Bydgoski szpital Jurasza z powodzeniem przeprowadza przeszczepy komórek krwiotwórczych
Rozmowa z prof. Janem Styczyńskim, konsultantem krajowym w dziedzinie onkologii i hematologii dziecięcej, kierownikiem pracowni onkologii klinicznej Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. Antoniego Jurasza.
W dziedzinie transplantologii szpital Jurasza…
- Jest się już czym pochwalić. W tym roku minie 15 lat od pierwszego przeszczepu. Wykonaliśmy już prawie 400 przeszczepów, co jak na ośrodek pediatryczny, jest bardzo dużo. Jesteśmy na drugim miejscu w Polsce, najwięcej wykonuje Wrocław - około 80, my około 30-35 zabiegów rocznie. Za nami są: Poznań, Lublin i Kraków.
A rezultaty?
- Są porównywalne z europejskimi, co oznacza, że 60 procent pacjentów żyje. To dużo i mało. Mało, bo chciałoby się, żeby było 100 procent, dużo bo prawdopodobnie bez przeszczepów ci pacjenci umarliby.
Niektórzy twierdzą, że w Polsce są niskie standardy.
- Nie zgadzam się z tą opinią. Musiałbym znać jakiś konkrety, żeby móc z tym polemizować. Na pewno w Polsce przeznacza się mniej pieniędzy na pojedynczy przeszczep w stosunku do innych państw europejskich. Mimo to wyniki są porównywalne. To zasługa dobrze pracujących zespołów przeszczepowych i tego, że ich członkowie mają taką samą wiedzę i umiejętności jak osoby pracujące w podobnych zespołach funkcjonujących w krajach europejskich.
To jedna z najbardziej dynamicznie rozwijających się metod?
- Tak. Dzięki temu pojawia się bardzo dużo możliwości wykonywania terapii komórkami macierzystymi w innych chorobach niż typowe wskazania typu nowotworowego. Są pacjenci, którzy mają choroby nieuleczalne lub mało uleczalne. Myślę tu o chorobach neurologicznych. Tacy chorzy szukają każdej metody. W tym roku odbył się zjazd towarzystwa transplantacyjnego w Lizbonie. Tam uznano za najbardziej postępową pracę, która prezentowała wyniki leczenia przeszczepami pacjentów ze stwardnieniem rozsianym. Jest to eksperyment, ale on metodami naukowymi pokazuje już, że są istotne szanse na leczenie tej choroby nowymi terapiami. Przeszczepienie komórek krwiotwórczych może zahamować rozwój tej choroby. Nie poprawić, ale zahamować.
A dzieci?
- Standardowe działania obejmują choroby nowotworowe typu białaczki i niewydolności szpiku, typu: anemia aplastyczna, wrodzone zespoły niewydolności szpiku, niektóre guzy lite, niektóre choroby metaboliczne i niektóre, wrodzone choroby odporności. Natomiast, nie wykonujemy terapii komórkami macierzystymi w chorobach neurologicznych, dotyczy to na przykład mózgowego porażenia dziecięcego. Takie próby się robi ale na efekty trzeba jeszcze poczekać. Pojawiają się informacje o tym, że gdzieś uzyskano poprawę i to daje nadzieję. Jest to kierunek badawczy.
Najlepsze rezultaty osiąga się w?
- Chorobach, które dotyczą bezpośrednio szpiku a nie są chorobami nowotworowymi, czyli wszelkie zespoły wrodzone i nabyte niewydolności szpiku i związane z tym niedobory odporności. W takich przypadkach szanse na wyleczenie sięgają nawet 90 procent. Natomiast jeśli chodzi o nowotwory, to nie da się tego tak prosto ująć. W takich przypadkach bardzo dużo zależy od tego jaki rodzaj nowotworu, w jakiej jest fazie, czy to pierwsza remisja, czy kolejna. Dużo zależy też od tego jakie jeszcze choroby ma pacjent i w jakim jest wieku. Tu wyniki są od 40 do 90 procent skuteczności terapii. Rodzaj dawcy ma ogromne znaczenie.
Trwa akcja pozyskiwania dawców, Pan również jest dawcą.
- Tak. W transplantologii obowiązuje zasada: nie ma dawcy, nie ma transplantacji. Oczywiście w transplantologii mamy grupę chorych, których leczymy autologicznie, czyli komórkami własnymi. Natomiast tam, gdzie jest potrzebny dawca kluczową sprawą jest to, czy i kiedy go znajdziemy, czy jest on spokrewniony z chorym, czy nie...
Ale ludzie ciągle się boją.
- Nie należy się bać, ponieważ w byciu dawcą nie ma niczego, czego można się bać. Co więcej, wymyślono dwie powszechne i różne metody oddawania komórek ze szpiku i krwi obwodowej. Potencjalni dawcy najbardziej boją się znieczulenia i pobrania komórek z kości biodrowych. Dziś, tak naprawdę, ponad 90 procent dawców oddaje komórki z krwi obwodowej. Bez znieczulenia, bez bólu. Taką też metodą ja oddawałem komórki.
Ilu osobom Pan pomógł?
- Jednej. Przyjmuje się, że jeden dawca przekazuje komórki maksymalnie dwóm innym osobom, to niepisana zasada ochrony dawcy.