Cały czas szukałem. Po piątym biegu poczułem się już szybki
- W tamtym roku trafiliśmy z dwoma silnikami i jechaliśmy jak z nut, w tym jest ich sześć i nadal poszukujemy - przyznał Patryk Dudek
Ze startu w biegu finałowym wyszedłeś na prowadzeniu…
No tak, ale szybszy był „Tajski”. Nie spodziewałem się, że minie mnie po szerokiej. Nie czułem się tak szybki, by jechać po tej części toru i zjechałem bliżej krawężnika. Gdy mnie mijał, miałem cień nadziei, że uda mi się wyjść jeszcze na pierwsze miejsce. Był jednak szybszy. Szkoda, bo udałoby się wygrać pierwsze Grand Prix. Do tego w Polsce. To jednak nie jest najważniejsze, bo patrząc na cały przebieg zawodów, to cały czas było szukanie prędkości. Najważniejsze było to, żeby w ogóle awansować do półfinałów. Ostatnia seria była taka, żeby „przeżyć”. Dzięki temu udało się nam coś zmienić. Czułem się wtedy szybki. Nie było źle. Wiedzieliśmy, że jak wejdę do półfinałów, to będzie finał, bo po piątym biegu czułem się szybki…
Wszyscy podkreślają, że te zawody były trudne. Na czym ta trudność polegała?
Taka była trudność, że w drugim biegu robię najlepszy czas dnia, a później tor się przesusza i warunki są kompletnie inne. Tor gorzowski się zmienia. Moje zapiski z derbów i z mistrzostw Polski poszły jak krew w piach, bo tor był ciężki do rozgryzienia. Tak naprawdę do połowy zawodów decydował start . Ta linia po zewnętrznej była korzystna. Jestem jednak zadowolony, bo cały czas szukaliśmy prędkości. Finał jednak zdobyty.
Tor gorzowski się zmienia. Zapiski z derbów i finału IMP poszły jak krew w piach
Przez sporą część zawodów „chodziła” zewnętrza część toru...
W ostatniej serii jednak pierwsze i drugie pole „chodziło”. Na początku czwarte pole było dobre. Gdy spoglądałem na rywali, kto startował z czwartego pola, ten wygrywał. Z czwartego pola byłem więc pewny siebie. Udało się wygrać. Zdziwiłem się trochę wyborem pola Michaela Jepsena Jansena w półfinale. Wziął trzecie. Mi się wtedy zapaliła lampka, by wziąć pierwsze, ale to i tak nie dawało gwarancji. Wiedziałem, że jak mnie „zamknie” Woffinden, to chłopaki mnie miną po zewnętrznej tak jak w pierwszym biegu.
Twój tata mówi, że i tak jest znakomicie, bo gdybyś miał „rakiety” takie jak w zeszłym roku, to byłoby pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej...
Cały sezon to powtarzam i dużo kibiców mówi, że narzekam, ale taka jest prawda. W tamtym roku trafiliśmy z dwoma silnikami i jechaliśmy jak z nut. W tym jest sześć silników i cały czas poszukujemy, by było jak najlepiej. Kto nigdy nie jeździł na żużlu, nie poczuje tego od środka. Narzekam trochę, bo te punkty pouciekały i dopiero ostatnim biegiem udało mu się wejść do półfinału. Cały ten sezon jest pokręcony.
Można jednak powiedzieć, że „pachnie medalem”?
Zostały jeszcze cztery rundy i robi się ciasno w klasyfikacji. Będzie się działo. Fajnie byłoby dalej tak punktować, jak do tej pory i nie zaliczyć w tych ostatnich rundach wpadki, bo to może zadecydować o końcowym rezultacie.
Craig Cook, który liczy na Twój dobry wynik, dopingował Cię?
Odzywał się na Twitterze. Dzięki temu mam więcej fanów i „lajków” (śmiech).
Mieliśmy wrażenie, że w półfinale cały stadion Cię dopingował...
Tu chyba była lepsza atmosfera niż w Warszawie. Niby w porównaniu do Stadionu Narodowego, tutaj stadion jest kameralny, ale tu niosło się echo. Był lepszy kontakt z kibicami po biegu. Wydaje mi się, że fani dobrze się bawili. Było to czuć, że jak Polak wygrał, było głośno w parkingu. Lepsze wrażenie niż w Warszawie. Tam niczego nie słyszeliśmy, bo byliśmy pod ziemią.
W niedzielę rozpoczyna się faza play off rozgrywek ligowych. Jak przygotowania?
W piątek odjedziemy trening w Zielonej Górze. Trzeba będzie obejrzeć wszystkie mecze z Leszna, by zobaczyć, jak chłopaki tam jeżdżą i co zrobiono tam z torem. Walka o medale rozpoczyna się od nowa.