Bytomianin pobił słynnego podróżnika
80 lat temu sławny podróżnik, Kazimierz Nowak, miał przykre zajście z Ernestem Markielem z Bytomia.
Polskie gazety mocno rozdmuchały fakt, że w czasie podróży po Górnym Śląsku Kazimierz Nowak, który właśnie samotnie przebył kontynent afrykański z północy na południe i z powrotem, przeżył mnóstwo niebezpiecznych przygód, ale nigdy nie został napadnięty ani pobity, doznał tego właśnie od obywatela Bytomia.
Krakowski “Ilustrowany Kurier Codzienny” podawał, że do zajścia doszło w pociągu do Chorzowa. Bytomianin, niemiecki obywatel niejaki Ernest Markiel miał pretensje, że Nowak położył się i zajmuje dodatkowe siedzenie. Podróżnik po powrocie z Afryki bardzo źle się czuł, okazało się potem, że ma prawie 40 stopni gorączki; wkrótce zresztą zmarł na zapalenie płuc. Poprosił o wyrozumiałość, ale Markiel uważał, że jeśli ktoś wykupił jedno miejsce, to jedno ma zajmować. Sława czy choroba podróżnika nic go nie obchodziły.
Brutalna napaść
Według gazety, gdy Nowak dalej leżał, bo nie miał sił się podnieść, Markiel rzucił się na chorego i zadał mu pięć dotkliwych ciosów w głowę. Polała się krew.
- Przemierzyłem Afrykę pieszo i na rowerze, ale dzicy ludzie nic mi nie zrobili, i dopiero teraz na polskim Śląsku napadł mnie obywatel niemiecki - powiedział Kazimierz Nowak.
Mówił, że nawet najbiedniejsi Afrykanie pomagają chorym, a u tego zamożnego człowieka słabość wywołała taką agresję. W trakcie bójki podróżnik zdołał pociągnąć za hamulec bezpieczeństwa i zatrzymać pociąg. Gazeta wyraziła nadzieję, że brutalny Markiel zostanie przykładnie ukarany.
Śląska policja wzięła się do pracy, bo do pobicia doszło na terenie polskim. O Kazimierzu Nowaku wiele się wtedy mówiło; był pionierem polskiego reportażu, nadsyłał korespondencję ze swoich niezwykłych wypraw rowerem i pieszo przez Czarny Ląd. Nigdy nie pisał z wyższością o spotkanych ludach, pokazywał ich życie duchowe i oryginalność, był przeciwko kolonializmowi. W 1937 roku jeździł z odczytami po Polsce, już ciężko chory.
Policja sprawdza
Czy jednak bytomianin był naprawdę aż tak winny? Fakty, jakie zebrała śląska policja o wydarzeniu w pociągu, różniła się od relacji w “IKC”. A polska policja nie musiała przecież bez powodu bronić niemieckiego obywatela. Gdy doszło do zatrzymania pociągu, konduktor wezwał posterunkowego Nowackiego, żeby wyjaśnił sprawę. Z zeznań świadków wynikało, że podróżnik leżał, gdy wszedł Markiel, który nie miał gdzie usiąść. Poprosił grzecznie o zrobienie mu miejsca, ale Nowak odmówił. Gdy dalej nalegał, Nowak go kopnął. Dopiero wtedy doszło do bójki i obaj panowie zaczęli się bić. Bytomianin był jednak silniejszy, dlatego Nowak bardziej ucierpiał.
Policja zatrzymała Ernesta Markiela, ale wypuściła go bez żadnych zarzutów. Obaj uczestnicy bójki nie złożyli na siebie skargi i rozeszli się w swoją stronę. Policja oświadczyła, że Kazimierz Nowak, być może wyczerpany nerwowo, sam przyczynił się do bójki z bytomianinem.