inteligencji do analizy obrazu z kosmosu.
Obecność w kosmosie polskich urządzeń pozwala nam rozwijać kosmiczne technologie?
W ciągu tych dziesięciu lat współpracy z ESA polskie firmy wypracowały ponad 100 nowych technologii. Są one obecnie wdrażane i będą owocowały konkretnymi produktami i rozwiązaniami, z których będziemy mogli korzystać przez następne lata. Dotyczą one przede wszystkim aparatury, która leci w kosmos - rozmaitych urządzeń pomiarowych, detektorów, urządzeń z dziedziny robotyki, automatyki. Polskie wiertło wwiercało się już przecież w powierzchnię Marsa, a inne wbijało się w kometę. W tej chwili na 24 misje eksploracyjne Europejskiej Agencji Kosmicznej, Polska uczestniczy w 11. Działaliśmy i działamy też oczywiście w misjach NASA.
Jak szybko, w porównaniu z innymi krajami, postępuje rozwój sektora kosmicznego w Polsce?
W tej chwili polski przemysł kosmiczny jest gotowy, by wejść na wyższy poziom. Mam na myśli produkowanie całych systemów, a może nawet całych satelitów na potrzeby krajowe i zamówienia podmiotów zagranicznych. Ostatnio, przy okazji świętowania 10-lecia obecności Polski w strukturach ESA, do Polski przyjechali prawie wszyscy dyrektorzy departamentów ESA wraz z dyrektorem generalnym. Rozmawialiśmy o możliwości zaangażowania polskich firm oraz instytucji naukowych w programy ESA. Okazało się, że faktycznie istnieją możliwości budowania przez polskie podmioty już całych satelitów.
Czy obecność krążących nad naszymi głowami polskich satelitów wpływa na nasze codzienne życie?
Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak często w życiu codziennym korzystamy z technologii kosmicznych. Każdy używa nawigacji czy telekomunikacji - prawie każdy program telewizyjny, który do nas dociera, przechodzi przez satelity. Coraz częściej również internet jest dostarczany za ich pośrednictwem. Ale jeszcze większe zastosowanie ma dziś obrazowanie Ziemi z kosmosu. Przykładem może być choćby wojna na Ukrainie - ogromnym atutem wojsk ukraińskich jest właśnie to, że dysponują znakomitym rozpoznaniem z satelitów różnych państw, które udostępniają im swoje obrazy. Satelity są nieocenione również w rozmaitych sytuacjach kryzysowych, gdy mamy do czynienia z naturalnymi klęskami żywiołowymi, jak choćby pożar w Puszczy Białowieskiej - tylko dzięki zdjęciom satelitarnym strażacy wiedzieli, gdzie jeszcze płonie ogień, gdzie mogą dojechać, a gdzie droga jest odcięta. Dane satelitarne są dziś też z powodzeniem wykorzystywane w rolnictwie. Są już polskie firmy, które podpisały kontrakty z dużymi gospodarstwami rolnymi i dostarczają im informacje potrzebne do planowania nawadniania, nawożenia czy oprysków. Zastosowań obserwacji Ziemi z kosmosu jest bardzo dużo.
Wygląda więc na to, że nowoczesne państwo wręcz nie może się rozwijać bez kosmicznych technologii.
Dokładnie tak. I tutaj mamy dwie możliwości. Możemy te nasze potrzeby zaspokoić sami, inwestując dziś w polski przemysł kosmiczny. Jeśli jednak tego nie zrobimy, za kilka-kilkanaście lat będziemy musieli płacić ciężkie pieniądze firmom zagranicznym za dostarczenie gotowych rozwiązań, aby - mówiąc wprost - nie stać się krajem zacofanym i nie stracić wszelkich przewag konkurencyjnych. Znajdujemy się więc w momencie absolutnie przełomowym dla naszego kraju. Dzisiaj nie tyle możemy, co wręcz powinniśmy zainwestować w przemysł kosmiczny. Należy też jak najmocniej zachęcać młodych ludzi, by wiązali swoje kariery z sektorem kosmicznym.
I tutaj kluczową rolę odgrywa właśnie Polska Agencja Kosmiczna (POLSA)?
Polska Agencja Kosmiczna istnieje m.in. właśnie po to, by takie działania prowadzić. Ale bardzo mocno skupiamy się również na wspieraniu naszych jeszcze w większości małych firm i pomaganiu im w uzyskiwaniu kontraktów z ESA. Następnie służymy pomocą, by technologie, które tam rozwiną, można było sprzedawać także na innych rynkach. Organizujemy różne misje gospodarcze - byliśmy z naszymi polskimi firmami w Chile, w Argentynie, w USA. W przyszłym roku wybieramy się do Australii. Regularnie jeździmy na targi przemysłu kosmicznego do Bremy, a także uczestniczymy w największym wydarzeniu kosmicznym świata, jakim jest Międzynarodowy Kongres Astronautyczny.
W jaki jeszcze sposób POLSA wspiera polskie firmy?
Organizujemy różne kursy, szkolenia, konkursy itd. Najkrócej rzecz ujmując, naszą rolą jest integracja - analizujemy, jakie są potrzeby państwa, społeczeństwa oraz jakie są osiągnięcia naukowe, nowe technologie i zachęcamy firmy oraz umożliwiamy im wykorzystanie zdobyczy nauki właśnie do zaspokajania potrzeb społeczeństwa i państwa. Naszą rolą jest też łączenie firm i instytucji naukowych, by mogły realizować duże programy, w których pojedyncze podmioty nie dałyby sobie rady. Ogromna rola POLSA jest związana także z propagowaniem w społeczeństwie wiedzy na temat tego, jak bardzo potrzebne są nam technologie kosmiczne i jak znakomicie radzą sobie w tym sektorze Polacy. Jedna z polskich firm wygrała np. przetarg na utworzenie i prowadzenie jednego z czterech unijnych centrów danych systemu obserwacji Ziemi Copernicus dla ESA. Później wygrała też przetarg na stworzenie centrum narodowego tych danych dla Niemiec. To szalenie prestiżowe kontrakty. Coraz więcej polskich firm zdobywa tego typu umowy.
Czy w takim razie polskie firmy posiadają potencjał, by stać się wielkimi, globalnymi graczami, jak np. - zachowując oczywiście wszelkie proporcje - Space X?
Zdecydowanie tak. Space X zyskała sławę i rozgłos na świecie, ponieważ buduje rakiety, a więc urządzenia robiące wrażenie swoimi ogromnymi rozmiarami. Trudniej zdobyć sławę, budując miniaturowe czujniki czy pisząc kluczowe dla misji oprogramowanie. Notabene w Polsce też istnieje firma, która już buduje rakiety - póki co takie, które mają latać w kosmos, ale jeszcze nie wchodzić na orbitę. Ale to też jest bardzo potrzebne, bo po wyłączeniu silników przez kilka minut na pokładzie takiej rakiety jest prawie zerowa grawitacja, co umożliwia prowadzenie rozmaitych eksperymentów technicznych i biologicznych. Jest to bardzo dobry biznes. Natomiast wielkie kariery, choć może mniej „medialne”, niż Space X, ale równie ważne, robią też firmy zajmujące się np. danymi pozyskiwanymi w kosmosie. Ten kierunek w Polsce rozwija się bardzo dynamicznie i myślę, że wchodzimy w tym aspekcie do czołówki światowej. Podobnie jest w przypadku opracowywania rozwiązań teleinformatycznych - polska firma opracowała chyba najlepszy na świecie transponder do transmisji satelitarnej danych. Jako POLSA prowadzimy rozmowy z ESA i z niemiecką agencją kosmiczną DLR, aby zastosować ten polski transponder w ich programach. Tego typu przykłady można mnożyć.
Ludzkość jest obecna w kosmosie od ponad 60 lat, ale czy można stwierdzić, że właśnie dziś jesteśmy świadkami przełomowego momentu w historii astronautyki i kosmonautyki?
Absolutnie tak. I dlatego tak ważne jest, by ten moment jak najlepiej wykorzystać. Porównałbym obecną sytuację do tego, co działo się z internetem w latach 90. Jeżeli w tej chwili wejdziemy mocno na rynek kosmiczny, jeśli nasze firmy dostaną wsparcie do rozwoju, to mamy szansę zrobić gigantyczny skok, który będzie procentował przez następne dekady.
Wydaje się również, że czeka nas druga epoka kolonizacji - tym razem nie nowych kontynentów, a ciał niebieskich.
Powiem więcej - jako ludzkość już wkroczyliśmy w tę epokę. Pojawia się tu jednak ważny problem. Międzynarodowe prawo kosmiczne zakłada, że wszystkie ciała niebieskie i cała przestrzeń kosmiczna są wspólną własnością wszystkich ludzi. Ale jeśli np. Stany Zjednoczone lub Chiny założą stałą bazę na Księżycu, to czy każdy będzie mógł do niej wejść i robić w niej, co będzie chciał? Oczywiście nie. Na forum ONZ trwają więc prace nad uszczegółowieniem prawa międzynarodowego w tym zakresie. POLSA też w tych pracach uczestniczy.
Można jednak zakładać, że o ogólnoświatowe porozumienie w tej kwestii nie będzie łatwo.
Dlatego właśnie Stany Zjednoczone zaproponowały deklarację Artemis Accords - jest ona niezbędna do realizacji programu Artemis, którym wszyscy się w tej chwili emocjonujemy, czyli powrotu człowieka na Księżyc. Artemis Accords to deklaracja dobrowolna. Jej sygnatariusze zobowiązują się do „przyzwoitego” zachowania na Księżycu. Oznacza to, że będziemy mogli na srebrnym globie zbudować swoją bazę i traktować ją jako przestrzeń naszych działań, ale zarazem zobowiązujemy się, że nie będziemy niszczyć cudzych instalacji i nie będziemy przesadnie ekspansywni. Polska, jako jedno z pierwszych państw, podpisała tę deklarację - miałem przyjemność zrobić to dwa lata temu w Dubaju w obecności Pam Melroy, wiceszefowej NASA. To otworzyło nam drzwi do współpracy ze Stanami Zjednoczonymi w programie Artemis.
Jak wygląda ta współpraca?
W pierwszym statku w ramach tej misji znajdują się czujniki promieniowania, wykonane przez Instytut Fizyki Jądrowej z Krakowa, który od lat specjalizuje się w badaniu wpływu promieniowania na organizmy ludzkie. Są też czujniki podczerwieni polskiej firmy Vigo System do monitorowania stanu atmosfery w module załogowym. Ale spodziewamy się, że będzie tego dużo, dużo więcej. Kilka miesięcy temu w Londynie na warsztatach organizowanych przez NASA sygnatariusze Artemis Accords zastanawiali się nad tym, jakie mają być szczegółowe cele tego programu - gdzie będą zbierane próbki z Księżyca, kto je zbierze, kto przewiezie, kto będzie badał itd. To wszystko było przedmiotem żywej dyskusji. W tej chwili decyzje są finalizowane i nastąpią rozmowy z partnerami NASA, w tym z Polską Agencją Kosmiczną.
A czy Polska planuje wysłanie na Księżyc np. sondy?
Prowadzimy konsultacje z 25 polskimi instytucjami i firmami, rozmawiamy także z NASA oraz ESA na temat możliwości zrealizowania misji naukowo-badawczo-technicznej na Księżycu. Jeżeli jako ludzkość chcemy budować stałe bazy na srebrnym globie, to musimy wiedzieć, jakie jest tam środowisko, co tam można znaleźć, co wydobyć i co z tego zrobić. Dlatego myślimy o wysłaniu na Księżyc niedużego łazika - powiedzmy o wadze 10-20 kilogramów. Byłby to w pełni polski łazik - wyniesiony przez amerykańską rakietę - który mógłby pobierać próbki oraz analizować i mapować teren. Oczywiście taka misja wymaga czasu, potrzeba mniej więcej siedmiu lat na jej przygotowanie. Ale jest zupełnie możliwa do zrealizowania przez nasz kraj.
Jak daleko od Ziemi wysyłane były lub będą urządzenia skonstruowane i zbudowane w Polsce?
Te 24 misje ESA, o których wspomniałem, są kierowane praktycznie do wszystkich ciał układu słonecznego. Na prawie połowie z nich jest polska aparatura. Nasze urządzenia latały już w zasadzie na wszystkie większe obiekty układu słonecznego i na pewno będziemy to kontynuować - nie tylko przy okazji misji na Księżyc czy Marsa. Bardzo ciekawy jest program badania księżyców odległych planet - Jowisza czy Saturna. Znajdują się na nich olbrzymie ilości wody i jest możliwe, że ciepło emitowane z wnętrza niektórych z tych księżyców tworzy warunki, w których być może jest zdolne powstać życie.
Kiedy rozpoczną się te misje?
Pierwsza ma wystartować z Ziemi w roku 2033 i dolecieć do miejsca docelowego w 2043 roku. Na wyniki poczekamy więc pewnie kilka dekad. Przygotowując tego typu misje, pracujemy dla przyszłych pokoleń.
[video]35191[/video]