pio

Całe szczęście! Kacper z Bydgoszczy z połową serduszka wreszcie w domu. Operacja się udała

Kacperek jest już w domu, najlepiej śpi mu się w swoim pokoju. Fot. Facebook Kacperek jest już w domu, najlepiej śpi mu się w swoim pokoju.
pio

Chłopczyk nie skończył jeszcze miesiąca, a już przeszedł długą drogę. I nie chodzi tylko o tą, jaką pokonał w sobotę, z niemieckiego szpitala do domu w Bydgoszczy.

Jeszcze miesiąc temu było nerwowo. Pani Dajana leżała w niemieckim szpitalu. Lada dzień miała urodzić syna.

Młoda kobieta mogła trafić na porodówkę w Bydgoszczy, ale rodzina nie wiedziała, co ją potem czeka. - Konkretnie: czy mały przeżyje - mówi pani Dajana. Gdy była w ciąży, okazało się, że dziecko jest śmiertelnie chore. Lekarze postawili diagnozę: zespół niedorozwoju lewego serca. To oznaczało, że chłopiec ma połowę serduszka.

Ciężki przypadek

- Odsyłano nas od jednego szpitala do drugiego. Dopóki mały się nie urodził, był bezpieczny. Żaden doktor nie był jednak pewien, co stanie się z moim synkiem zaraz po narodzinach - opowiada mama chłopca. - Polscy specjaliści podejmują się operacji pacjentów z podobnymi wadami, ale nasze dziecko miało o wiele poważniejszą wadę. Mieliśmy więc do wyboru: albo czekać, albo sami coś zrobić.

Mama i tata nienarodzonego smyka postanowili działać. Inni rodzice, których dzieci też miały połówkę serca, załatwili namiary na polskiego chirurga, prof. Edwarda Malca. On jest światowej sławy specjalistą, podejmującym się leczenia najtrudniejszych przypadków, w klinice w Münster. Rodzice musieli błyskawicznie zebrać ponad 300 tysięcy złotych, żeby zapłacić za operację. Fundacja Siepomaga.pl stanęła na głowie i się udało.

Już w grudniu ciężarna trafiła do niemieckiej kliniki. W każdej chwili mogła zacząć rodzić. Mały kazał jednak na siebie czekać parę tygodni. Świat powitał Kacperka 7 stycznia. Miał 44 centymetry wzrostu i ważył prawie 3 kilogramy. Operacja noworodka musiała został przeprowadzona bardzo szybko. Wyznaczono ją na połowę stycznia. I znowu się udało.

Pani Dajana: - Nie da rady odbudować połówki serca, ale lekarze sprawili, że Kacperek będzie żył z jedną połówką.

Zuch z tego malucha

Po operacji, z dnia na dzień, stan małego się poprawiał, a kabli od aparatury ubywało, bo chłopiec stawał się samodzielny. Zaczął sam oddychać. Przestał być karmiony przez sondę. Sam zaczął pić mleko.

Niezbyt spodobały mu się jednak ciuszki - i nie chodzi o modę. Do tej pory przecież leżał sobie nagi w inkubatorze i tak mu pasowało. W ubrankach protestował, ale już się przyzwyczaił. 21 stycznia mama i tata mogli go po raz pierwszy wziąć na ręce. Potem nawet wybierał się wózkiem na spacery po korytarzach.

Przed weekendem Kacper został wypisany ze szpitala. Razem z rodzicami pokonał 850 kilometrów. Do domu w Bydgoszczy wrócił w sobotę. Czekała na niego siostra, 3-letnia Zuzia. Rodzeństwo się poznało.

Tata w potrzasku

Doszło inne zmartwienie. Wydarzył się wypadek: tata złamał nogę. Całą nogę ma w gipsie. Musi leżeć. - Teraz wszystko spoczywa na mojej głowie - zaznacza młoda mama. - I tak dobrze, że wreszcie jesteśmy w domu.

Kontynuuje: - Długo nie nacieszymy się domem, ponieważ za 3, może za 4 miesiące, Kacpra czeka kolejna operacja. Wszystko zależy od tego, czy zbierzemy pieniądze.

Znowu będzie trzeba wpłacić jakieś 300 tys. zł. Kto chce pomóc Kacperkowi w drugim etapie walki o zdrowie, może przekazać pieniądze na konto fundacji, która objęła małego opieką. To Fundacja na rzecz dzieci z wadami serca COR INFANTIS, ul. Nałęczowska 24, 20-701 Lublin, nr konta: 86 1600 1101 0003 0502 1175 2150, w tytule przelewu należy wpisać: Kacper Czyżewski.

Losy małego bydgoszczanina można śledzić na Facebooku na profilu „Pomóż uratować Serduszko Kacperka”.

pio

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.