Bydgoscy przedsiębiorcy sami budują swoją tarczę antykryzysową
„Zamów owoce, przywieziemy je pod twoje drzwi". „Zepsute auto? Zadzwoń, odbierzemy, naprawimy i odstawimy pod dom". „Kup bilet dziś i wykorzystaj, gdy minie epidemia". Bydgoscy przedsiębiorcy sami budują swoją tarczę antykryzysową.
Aby przetrwać, przedsiębiorcy szukają planu B na prowadzenie swoich firm. Kto może, rozwija ofertę internetową, inni całkowicie zmieniają profil działalności. Dla niemal wszystkich największe wyzwanie to wypłata wynagrodzeń pracownikom, ale sen z powiek spędza czynsz, raty kredytu i leasingu.
Jak radzą sobie bydgoscy przedsiębiorcy?
„W związku z zaistniałą sytuacją świadczymy usługę Door to door. Bezpłatnie zabieramy spod państwa domu zepsuty samochód i przywozimy naprawiony. Zadzwoń i sam się przekonaj" - ogłasza się w sieci Andrzej Mikrut, który prowadzi warsztat i zatrudnia pięć osób. - Uruchomiłem tę ofertę przed tygodniem i dotąd miałem trzy takie zlecenia - mówi. - Ludzie się chyba wystraszyli, pozamykali, rezygnują ze wszystkiego, z czego tylko mogą. Dziś mam 90 proc. mniej klientów niż jeszcze 2-3 tygodnie temu, przed wprowadzeniem kolejnych obostrzeń w związku z epidemią. Nie chcę zwalniać nikogo z mojej załogi. Gdyby przedsiębiorcy wybrali takie rozwiązanie, wszystko runęłoby od razu. Postanowiłem, że to, co uda się wypracować skonsumujemy wszyscy, solidarnie, choć małymi łyżeczkami. Trzeba było obniżyć pensje, ale zespół wykazał się zrozumieniem.
Kryzys nie minie od razu, gdy minie epidemia
- Nasi pracownicy i współpracownicy to nasi przyjaciele, dlatego o żadnych zwolnieniach nie myślimy, a zespół to blisko 30 osób - mówi Adam Bujny, współwłaściciel Muzeum Mydła i Historii Brudu. - Kwiecień, maj i czerwiec to dla nas czas, w którym zarabialiśmy na siebie na cały rok, aż do kolejnego marca, bo w tym właśnie okresie odwiedzały nas szkolne wycieczki, wtedy było też najwięcej indywidualnych odwiedzin. W tym roku sezonu nie będzie, więc skutki tej sytuacji będziemy odczuwali jeszcze wiele miesięcy.
Muzeum zamknięte, ale praca wre. Powstał już pierwszy film - odwiedziny w muzeum online. W biletowanym wydarzeniu wzięło udział ponad 500 osób.
- Teraz skupiamy się na dostosowaniu oferty produkcji mydeł do potrzeb: niewielu pyta dziś o piękne, eleganckie mydełka, poszukiwane są proste, antybakteryjne - mówi Adam Bujny. - Pracujemy więc koncepcyjnie, całe dnie, zupełnie tak, jak wtedy, gdy muzeum ruszało.
Właściciele muzeum wystąpili o odroczenie płatności do ADM-u, ratusza, Urzędu Skarbowego, ZUS-u. Na odpowiedzi czekają. Pomoc tu i teraz dał im właściciel wynajmowanej przez nich hali produkcyjnej, z którym porozumieli się w kwestii wysokości czynszu na czas kryzysu.
Zapłać dziś, skorzystaj później
Vouchery na swoje usługi sprzedają też inni przedsiębiorcy. Podobną ofertę szykuje Park 17. Bilety są tańsze niż te, które można kupić na miejscu, gdy park trampolin działa, a będzie je można wykorzystać nawet przez rok.
- Nawet jeśli uda nam się skorzystać z pomocy, jaką daje rządowa Tarcza antykryzysowa, na odpowiedzi od konkretnych instytucji trzeba będzie czekać, a pensje trzeba wypłacać na bieżąco - mówi Anna Buszman, menedżerka Parku 17 w Bydgoszczy. - Dlatego intensywnie pracujemy nad rozwiązaniami, które pomogłyby nam przetrwać, stąd własnie pomysł na vouchery. Dużą pomocą jest dla nas obniżka ceny dzierżawy obiektu od prywatnego właściciela. Pomocni są też nasi goście: wiele osób, które planowały zorganizować u nas urodziny dla swoich dzieci w marcu i kwietniu, nie chciało wcale zwrotu zaliczki, a wydarzenia przełożyli na kolejne miesiące. Głównie dla nich chcemy przetrwać. Ale i dla pracowników, zatrudniamy 35 osób. Nie obyło się bez obniżki wynagrodzeń. Pojęcia nie mamy, co przyniesie jutro, ale najważniejsze jest dla nas utrzymanie pełnego składu.