
Do 100 proc. zbiorów tytoniu i rzepaku zniszczył grad, który przeszedł przez gminę Końskowola. Rolnicy szacują straty. W wielu gospodarstwach sięgają one nawet kilkuset tysięcy złotych.
- Zniszczenia są ogromne. Wciąż szacujemy straty, ale już widać, że niemal zupełnie zniszczony jest tytoń i rzepak. To czas przed zbiorami, więc wielu rolników z naszego terenu jest na granicy załamania nerwowego - mówi Janusz Próchniak, radny gminy Końskowola.
Wszystko przez grad, który spadł na pola sadowników i rolników z gm. Końskowola. Ulewa trwała kilkanaście minut. - Pas chmur miał szerokość ok. dwóch kilometrów i przeszedł głównie nad polami z tytoniem i nad szkółkami roślin ozdobnych. Kule lodu były wielkości śliwek. Takiej burzy nie widzieliśmy tu nigdy - twierdzi Stanisław Gołębiowski, wójt Koń-skowoli.
Grad zniszczył całe plony. Ludzie są na granicy załamania - mówi Janusz Próchniak
Najstraszniejszy był jednak krajobraz, który na swoich polach zobaczyli rolnicy z tamtego regionu.
- Liście są zupełnie zniszczone. Został suchy kij, więc nie ma czego zbierać. Komisja ma u nas szacować straty, ale nie wiem, co dalej zrobimy - mówi pani Marzena, na której polach rósł tytoń.
Wkrótce ma się okazać, jakie wsparcie rolnicy otrzymają od Ministerstwa Rolnictwa. - Pomoc rządowa jest uruchamiana w przypadkach skrajnych, gdy wielu rolników traci co najmniej 70 proc. danej uprawy. Na bieżąco otrzymujemy informacje od komisji gminnych, które szacują straty na miejscu - tłumaczy Radosław Brzózka, rzecznik wojewody lubelskiego.
Dla wielu rolników pieniądze od ministerstwa to jedyne źródło pomocy po katastrofie. Z prostego powodu - większość pokrzywdzonych nie ubezpieczyła swoich pól.
- Przypominamy o obowiązku ubezpieczeń, zwłaszcza jeśli korzysta się z dopłat bezpośrednich. Rolnicy mają wtedy obowiązek ubezpieczenia 50 proc. upraw i zwierząt - mówi Brzózka.
Jednak tylko kilku rolników z tego terenu posiada ubezpieczeni - z powodu wysokich kosztów. - Przy kilku hektarach pola to kilka tysięcy złotych, zwłaszcza tytoń jest bardzo drogi - tłumaczy Próchniak.
Pomoc może nadejść, ale dopiero w następnym sezonie. Rolnicy i sadownicy, dzięki nowym przepisom, będą mogli ubiegać się nawet o 75 proc. dofinansowania do ubezpieczenia.
Rolnicy na sejmiku
Na poniedziałkowej sesji Sejmiku Województwa Lubelskiego radni przyjęli apel w sprawie sytuacji rolników. - Mieliśmy trzy fale mrozów, nawet po 8-9 st. Celsjusza - mówił Krzysztof Cybulak ze Związku Sadowników RP.
Jak twierdził Cybulak, na plantacjach czereśni, wiśni czy śliwek straty sięgały 90 procent owoców, a zbiory malin będą w tym roku mniejsze o ok. 30 procent. - To się nie zdarza, ale ludzie muszą brać kredyty „kryzysowe” na przeżycie. Oczekujemy przyspieszenia działań pomocowych. Ludzie mają naprawdę nóż na gardle - podkreślał sadownik z gminy Łaziska. Na sali pokrzywdzonych przez mrozy było jednak więcej. - Z 70 hektarów czereśni zebrałem dwie łubianki. Jak mam za to przeżyć? - pytał Tomasz Solik, sadownik i radny z klubu PiS.