Bytom został polską stolicą tańca na cztery dni
Bytom przez dekady uważany był za silny ośrodek kulturalny. To tu działa Opera Śląska, Wydział Teatru Tańca PWST, Teatr Rozbark, a niegdyś Śląski Teatr Tańca. Jest i szkoła muzyczna, szkoła baletowa czy Becek, a w tym roku w mieście zorganizowano Polską Platformę Tańca (PPT), dzięki czemu na cztery dni zamieniło się w polską stolicę tańca.
Dlaczego wybrano Bytom? - Miasto ma olbrzymi potencjał i świetne tradycje taneczne. Wybierając Bytom mieliśmy na uwadze także warunki infrastrukturalne, czyli obecność kilku scen, na których można wystawiać spektakle - podkreśla Anna Królica.
W ciągu czterech dni uczestnicy PPT mieli okazję zobaczyć 13 wyjątkowych spektakli, prezentacje Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu PWST w Krakowie, wzięli udział w dyskusjach panelowych oraz spotkaniach z artystami. - Programując PPT nasza komisja chciała pokazać różnorodność polskiego tańca - mówi Anna Królica, krytyczka i teoretyczka tańca.
Podczas Platformy zaprezentowano subiektywny przegląd reprezentatywnych dla polskiego tańca form. Wybór spektakli nie należał do najłatwiejszych. Selekcjonerzy obejrzeli 80 prac, z których wybrali 12, natomiast trzynastym był spektakl wystawiony przez gospodarza imprezy (Teatr Rozbark), czyli „Zagubieni w skórze” Anny Piotrowskiej.
Publiczność zobaczyła takie spektakle jak: "Balet koparyczny", Izy Szostak, "Bataille i świt nowych dni" Sławka Krawczyńskiego i Anny Godowskiej, "Dziewiąta", Via Negativa/ Ja Ja Ja Ne Ne Ne, "noish~" Marii Zimpel, "Poza horyzont" Kieleckiego Teatru Tańca, "Stalking Paradise" Lubelskiego Teatru Tańca, "Śmierć. Ćwiczenia i wariacje" Renaty Piotrowskiej-Auffret, "This Is a Musical" Karola Tymińskiego, "TOTAL" Pawła Sakowicza, "Why Don't You Like Sadness" Katarzyny Chmielewskiej/ Teatr Dada von Bzdülöw, "Witajcie/Welcome" Aurory Lubos oraz "Zrób siebie" Marty Ziółek/ Komuna//Warszawa.
Były projekty kontrowersyjne jak „This Is a Musical”, Karola Tymińskiego, który wcześniej nie został dopuszczony do prezentacji na festiwalu Ciało/Umysł, innowacyjne, wykorzystujące współpracę człowieka z maszyną – „Balet koparyczny” Izy Szostak, wstrząsające i dające do myślenia, bo poruszające aktualną tematykę związaną z uchodźcami – jak „Witajcie/Welcom” Aurory Lubos, ale i bardziej klasyczne, harmonijne propozycje jak „Poza horyzont” Kieleckiego Teatru Tańca. Wśród prezentacji zabrakło śląskich reprezentantów. Wielkim nieobecnym był chociażby Rafał Urbacki, którego oryginalne prace przesiąknięte są śląską kulturą. Dobór projektów może i jest kontrowersyjny, ale odzwierciedla tendencje panujące na polskiej scenie tanecznej.
- Środowisko tancerzy w Polsce jest bardzo zróżnicowane. Część z nich wykształciła się w Wiedniu, Berlinie, Linz, Londynie, czy Brukseli i Amsterdamie, skąd czerpali aktualne tendencje, które następnie zderzyli z tym, co dzieje się w Polsce. Jest też grupa tancerzy, która przeszła edukację w Polsce i nawiązuje do polskiej tradycji. Są osoby związane z baletem, bądź tylko ze współczesnym tańcem. Dzięki temu powstają tak oryginalne spektakle - wyjaśnia Anna Królica.
Przyglądając się prezentowanym propozycjom można zadać pytanie dlaczego tak mało tańca było w tym tańcu? - Bytomska edycja jest bardzo urozmaicona. Tak aktualnie myślą choreografowie. Mamy różne stylistyki, estetyki i nurty - komentuje Adam Kamiński, kurator, animator kultury, arteterapeuta, dwukrotnie członek komisji PPT. Może nam się to podobać, bądź nie, ale właśnie taki jest współczesny taniec w Polsce.
Teatr Rozbark stanął na wysokości zadania i profesjonalnie zorganizował spotkanie ludzi „świata tańca”. Może to zapowiedź reaktywacji słynnej konferencji tańca? Spektakle prezentowano nie tylko na scenie Teatru Rozbark, ale i w Operze Śląskiej, Bytomskim Centrum Kultury, na Wydziale Teatru Tańca PWST, czy.... w hali Interplast Plastic Products. Dzięki decentralizacji przestrzeni scenicznej uczestnicy PPT mogli podziwiać także perełki architektoniczne Bytomia. Choć wymienione instytucje są położone w pewnym oddaleniu od siebie, a przerwy między spektaklami były niewielkie, nie stanowiło to problemu, ponieważ załoga Teatru Rozbark zapewniła autobusy, które przewoziły uczestników PPT.
- Platforma jest świetnie zorganizowana. Byliśmy przewożenie ze spektaklu na spektakl autobusami. To niesamowite udogodnienie dla wszystkich uczestników - oceniała Anna Opłocka z Warszawskiej Pracowni Kinetograficznej.
Szkoda tylko, że miasto nie wykorzystało właściwie potencjału imprezy, która, co warto podkreślić odbywa się zaledwie co dwa lata w największych ośrodkach w kraju.
Taneczne wydarzenie skupiło specjalistów z branży. Poza czterema spektaklami, które mogły obejrzeć osoby "z zewnątrz", nie było tu przypadkowych uczestników. Tancerze, choreografowie, reżyserzy, animatorzy, krytycy, teoretycy, historycy tańca - wszyscy przyjechali do Bytomia, aby obejrzeć przegląd najlepszych spektakli, powstałych w ciągu ostatnich lat.
Jak Polska Platforma Tańca wypadła w oczach naszych rodzimych krytyków? - Dla mnie było to ciekawe wydarzenie pokazujące zderzenie się różnych sposobów myślenia o tańcu. Ta definicja się poszerzyła i nie zawsze środowisko, które się zajmuje tą sztuką obserwuje, co się pojawia na jego własnym obszarze. Co więcej, nie musi tego robić, bo każdy tworzy po swojemu, więc ważne są takie spotkania, które regularnie odbywają się co 2 lata - mówi Anna Duda, krytyk, recenzent i doktorantka zakładu teatru i Dramatu Instytutu nauk o Kulturze i Studiach Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Anna Duda wskazuje na fakt, że PTT to nie festiwal tańca. Tu poruszane są inne zagadnienia i prezentowane inne formy artystycznego wyrazu. - Spektakle reprezentują pewne stanowiska światopoglądowe i są prezentowane hermetycznej widowni tworzącej w ten czy inny sposób scenę tańca w Polsce, mającej więc też własne światopoglądy. Pojawia się więc siłą rzeczy dużo emocji i gorące dyskusje. Dla mnie jest to plus takich spotkań, ich wymiar krytyczny. Zaspokajanie w pełni własnych potrzeb jako widza można realizować właśnie na festiwalach czy regularnych spektaklach. Odnośnie spektakli platformy – dały dużo do myślenia, jeśli chodzi o dwa coraz bardziej różne bieguny tańca – ten bardziej tradycyjny, uteatralizowany oraz ten performatywny, konceptualny - mówi.
Podczas Platformy pokazano projekty nieoczywiste. - Był to więc program wyostrzający pewne opozycje światopoglądowe, które w równej mierze mnie ciekawią. Były też spektakle prezentujące stanowiska w pewnym sensie „pomiędzy”, dużo mniej zaangażowane w przywiązanie do któregoś z biegunów, skupione na temacie, czerpiące z różnych wpływów, np. solowe prace Aurory Lubos i Renaty Piotrowskiej-Auffret, czy większe produkcje jak „Bataille i świt nowych dni” Sławka Krawczyńskiego i Anny Godowskiej, czy spektakl gospodarzy (poza programem) „Zagubieni w skórze” Teatru Tańca i Ruchu Rozbark. Takich propozycji było dużo więcej wśród zgłoszonych (aż 80) spektakli i jest kilka rzeczy, których mi zdecydowanie brakuje, jednak możliwość dyskusji o tych właśnie zagadnieniach na wybranej grupie spektakli, wydaje się mimo wszystko dla tego typu imprezy jak najbardziej właściwa - komentuje Anna Duda.
Spektakle prezentowane w ramach PTT były niezwykle różnorodne i z pewnością nie każdemu przypadły do gustu. - Dla mnie najważniejsza jest reprezentatywność. Nie brakowało tu prac zaangażowanych politycznie i społecznie. Tancerze opowiadają na scenie o tym, co nurtuje współczesne społeczeństwo – komentuje Adam Kamiński, krytyk tańca.