Fot. Urząd Miasta Warszawy Bydgoszcz jest wśród 10 polskich miast, które żądają zwrotu kosztów poniesionych na reformę edukacji.
Miasto Bydgoszcz domaga się od Skarbu Państwa zwrotu pieniędzy wydanych na wdrażanie reformy edukacji. Chodzi o blisko 3,5 mln zł wydane na ten cel w 2017 roku, ale na tym nie koniec.
Już w marcu br. informowaliśmy, że miasto chce dochodzić swoich roszczeń. We wtorek (21 maja) ratusz postawił kropkę nad „i”. Iwona Waszkiewicz, zastępca prezydenta Bydgoszczy, wraz prezydentami 9 największych miast (m.in. Warszawy, Gdańska, Wrocławia czy Łodzi), które są zrzeszone w Unii Metropolii Polskich, złożyła w Ministerstwie Finansów wezwanie do zapłaty za „deformę” edukacji na łączną kwotę ponad 103 mln zł. To pieniądze, które samorządy wydały w związku z wygaszaniem gimnazjów i przekształceniem szkół do potrzeb 8-letniej podstawówki.
Pójdą nawet do sądu
Wezwanie do zapłaty dotyczy 2017 r. Ratusz poniósł wówczas największe koszty. Na wdrożenie zmian w ustroju szkolnym przeznaczył prawie 4,2 mln zł, a środki otrzymane z MEN wyniosły jedynie 639.853 zł. Bydgoszcz na razie chce zwrotu 3.479.840,80 zł.
Z dalszej części artykułu dowiesz się:
- ile Bydgoszcz wydała w ubiegłym roku na edukację
- czy wcześniejsze zakończenie roku szkolnego stanowi problem dla bydgoskich szkół
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień