Były poseł PiS Tomasz G. oskarżony o wyłudzenia
Tomasz G., były radny i poseł poznańskiego PiS, właśnie został oskarżony o wyłudzanie kredytów. Na bezdomnego, na bezrobotnego, na osobę z zaburzeniami psychicznymi... Zarzuty za 18 podejrzanych kredytów miał dostać już kilka lat temu, ale wtedy chronił go immunitet poselski.
Zdaniem prokuratury, były poseł PiS wyłudził w bankach 87,9 tys. zł. Oszustwami i fałszowaniem dokumentów miał zajmować się w latach 1996-1999 jako pełnomocnik w rodzinnej firmie zajmującej się sprzedażą mebli. Oskarżony został dopiero teraz. Do 2014 roku chronił go immunitet.
Dotarliśmy do aktu oskarżenia, w którym poznańska Prokuratura Okręgowa wylicza dowody obciążające polityka. Dokumenty, nagranie, zeznania świadków, w tym przedstawicieli pokrzywdzonych firm.
Prokurator Katarzyna Podolak wskazuje na 18 nielegalnych umów kredytowych, za którymi miał stać Tomasz G. W skrócie chodziło o to, że w sklepach meblowych zawierano fikcyjne umowy na sprzedaż mebli. Zakupy kredytowały różne banki i firmy obsługujące sprzedaż ratalną. Przelewały pieniądze do sklepów rodziny polityka. Jak wskazują śledczy, czasami spłacano kilka pierwszy rat, aby nie wzbudzić podejrzeń banków. Jednak wiele kredytów do dzisiaj nie spłacono.
Śledczy dysponują również nagraniem, które przed laty sporządził windykator jednej z firm kredytujących zakupy. Z nagrania, jak podkreśla prokuratura, jednoznacznie wynika, że Tomasz G. miał pełną świadomość prowadzenia nieczystych interesów.
Wyłudzenia przez kłopoty?
Sklepy meblowe rodziny G. działały od lat 90. Często zmieniały nazwy. Działały jako np. jako "Twoje meble", "JTG". W śledztwie pojawił się wątek ich kłopotów finansowych. Znajoma rodziny zeznała, że G. mieli trudności w interesach, tracili płynność finansową. Dlatego Tomasz G. ponoć szukał po znajomych, wśród sąsiadów, chętnych na wyłudzenia kredytów. Pieniądze miały pomóc w bieżącej działalność rodzinnej firmy. Ponoć przyszły polityk zapewniał, że będzie spłacał raty kredytów.
Prokuraturze nie udało się zabezpieczyć wszystkich dokumentów ze sklepów. Rodzina twierdziła bowiem, że w 2002 roku w biurze wybuchł pożar i dokumenty spłonęły. Straż pożarna potwierdziła, że interwencja miała miejsce, ale z jej notatki nie wynika dokładnie, co spłonęło.
Meble dla bezdomnego
Prokuratura podkreśla w akcie oskarżenia, że były dwa sposoby wyłudzania kredytów. Część klientów wiedziała, że bierze udział w oszustwie. W zamian za określone kwoty pieniądze zawierali fikcyjne umowy na zakup mebli. Drugą grupę stanowili nieświadomi klienci. Pracownicy sklepów rodziny G. bez ich wiedzy mieli wykorzystać dane osobowe do wyłudzeń kredytów na fikcyjne zakupu meblościanek, zestawów wypoczynków, mebli kuchennych.
Historie poszczególnych klientów, jak wynika z aktu oskarżenia, były następujące.
Klient Jacek Sz. zeznał, że fikcyjną umowę na zakup mebli podpisał za namową ojca przyszłego posła PiS. Byli znajomymi. Jacek Sz., jak mówił śledczym, mebli nigdy nie zobaczył i wcale ich nie oczekiwał. W momencie fikcyjnego zakupu był zresztą bezrobotny. Dlatego sfałszowano zaświadczenie o jego zarobkach i zatrudnieniu. Co ciekawe, z dokumentów wynikało również, że przyszły poseł PiS Tomasz G. przeprowadził rozmowę z rzekomym pracodawcą klienta w celu weryfikacji jego dochodów. Przyszły polityk poświadczył również w papierach, że meble dotarły do domu bezrobotnego.
Kolejny klient, Andrzej Z., zeznał, że Tomasz G. zwrócił się w 1996 roku do jego rodziny z prośbą o dostarczenie ich zaświadczeń o zarobkach. Przyszły polityk miał powiedzieć, że na ich nazwiska kupi meble, ale potem sam będzie spłacał raty. Podpisy tego klienta sfałszował później jeden z pracowników sklepu, a Tomasz G. poświadczył, że meble trafiły do Andrzeja Z. W innych fikcyjnych umowach pojawiły się dane brata oraz matki Andrzeja Z.
Klientka Danuta W. w latach 90. pracowała jako sprzątaczka. Na przesłuchaniu przyznała się do zawarcia fikcyjnej umowy na zakup mebli. Tłumaczyła, że potrzebowała gotówki. Ponoć dostała do ręki równowartość rzekomo zakupionego towaru. W tym wypadku Tomasz G. zweryfikował tożsamość klientki w oparciu o nieistniejący dokument. Wpisał w papiery, że sprawdził jej dane na podstawie prawa jazdy. W trakcie śledztwa okazało się jednak, że Danuta W. nie miała takiego dokumentu.
Klientka Bogusława P. przyznała, że kiedyś rzeczywiście kupowała meble od rodziny G. Ale potem, już bez jej wiedzy, sklep sfinalizował fikcyjną transakcję z jej udziałem. Wniosek o udzielenie kredytu oraz zaświadczenie o rzekomym dostarczeniu mebli wypełniał Tomasz G.
Klient Przemysław Z. powiedział śledczym, że przed laty zgłosił się do Tomasza G., który był kuzynem jego bratowej. Chciał kupić meble na raty. Przyszły poseł miał wziąć od niego zaświadczenie o dochodach, a potem powiedzieć, że nie jest w stanie załatwić mebli w korzystnej cenie. Papiery Przemysława Z. zostały w sklepie. Posłużyły do kolejnego wyłudzenia. Dokumenty, jak wskazują śledczy, wypełniał Tomasz G.
Podobna jest historia klientki Hanny R. Kiedyś starała się o zakup mebli na raty, ale w sklepie usłyszała, że bank jednak nie udzieli jej kredytu. Dokumenty kobiety zostały u rodziny G. i posłużyły do fikcyjnej transakcji. Umowę kredytową sporządził Tomasz G. Podpisy rzekomej klientki, jak wykazał biegły grafolog, zostały sfałszowane.
Do sklepu rodziny G. zgłosiła się również córka Hanny R. Również jej odmówiono kredytu. Ona domagała się zwrotu swoich dokumentów. Ale jak zeznała, w sklepie powiedziano jej, że papiery zatrzymał bank. Potem w jej imieniu sklep zaciągnął kredyt na zakup mebli o wartości 9,5 tys. zł. Dokumenty wypełniał Tomasz G.
Klient Zygmunt R. zeznał, że w latach 90. miał kłopoty z alkoholem. Dokumenty wypełniał w parku. Mebli nie potrzebował, liczył na pieniądze za bycie "słupem". Część dokumentów wypełniał Tomasz G.
Klientka Bronisława G. była sąsiadką wujka Tomasza G., który również pracował w sklepach. W tym przypadku prokuratura oparła się na zeznaniach męża Bronisławy G. Powiedział, że najpierw sam dostał propozycję fikcyjnego zakupu mebli, ale odmówił. Dlatego wujek Tomasza G. miał namówić na oszustwo jego żonę, która leczyła się psychiatrycznie. Dostała za to 1,5 tys. zł. Gdy prokuratura zainteresowała się tą transakcją, wujek Tomasza G. nakłaniał męża schorowanej kobiety, aby podczas przesłuchania zeznawał tak, by rodzina polityka „była poza wszelkimi podejrzeniami”. Wujek polityka został już prawomocnie skazany za namawianie do składania fałszywych zeznań.
Kolejny rzekomy klient, Antoni B., zmarł w 2004 roku. Prokuratura przesłuchała więc jego syna. Zeznał, że ojciec, jako członek ZBOWiD-u, miał wysoką emeryturę i nie kupował mebli na raty. Biegły grafolog wskazał, że podpisy Antoniego B. zostały "prawdopodobnie sfałszowane". Umowę kredytową sporządzał Tomasz G.
Klientka Wanda K. zeznała, że o fikcyjny zakup poprosiła ją sąsiadka rodziny G. Obie panie zostały już prawomocnie skazane. Sąd uznał, że są winne wyłudzenia popełnionego „wspólnie i w porozumieniu z Tomaszem G.”. Także klient Tomasz W. przyznał się do fikcyjnego zakupu i został za to skazany. I tutaj sąd uznał, że działał wspólnie i w porozumieniu z Tomaszem G.
Prokuratura dotarła również do Marka M. Był bezdomny. Zeznał, że w latach 90. meble nie były mu do niczego potrzebne. Zaprzeczył, by podpisywał umowę na ich zakup. Jego wersję potwierdził grafolog. Z opinii eksperta od badania pisma wynikało ponadto, że ktoś sfałszował podpis bezdomnego i posłużył się jego danymi. Z kolei Tomasz G. poświadczył w dokumentach, że meble pojechały do bezdomnego.
Tomasz G. obecnie jest kanclerzem jednej z poznańskich wyższych uczelni. Do winy się nie przyznaje. W trakcie śledztwa złożył wyjaśnienia, które zdaniem prokuratury są niewiarygodne, sprzeczne z zeznaniami świadków i biegłych oraz z dokumentami.
Pierwsze śledztwo ruszyło w 2001 roku. Tomasz G. wtedy nie stawiał się na przesłuchania w charakterze świadka. Prokuratura wydała nawet nakaz jego przymusowego doprowadzenia. W końcu go przesłuchała i niebawem umorzyła sprawę.
W 2006 roku, gdy Tomasz G. był już posłem PiS, „Głos Wielkopolski” opisał kulisy jego podejrzanej działalności. Śledztwo wznowiono. Zarzuty usłyszały różne osoby, w tym ojciec polityka. Ostatecznie wątek ojca został umorzony, bo zarzuty wobec niego uległy przedawnieniu.
W przypadku Tomasza G. sprawa była bardziej złożona. Chronił go immunitet poselski. Prokuratura wystąpiła o jego uchylenie, ale Sejm w 2011 roku się na to nie zgodził. Polityka broniła też wówczas jego ówczesna partia, czyli PiS. Jego obrońcą na forum Sejmu został Andrzej Dera, obecnie sekretarz stanu w kancelarii prezydenta Dudy. Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński, mimo wątpliwości wobec uczciwości Tomasza G., zezwalał na jego start z dalszych miejsc listy PiS. Polityk prowadził na tyle skuteczne kampanie plakatowe, że w 2007 i w 2011 roku ponownie dostawał się do Sejmu.
W 2012 roku odszedł z PiS do Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry. I tę partię porzucił. Przez chwilę był kojarzony z PO, do której, jak przyznawali sami działacze Platformy, próbował wstąpić. Ale PO go nie przyjęła. W efekcie przed wyborami w 2015 roku Tomasz G. nawiązał kontakt z ugrupowaniem Korwin. Uzyskał niezły wynik w wyborach do Sejmu, ale komitet nie przekroczył progu wyborczego. Stracił więc mandat posła oraz immunitet, co pozwoliło poznańskiej prokuraturze na wznowienie śledztwa i postawienie zarzutów.
Tomasz G., mimo naszej prośby, nie skomentował aktu oskarżenia. Wskazał jedynie, żebyśmy nie podawali jego pełnych danych osobowych, ponieważ nie jest już osobą publiczną.
Tym samym aktem oskarżenia, co były poseł, została objęta była sprzedawczyni ze sklepu. Ona przyznała się do winy i dobrowolnie poddała się karze. Podczas przesłuchania wyjaśniała, że sfałszowała dwie umowy kredytowe, ponieważ obawiała się, że jeśli tego nie zrobi, Tomasz G. zwolni ją z pracy. Słyszała też, że w sklepach zawierano inne nielegalne umowy na nazwiska rodziny i znajomych byłego polityka PiS.
Proces byłego posła odbędzie się w poznańskim Sądzie Okręgowym.