Całkiem inaczej niż w I lidze
Choć do końca rundy zasadniczej zostały jeszcze cztery kolejki to już tylko kataklizm może odebrać Stali Gorzów pierwsze miejsce przed play offami.
Bez dwóch zdań bieżące rozgrywki przypominają kibicom żółto-niebieskich sezon 2010, gdy nasi też kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa i dopiero w ostatniej kolejce stracili fotel lidera na rzecz Unii Leszno. Teraz jest podobnie, przy czym przewaga, jaką stalowcy wypracowali sobie po niedzielnej wygranej z ROW-em Rybnik, jest na tyle duża (7 pkt. nad drugim KS Get Well Toruń), że już tylko wyjątkowy zbieg okoliczności (np. - odpukać! - kontuzje) może zepchnąć gorzowian z fotelu lidera przed drugą fazą z udziałem czołowej czwórki PGE Ekstraligi.
Co prawda kilka drużyn nie odjechało jeszcze wszystkich zaplanowanych do 3 bm. meczów, ale biorąc pod uwagę formę ośmiokrotnych mistrzów Polski mało realne jest, aby podopieczni trenera Stanisława Chomskiego nie zdobyli w pozostałych czterech spotkaniach minimum siedmiu punktów. Tyle powinno bowiem spokojnie wystarczyć do utrzymania pierwszej pozycji po rundzie zasadniczej. Teoretycznie największą szansę na wyprzedzenie „Staleczki” ma trzeci w tabeli Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra, przed którym jeszcze aż sześć pojedynków. Wszystko może rozstrzygnąć się najpóźniej 15 sierpnia, po Derbach Ziemi Lubuskiej w Gorzowie. Jeśli gospodarze pokonają „Myszy”, to będzie po sprawie. Do tego czasu zielonogórzanie musieliby jednak zdobyć w pozostałych meczach komplet punktów (trzy razy wystąpią w roli gości, a tylko raz przy W69).
Rafał Karczmarz: - Dużo kibiców... Przed pierwszym biegiem byłem lekko zestresowany
To na razie suche wyliczenia, bo przecież będziemy dużo mądrzejsi po każdej następnej kolejce i odrobieniu zaległości. Co ważne, w Gorzowie nikt nie wpada w euforię i nie wiesza sobie na szyjach żadnych medali. Prezes Stali Ireneusz Maciej Zmora słusznie przypomniał niedawno przypadek Unii Tarnów z 2014 r., gdy mające na koncie zaledwie jedną porażkę „Jaskółki” straciły na finiszu dwóch czołowych zawodników i zamiast złota zdobyły „tylko” brąz.
Nie ma jednak co ukrywać, że Bartosz Zmarzlik i jego koledzy mocno rozbudzili apetyty kibiców żółto-niebieskich. W niedzielę nasi wygrali po raz ósmy i choć nieco oszczędzili beniaminka z Rybnika (było 53:36, choć po IX biegu prowadzili już 37:16), to warto pamiętać, że uczynili to bez jednego z liderów, Mateja Zagara.
- Nadarzyła się okazja, by nie powoływać jednego zawodnika na mecz i postanowiłem wystawić Rafała Karczmarza. Adrian Cyfer, który wskoczył w miejsce Słoweńca, jest w przededniu startów jako senior i to także dla niego była ważna lekcja. Może nie zdobył zbyt wielu punktów (jeden - dop. red.), ale można być zadowolonym, bo pokazał waleczność. Szkoda, że zakończył zawody, podobnie jak Rafał, trochę pechowo. Debiut tego ostatniego oceniam pozytywnie. Wykorzystał swoją szansę w biegu młodzieżowym, gdy przyjechał jako drugi - powiedział Chomski. - Kilka punktów nam uciekło, ale chodzi również o to, żeby nie tylko wygrywać, ale także, by nasze spotkania były widowiskowe.
Z kolei rybniczanie, którzy wrócili do elity po 10 latach przerwy, na każdym kroku przekonują się, ile im jeszcze brakuje do najlepszych. Mimo to w każdym meczu starają się pokazać z dobrej strony. - Zgadza się, przeskok z pierwszej ligi do ekstraligi jest spory, ale dzielnie walczymy o utrzymanie i szukamy punktów w każdym pojedynku. W Gorzowie chłopcy też się starali i kto wie, co byłoby, gdyby nie wypadł nam ze składu po swoim drugim starcie Andreas Jonsson, który zaliczył upadek. Już teraz czekamy na rewanż w Rybniku, gdzie chcemy pokusić się o zwycięstwo z liderem - przyznał Wojciech Wilkoń, kierownik drużyny ROW-u.
O tym, jaka różnica dzieli dwie ligi, doskonale wie też Karczmarz, który do tej pory startował tylko na zapleczu ekstraklasy. - Jest całkiem inaczej niż w pierwszej lidze. Na trybunach było sporo kibiców, startowałem w domu i chciałem dobrze wypaść. Dlatego był lekki stres przed pierwszym biegiem - stwierdził 18-letni debiutant. - Starałem się jak mogłem. Jeszcze na treningu wszystko fajnie wyglądało, ale jednak ekstraligowy mecz to zupełnie inna bajka. Teraz powinno być już łatwiej.