Był odlotowy seks, a nie gwałt
36-letnia kobieta twierdziła, że padła ofiarą napaści seksualnej dwóch znanych sobie mężczyzn. Sąd Okręgowy w Krakowie nie dał wiary jej zeznaniom i prawomocnie uniewinnił oskarżonych
Z zeznań Barbary B.: „Początkowo próbowałam się wyrywać, ale nie byłam w stanie nawet ich zadrapać, ugryźć, miałam połamane paznokcie. Gęba na siłę mnie wziął i zaczął ze mną kopulować, a w tym czasie byłam trzymana za ramiona i ręce przez Kusego. Nastąpiła zmiana. Gęba mnie trzymał, a Kusy miał ze mną pełny stosunek. Ja ich powstrzymywałam słowami: zostaw, przestań, ale bardzo nie krzyczałam. To był gwałt zbiorowy”.
Kilka miesięcy później okazało się, że ta relacja to bujda.
Znana w okolicy
O Barbarze B. (inicjał zmieniony) miejscowe chłopy nie miały najlepszego zdania. Na przedmieściach powiatowego miasteczka pod Krakowem krążyły barwne opowieści, możemy zdradzić, że w części prawdziwe. Jak na swoje 36 lat, trzymała się świetnie. Blond włosy, ładne nogi. Inne atrybuty kobiecości ledwie się mieściły w miseczce rozmiar D. Na ich widok mężczyźni wciągali brzuchy i prężyli mięśnie, bo liczyli, że Baśka spojrzy łaskawszym okiem. Czasem spoglądała.
Miała opinię rozrywkowej. Postawić jej wódkę mógł każdy, wtedy przebierała w ofertach i godziła się nawet na konsumpcję w mieszkaniu sponsora. Szybko zrodziła się fama, że po jej wizytach panowie dostrzegali brak gotówki, pierścionka, drobnego bibelotu. To jednak było ryzyko wkalkulowane w relacje damsko-męskie. Kawalerowie nie przywiązywali do tego znaczenia, bo zyski z wizyty Baśki były niewspółmierne do strat finansowych.
Żonaci też jej wybaczali ten sposób działania. Większy kłopot by był, gdyby coś u nich nieopatrznie zostawiła w mieszkaniu, bo mogłoby to przykuć uwagę najlepszych detektywów w spódnicy, czyli żon.
W jedno popołudnie chłopy popijały trunki u Romka, popularnie zwanego „Dziadkiem” (to nierzadka ksywa dla emerytów po 70-tce). Zdążył się pochwalić, że Baśka obdarzyła go swoimi wdziękami, ale biesiadnicy skwitowali to śmiechem i uwagą, że marzyć każdemu wolno. Nagle pojawiła się i bohaterka dnia.
Zaprosiła do siebie Kusego i Gębę. Ten drugi - niski, krępy 32-latek - miał jej zrobić tatuaże, bo znał się na tym zawodowo. Ten pierwszy - szczupły 51-latek - nie krył, że ma przy sobie sporą sumkę. Obaj poszli bez szemrania na jedno skinienie Baśki.
Jej aktualny chłopak, Marcin, wyszedł do roboty i nie miał pojęcia, co się dzieje pod jego nieobecność. Kusy zezna potem, że Baśka pierwsza zaproponowała seks za pieniądze, bo „chata jest wolna, a partner w pracy”. Pobaraszkowali we troje bez krępacji, wypili wódkę i tyle. O zapłacie nie było już mowy. Baśka później zaprzeczała, aby doszło do intymnego zbliżenia, ale nie wyparła się, że obu panów do siebie zaprosiła.
Wizyta u Kusego
Kluczowe dla tej sprawy zdarzenia rozegrały się kilka dni później. Męskie grono piło w barze „Zacisze”, który potem przemianowano na pub „Grymas”. Gęba zadzwonił do Baśki, by się dołączyła, zafundował jej transport, zjawiła się z dwoma piwami w reklamówce.
Kusy miał jeszcze w pamięci seksualne wyczyny sprzed kilku dni i pełen nadziei zaprosił Baśkę do siebie. Gęba też się dołączył, wzięli jeszcze znajomego Jacka, a po drodze kupili butelkę wódki.
Nawet jak na lokalne standardy, trzech panów i kobieta to proporcje zachwiane, więc gdy w pewnej chwili Jacek wyszedł z pokoju na papierosa, to pozostali panowie przekręcili klucz w zamku i już go nie wpuścili. Gdy się dobijał, usłyszał grzeczne, acz stanowcze: „wyp...dalaj”. Zniechęcony usnął w salonie.
W dużym pokoju Baśka, Kusy i Gęba pożartowali, wypili trochę wódki i rozebrali się do naga. Opis seksualnych uniesień, jakim się równocześnie oddawali, mógłby być dodatkiem do Kamasutry. Po godzinie Baśka się ubrała, wypaliła papierosa i łyknęła drinka. Siedziała na parapecie okna na parterze i w pewnej chwili po prostu skoczyła do ogródka - i poszła do centrum.
Po drodze zadzwoniła na policję, mówiąc że została zgwałcona. Drugi telefon wykonała do Marcina i jemu też wyznała, że padła ofiarą gwałtu. Kusy poszedł spać po wyczerpującym seksie, a Gęba wybrał się na koncert rock reggae. Po wizycie Baśki na komisariacie mundurowi zaczęli szukać gwałcicieli. Kusego wyciągnęli z łóżka, Gęba wpadł następnego dnia.
Nie przyznali się do winy, ale na kilka miesięcy trafili do aresztu. Kusy twierdził, że nie było przemocy, a Baśka przytulała go i zachęcała do stosunku.
- Gdyby była do niego zmuszana, to powinna kopać, gryźć, bronić się, krzyczeć. Tego nie było - mówił. Nie krył, że gdy odpoczywał po seksie, „to ona z Gębą coś tam pod kołdrą robili”.
O tym, że był seks, świadczyły plamy na ubraniu Baśki oraz ślady DNA na jej ciele, które zidentyfikowano jako pochodzące od mężczyzn. Miała siniak na przedramieniu, liczne na nogach i rankę pod pępkiem. Zdążyła spiłować paznokcie i brakło dowodów, że się broniła. Następnego dnia poszła malować pokój sąsiadki, jakby gwałt nie odbił się na jej psychice.
Baśka pod lupą
Gdy sprawa trafiła na wokandę, krakowski sąd bliżej przyjrzał się Baśce. Z opinii biegłych wynikało, że jest uzależniona od leków, ma zaburzenia osobowości, jest skłonna do kłamstwa i była skazana za niezasadnie wezwanie strażaków do pożaru. Policjanci nie kryli, że miała opinię osoby lekkich obyczajów, bo widywano ją co chwilę z innym panem.
- Zgłaszała, że ze strony mężczyzn padała ofiarą kradzieży, ale to się nie potwierdzało - mówili mundurowi.
Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że dowód w postaci zeznań kobiety obarczonej takimi mankamentami nie mógł stanowić podstawy skazania obu oskarżonych i dlatego ich uniewinnił. Uznał, że doszło do zbliżenia Baśki i mężczyzn, ale nie można jednoznacznie stwierdzić, czy za jej zgodą, czy wbrew, z przełamaniem fizycznego i werbalnego oporu.
Zdaniem sądu, zeznania Baśki były niespójne, częściowo nielogiczne i nie znajdujące poparcia w dowodach. Pojawiło się za to podejrzenie, że celowo zeznała nieprawdę, dążąc do osiągnięcia osobistych korzyści, czyli mówiąc wprost, by uniknąć zerwania związku z Marcinem.- Miała więc motyw w przedstawieniu się jako ofiara współżycia wbrew swojej woli - przyjął sąd.
Występ u Ewy Drzyzgi
Marcin, gdy dowiedział się z kim ma do czynienia, wywalił Baśkę z mieszkania, choć była już w ciąży. Wróciła wtedy do dawnego chłopaka, Jacka. Nie przeszkodziło jej to jednak wystąpić w telewizyjnym programie Ewy Drzyzgi „Rozmowy w toku”. Pojawiła się z Marcinem w odcinku „Ja chcę się żenić, a on nie”, choć już nie byli parą. Marcin do końca wypowiadał się o niej dobrze.
- To był ideał kobiety. Spokojna, ułożona, przykładna partnerka. Przygotowywała mi posiłki, sprzątała, była wierna, tłumaczyła się z wyjść z domu, nawet na zakupy. Nie miała skłonności do alkoholu, a ciało miała podatne na siniaki, bo jest delikatną kobietą - dowodził.
Ta jego opinia o Baśce była jednak odosobniona i sąd nie wziął pod uwagę. Wyrok uniewinniający dla Kusego i Gęby jest prawomocny.