Był czarny protest, będzie strajk kobiet [zdjęcia]
W sobotę w Warszawie przed Sejmem pikietowały setki zwolenników aborcji. W poniedziałek w całym kraju strajk generalny kobiet.
Wszystko wskazuje na to, że zdecydowanie większą skalę niż sobotnia pikieta przed Sejmem przybierze Ogólnopolski Strajk Kobiet przeciw wprowadzeniu całkowitego zakazu aborcji. W demonstracji udział wezmą również pracownice przychodni, o czym poinformowały na portalach społecznościowych. 3 października po godz. 15 w stolicy tysiące kobiet zbiorą się przy placu Zamkowym w Warszawie i przejdą ulicami miasta, a już od rana, głównie w okolicach Pałacu Kultury i Nauki, odbędzie się kilka wydarzeń towarzyszących marszowi. Podobne protesty są zaplanowane we wszystkich większych miastach w całej Polsce, wrażenie robi też liczba zapowiedzianych akcji, które w ramach strajku odbędą się za granicą. W niedzielę po południu potwierdzonych było aż 53 wydarzenia na trzech kontynentach: w Europie, Ameryce Północnej i Australii.
Jak informują organizatorki, ich inicjatywa wzoruje się na kobietach z Islandii które 41 lat temu sparaliżowały swój kraj, robiąc jednodniowy protest ostrzegawczy przeciwko ograniczaniu ich praw. Namawiają do brania urlopu na żądanie, urlopu bezpłatnego i każdej innej legalnej możliwości do niepójścia do pracy i na uczelnię. Zamiast tego proponują udział w spotkaniach, happeningach i aktywności publicznej, najlepiej w czarnym stroju. „CHCĄ ODEBRAĆ KOBIETOM PRAWA! Nie godzimy się na to! Zróbmy im #czarnyponiedzialek” - głosi główne hasło organizatorów.
Swego rodzaju preludium do poniedziałkowej akcji był weekendowy Czarny Protest przed Sejmem. Zgromadzony na ulicy Wiejskiej tłum gęstniał już od południa, a po godzinie 13 mógł liczyć około tysiąca osób. Niewiele, biorąc pod uwagę sobotę, korzystną pogodę i sporą mobilizację wielu stowarzyszeń i partii politycznych. Wśród uczestników były flagi i akcesoria Partii Razem, .Nowoczesnej i KOD, pojawiły się też posłanki PO. Najbardziej widoczni byli jednak przedstawiciele SLD, występujący pod szyldem Inicjatywy Polskiej. Przez ostatnie miesiące organizacja, której lideruje Barbara Nowacka, w ramach akcji „Ratujmy Kobiety” zgromadziła 250 tys. podpisów pod projektem ustawy liberalizującej obowiązujące prawo aborcyjne. W lipcu wpłynął on do Sejmu, a we wrześniu został poddany pod obrady. Mimo obietnic rządzących, że zostanie rozpatrzony, odrzucono go już w pierwszym czytaniu. „Hańba, hańba, po trzykroć hańba!” - krzyczała Nowacka ze sceny, wspominając decyzję parlamentarzystów.
W piątek wieczorem na antenie Polsat News marszałek Senatu Stanisław Karczewski zapowiedział, że senatorowie PiS pracują nad mniej restrykcyjną ustawą. Nieoficjalnie projekt zezwala na aborcję w przypadku poczęcia w wyniku gwałtu oraz zagrożenia życia matki. - Jarosław Kaczyński mógł przestraszyć się skali naszego protestu i próbuje złagodzić stanowisko w tej sprawie. Ale jest już za późno, my się nie zatrzymamy - mówił AIP Joński. Do prac w komisjach sejmowych został skierowany natomiast projekt „Stop aborcji”, zakładający całkowity zakaz aborcji - pod karą więzienia dla matki i lekarza wykonującego zabieg, choćby ciąża zagrażała życiu kobiety. Jak przekonywał w rozmowie z Agencją Informacyjną PolskaPress (AIP), jej partyjny kolega Dariusz Joński jako mężczyzna czuje obowiązek występować w obronie kobiet. - Nie pozwolę, żeby ktokolwiek poniżał kobiety, a próbuje się to robić. Trzeba zatrzymać tych religijnych fanatyków - mówił.
Na marszu nie zabrakło zgrzytów. Wicemarszałek Sejmu Joanna Scheuring-Wielgus występując na scenie zaczęła skandować: „Dość dyktatury kobiet!”. Z kolei posłanka PO Joanna Mucha została zakrzyczana podczas próby przekonania zgromadzonych, że mimo szacunku do tzw. kompromisu aborcyjnego, Platforma jest teraz po ich stronie. „Gdzie byliście osiem lat?” - krzyczeli jedni protestujący, inni gwizdali i buczeli.
Autor: Maciej Deja