Były szef NFZ-u chce być uniewinniony
Tomasz P., który wiosną został skazany na dwa lata więzienia za wyłudzenie 42 tys. zł od szpitala w Bydgoszczy, odwołuje się od wyroku.
Prawie półtorej godziny trwała wczoraj rozprawa w wydziale odwoławczym w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy. Tomasz P., były naczelnik z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Bydgoszczy i były dyrektor bydgoskiego oddziału NFZ przez większość tego czasu milczał, oddając głos swojemu obrońcy.
- Materiał dowodowy zebrany w tej sprawie jest niekompletny - zaznaczał mecenas Konrad Kulpa, adwokat P. uzasadniając, dlaczego uważa, że w sprawie jego klienta powinien zostać przeprowadzony nowy proces; ewentualnie, dlaczego Tomasz P. powinien zostać uniewinniony. - Od początku oskarżony sygnalizował w tej sprawie jedną rzecz, którą można nazwać samooskarżeniem. Wskazał mianowicie prokuraturze dwie faktury, które nie zostały włączone do postępowania, jako dowody. Dlaczego? Chciał on pokazać całą skalę zjawiska, chciał pokazać początek swojej współpracy ze szpitalem, przebieg i zakończenie tej współpracy.
Tymi słowami mecenas Kulpa rozpoczął swój wywód na temat rzekomych proceduralnych błędów i zaniechań, które - w jego opinii - mają na sumieniu prokuratura i sąd.
Przypomnijmy, że 4 marca 2016 r. Sąd Rejonowy w Bydgoszczy skazał Tomasza P. na dwa lata w zawieszeniu na trzy. Dodatkowo były dyrektor NFZ-u miał zapłacić grzywnę 20 tys. zł i dostał 3-letni zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w instytucjach państwowych.
Razem z nim skazana została Anna Z., była główna księgowa Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. dr. Emila Warmińskiego w Bydgoszczy. Ją z kolei sędzia Anna Pucińska-Dębska uznała za winną pomocnictwa w przestępstwach, których - w przekonaniu sądu - dopuścił się P.
Sprawa sięga lat 2008-2010, kiedy P. pełnił jeszcze funkcję naczelnika w Wydziale Obsługi Klienta w bydgoskim oddziale Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
W tym czasie P. miał również pobierać pieniądze od Szpitala Miejskiego w Bydgoszczy za rzekome prowadzone przez niego szkolenia pracowników lecznicy. Ten fakt przeszedłby niezauważony przez śledczych prokuratury, gdyby nie to, że za szkolenia klinika musiała zapłacić firmie P. ponad 40 tys. zł.
Jak wynika z zarzutów ujętych w akcie oskarżenia, za jedno szkolenie Tomasz P. pobierał opłaty od lecznicy, które wynosiły od 1,7 tys. zł do 4,5 tys.
Schemat działania był - w opinii śledczych - zawsze podobny. Tomasz P. osobiście, albo posyłając do lecznicy swoich pracowników (podwładnych z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych) prowadził szkolenia w bydgoskim Szpitalu Miejskim. Pracownicy podlegający P. wykonywali te zadania - jak dowodzili śledczy - w ramach swoich obowiązków służbowych. Później P. przedstawiał w szpitalu rachunki za przeprowadzone szkolenia. Pieniądze trafiały na konto jego przedsiębiorstwa MTS Firmy Doradczo-Szkoleniowej.
Zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie złożyła Anna Lewandowska, dyrektor szpitala, która w 2012 roku znalazła podejrzane faktury. Znajdowały się w szpitalnej księgowości pomiędzy rachunkami wystawionymi na firmę o łudząco podobnie brzmiącym skrócie, TMS Toshiba Medical Systems. Początkowo w szpitalu uznano z powodu podobieństwa nazwy, że to faktury jednej i tej samej firmy.
Rachunki opiewały na kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Wydając w tej sprawie wyrok sędzia Anna Pucińska-Dębska zaznaczyła stanowczo, że w toku procesu nie ustalono, by Tomasz P. kiedykolwiek prowadził jakiekolwiek kursy czy szkolenia w szpitalu. Ponadto stwierdzono, że dokumenty były wystawione przez niezarejestrowaną firmę.
Tomasz P. pracował w ZUS do 2011 roku. A z zajmowanego później stanowiska dyrektora NFZ w Bydgoszczy zrezygnował w lipcu 2014 roku, kiedy wyszła na jaw sprawa podejrzanych rachunków. W późniejszym procesie nie przyznawał się do zarzucanych mu przestępstw. Przyjął też linię obrony, twierdząc, że wszystko, co robił dla lecznicy, było legalne. Utrzymywał, że przez kilka lat pomagał pracownikom szpitalnego działu kadr uporządkować dokumentację zusowską.
- Uwadze organu ścigania uszedł fakt, że moja współpraca ze szpitalem zaczęła się wcześniej. - wyjaśniał P. - Główną księgową lecznicy poznałem w 2006 roku. Zapytała mnie, czy znam kogoś, kto podjąłby się naprawy błędów w dokumentacji dla ZUS-u. Były ich tysiące.
- W uzasadnieniu wyroku jest twierdzenie, że oskarżony P. proponował układ, porozumienie zmierzające do dokonania przez P. i moją mandantkę przestępstwa - tak z kolei wczoraj mecenas Bogusław Owsia-nik bronił Anny Z. - To ustalenie, że Z. weszła z P. w przestępczy układ, nie wynika z żadnego dowodu - zaznaczał.
Prok. Agnieszka Rogowska odniosła się natomiast do sprawy dwóch, niezbadanych przez sąd faktur wystawionych przez P. w 2005 roku, o których mówił mec. Kulpa. Wyjaśniła, że są przedmiotem osobnego śledztwa.
Sąd 17 października wyda orzeczenie w tej sprawie.