„Byłabym dumna, gdyby moje wiersze skandowano na protestach”. Rozmowa z poetką Magdą Sobiesiak
Konkurs na najlepszą piosenkę, tylko że zamiast piosenek wykonuje się wiersze, a jedynym jury jest publiczność – to jedna z wielu definicji slamu poetyckiego. Magda Sobiesiak ma dwadzieścia kilka lat, kolorowe włosy i misję na skalę kraju: będzie reprezentowała Lublin na Ogólnopolskich Mistrzostwach Slamu Poetyckiego.
Zawsze mnie zastanawia, jaki proces myślowy musi zajść w głowie, żeby pojawiła się myśl: o, muszę coś stworzyć.
Nie wiem, czy pomogę w znalezieniu odpowiedzi na to pytanie. Ja po prostu to czuję. Poza tym ciągle coś wymyślam, mam niespokojny umysł, który ciągle podrzuca mi jakieś pomysły. Nie da się ich zignorować, czuję, że muszą nabrać realnych kształtów, muszą zaistnieć. Nie zastanawiam się wtedy po co, tylko to robię.
Co się dzieje, jak zaczynasz tę żądzę tworzenia zaspokajać? Umysł daje się uspokoić czy szaleje jeszcze bardziej?
Zależy. Najczęściej uspokaja się dopiero jak skończę. Wtedy przychodzi spokój, bo czuję, że wylałam z siebie coś, co mnie w środku dusiło i gryzło.
Musi być trudno wystawiać efekt wylania swoich emocji publicznie i poddawać ocenie.
To jest trudne, ale mam już do tego inny stosunek. Zbudowałam sobie jakiś rodzaj grubej skóry, twardej dupy czy po prostu pancerza, każdy może to nazwać jak chce. Nauczyłam się tego w szkole plastycznej, i to już od gimnazjum. Kiedy w tak młodym wieku wystawiasz swoje najwrażliwsze części na krytykę, która czasami jest naprawdę ostra i niepotrzebnie niemiła, niekonstruktywna, jest ciężko. Musiałam zaakceptować – i myślę, że prędzej czy później powinna to zrobić każda osoba tworząca – że kiedy pokazuję skończoną pracę, ludzie mogą z nią zrobić, co chcą, a ja już nie mam nad tym kontroli. Wszystko, co tworzę, jest dla mnie trochę przedłużeniem mnie, naprawdę bardzo mocno uzewnętrzniam się w tekstach czy pracach plastycznych, więc było bardzo trudno odróżnić, czy ktoś krytykuje coś, co zrobiłam, czy może to, jaka jestem.
Czemu zdecydowałaś się na naukę w gimnazjum, a później liceum plastycznym?
Bardzo lubiłam rysować. Zapisałam się też na zajęcia z malowania i prowadząca była bardzo charyzmatyczna. Czułam się na tam bezpiecznie i dobrze. Prowadząca sama skończyła szkołę plastyczną, i to właśnie od niej dowiedziałam się o istnieniu tego miejsca. Strasznie się tym zajarałam, zwłaszcza że chciałam wtedy być projektantką mody. Myślałam, że nauka w szkole plastycznej pomoże mi spełnić to marzenie.
Z jakimi reakcjami na twoją twórczość spotkałaś się w szkole plastyczne?
Było dużo pasywno-agresywnej krytyki. Słyszałam oczywiście, że nie wszyscy muszą być artystami i ktoś musi zamiatać ulice. Większość przykrych rzeczy wyparłam.
A jak to się stało, że zaczęłaś pisać wiersze?
U mnie to się zaczęło bardzo naturalnie. Trudno mi powiedzieć, kiedy dokładnie, bo mam wrażenie, że tworzyłam wiersze i opowiadania, jak tylko nauczyłam się pisać. Zawsze coś pisałam, nawet jeśli to miałyby być zwykłe pamiętniki. Nie było też konkretnego momentu, że stwierdziłam: teraz zacznę pisać wiersze. To przyszło samo z siebie.
I jaka była ta początkowa twórczość?
Czasami po prostu opisywałam swoje dni. Ale najczęściej jednak traktowałam pisanie jako narzędzie do wyrażania emocji.
Moda, obraz, słowo – to nie jest tak, że próbujesz różnych środków wyrażania siebie?
Chyba tak. Jak trafiam na coś ciekawego, myślę, że to może być fajny środek wyrazu i testuję. Mam też wrażenie, że umiem dużo rzeczy trochę, ale żadnej nie umiem wystarczająco dobrze, bo za chwilę rzucam się na coś innego, znowu przestaję na rzecz kolejnej itd.
Ale slamować chyba umiesz więcej niż trochę, skoro okazałaś się najlepsza w Lublinie. Jak u ciebie wyglądała droga od napisania wierszy do wystąpienia na slamie poetyckim?
Zaczęłam czuć, że strasznie długo chowałam swoją pisarską twórczość. W podstawówce pisałam blogi, ale na tym był koniec. Mam wrażenie, że przez trudne doświadczenie wpuszczania do swojej plastycznej twórczości tylu osób bałam się, że z twórczością pisarską stanie się to samo i mocno się przez tym wzbraniałam. Niedawno uznałam, że jestem gotowa. Mój pierwszy slam był w tamtym roku, ale to inne doświadczenie, bo był online. Dodam jeszcze, że mój pierwszy slam znaczy dokładnie to, co znaczy – to był pierwszy slam, na który się wybrałam, i od razu zdecydowałam się wystąpić, a nie tylko oglądać występujących. Później wymyśliłam sobie postanowienie noworoczne, żeby robić cokolwiek z poezją. Nie chciałam stawiać nie wiadomo jakich poprzeczek i celów do osiągnięcia, ale chciałam działać w tym kierunku. Pierwszy slam w Polsce w 2022 r. był w Warszawie, w styczniu. Jak to zobaczyłam, pomyślałam: dobra, jadę tam, nie ma się nad czym zastanawiać. W Lublinie pierwszy raz w tym roku wystąpiłam na turnieju jednego wiersza w lutym. Wtedy już zaczęłam chodzić na wszystko, co się działo, i tak to się potoczyło.
Czyli legendy o istnieniu osób, które dotrzymują postanowień noworocznych, mają w sobie ziarenko prawdy.
Pierwszy raz mi się to zdarzyło. (śmiech) Wymyśliłam to postanowienie, bo zaczęło mnie wkurwiać, że nie robię w życiu tego, co bym chciała. Już nie mogłam wytrzymać.
Co takiego jest w słowie, a czego nie ma w pędzlu czy ołówku, że postanowiłaś rozwijać się dalej w twórczości poetyckiej?
Słowo jest mi w jakiś sposób najbliższe i naturalne. Strasznie podoba mi się w nim, że nie wymaga żadnych dodatkowych rzeczy. Tu nie musisz się uczyć operowania pędzlem, nie musisz kupować farb. Posługiwać się słowem teoretycznie każdy z nas umie, chociaż oczywiście nie wszyscy robią to na poziomie artystycznym. To dla mnie najbardziej fascynujące – że każdy umie używać słowo, to najbardziej podstawowa umiejętność, z której jednocześnie możesz zrobić sztukę.
Co według ciebie jest sztuką? Jeśli spiszemy naszą rozmowę z podziałem na wersy, to będzie wiersz?
Szczerze mówiąc, nie wiem. Nie lubię być osobą, która stawia się w roli mówienia komuś, co jest sztuką.
Spróbujmy stworzyć listę tematów, o których piszesz. O miłości…
… tak, wszyscy piszą o miłości.
Ty o miłości homoseksualnej, przemocy, relacjach z ciałem, myślach samobójczych i zaburzeniach psychicznych. Zawsze to były tak osobiste i niełatwe sprawy?
Pisanie zawsze było dla mnie miejscem na poruszanie tematów, których nie potrafię podejmować w inny sposób. Czasami są sposobem, żeby komuś bliskiemu opowiedzieć o trudnej sytuacji, która mnie spotkała. Nie umiem o tym porozmawiać tak, jak umiem o tym napisać.
Autoterapia?
Bardzo. O zdrowiu psychicznym piszę dużo, bo sama długo cierpiała z powodu zaburzeń. Pisanie było dobrą drogą, żeby to z siebie wyrzucić. Podobnie jest z doświadczeniem bycia osobą nieheteroseksualną w Polsce.
Nie wszyscy twórcy lubią to określenie, ale ośmielę się powiedzieć, że twoja twórczość jest zaangażowana społecznie. Piszesz wiersze-manifesty.
Myślę, że tak, nie mam nic przeciwko takiemu określeniu. Nie jesteśmy w stanie uciec od społeczeństwa i od sytuacji, w której żyjemy. Wpływa na nas nawet w takich aspektach, w których byśmy tego nie chcieli.
Chciałabyś, żeby twoje wiersze były skandowane na protestach?
Byłabym dumna, gdyby tak się stało.
Jak taka osobista i odważna poezja działa na odbiorców? Masz feedback?
Tak, i to jest cudowne. Np. po ostatnim slamie podeszła do mnie osoba, która się rozpłakała. Powiedziała, że też ma takie doświadczenie i też je przetrwała. To było dla mnie mega wzruszające. Przytuliłyśmy się, i to było coś naprawdę pięknego.
No właśnie, co jeszcze dają ci slamy?
Wspaniałe poczucie wspólnoty i właśnie możliwość prezentacji swojej twórczości w taki bardzo bezpośredni sposób, bo od razu dostajesz zwrotkę. Od razu możesz też poznać inne osoby tworzące. Cudowne w takim poznawaniu ludzi jest to, że wszyscy jesteśmy bardzo odsłonięci, bo wszyscy czytamy rzeczy, które są z nas, z naszej wrażliwości i dzięki temu poznajemy się bez początkowej bariery. Od razu dajemy sobie to, co jest w nas najgorsze, najtrudniejsze, najsmutniejsze, co skutkuje szczerymi relacjami.
Jakie jest środowisko slamowe w Lublinie?
Bardzo otwarte. To środowisko ma chęć przyjmowania innych do siebie, nie ma żadnego wykluczania na zasadzie: to jest tylko dla nas, wieloletnich znajomych, i nie chcemy nikogo nowego.
13-20 sierpnia to mistrzostwa, a co masz w planach później?
Chciałabym publikować swoją twórczość w internecie, ale na takiej zasadzie, że będę nagrywała estetyczne filmiki, do których będę podkładała, jak czytam wiersze. Moim absolutnie największym marzeniem jest drag poetycki, czyli wydarzenie, podczas którego osoby w dragu (ubrane w kobiece stroje przy użyciu efektownych strojów i mocnego makijażu – przyp.) będą czytać wiersze. To jest wspaniałe i powinno się dziać w Lublinie.