Centra handlowe nadal w modzie. Wkrótce otwarcie kolejnych sklepów
Lublinianie pokochali galerie, a te wyrastają jak grzyby po deszczu. Efekt? Lublin jest w gronie miast o największej liczbie centrów handlowych w Polsce, a w planach są kolejne otwarcia. Najbliższe już w listopadzie. Nie brakuje też planów, na realizację których czekamy od lat.
Ponad 23 tysiące klientów odwiedziło lubelską Ikeę w dniu otwarcia sklepu. To prawie o 8 tysięcy więcej niż mieści się na trybunach największego stadionu w województwie - Arenie Lublin.
Frekwencja, która dla lokalnych drużyn piłkarskich jest szczytem marzeń, dla wielkich sieci handlowych jest normą.
Gdyby wszyscy mieszkańcy Lublina nagle zdecydowali, że wybiorą się na zakupy, to bez problemu zmieściliby się w istniejących już centrach handlowych. Przypomnijmy, w stolicy województwa zameldowanych jest ponad 323 tys. osób.
Tymczasem powierzchnia centrów przekracza 326 tysięcy metrów kwadratowych. Szacując, że każdy z nas na stojąco zajmuje około metra kwadratowego, miejsca byłoby aż nadto.
W tych wyliczeniach nie bierzemy pod uwagę Ikei, która, owszem, jest wielkim sklepem meblowym, ale formalnie centrum handlowym nie jest. Tych ostatnich w Lublinie działa aż 13. Czternaste właśnie powstaje przy alei Spółdzielczości Pracy.
Lublin ma najwyższy wskaźnik nasycenia powierzchnią handlową wśród miast regionalnych - wynika z raportu agencji nieruchomości komercyjnych Colliers International.
Pod tym względem prześcignęliśmy: Białystok, Bielsko-Białą, Bydgoszcz, Częstochowę, Kielce, Olsztyn, Radom, Rzeszów i Toruń.
Stolica naszego województwa pracowała na ten wynik przez lata.
Pierwsze centrum handlowe Galeria Zana (dawniej E.Leclerc) powstało w końcu lat 90. Jednak największe obiekty handlowe zbudowano dopiero w minionych pięciu latach.
Nie licząc Ikei, najmłodszą galerią w Lublinie są Tarasy Zamkowe, oddane do użytku w 2015 r. Największe jest Atrium Felicity, gdzie na powierzchni 75 tys. mkw. działa ponad 100 lokali.
W marcu 2014 r., w ciągu pierwszych czterech dni od otwarcia, galerię odwiedziło 220 tys. osób. Drugim pod względem wielkości centrum handlowym miasta jest Galeria Olimp (63 tys. mkw.), rozbudowywana systematycznie w latach 2000 - 2013.
W Lublinie są miejsca, w których galerie planuje się od lat. Powstanie Ikei zapowiedziano około 9 lat temu. W 2009 r. o budowie podziemnej galerii handlowej łączącej staromiejskie kamienice z parkingiem przy ul. Lubartowskiej poinformowała spółka Arkady.
Później plan został okrojony do podziemnego parkingu, kilku lokali usługowych i restauracji przy ul. Świętoduskiej.
Inwestor zapowiada otwarcie na czwarty kwartał 2018 r. Pod znakiem zapytania jest natomiast inna inwestycja w Śródmieściu.
Pedet z nowym planem
Pomysł na wielką galerię w samym centrum Lublina sięga 2010 r. Przy czym nie miałby to być zupełnie nowy obiekt, ale dobrze znany lublinianom Pedet.
Tylko że nawet cztery razy większy niż obecny gmach.
W lutym 2015 r. miejscy radni poszli na rękę inwestorowi i zmienili plan zagospodarowania dla kwartału wyznaczonego ulicami: Krakowskie Przedmieście, Kapucyńska, Narutowicza, Kościuszki.
Dokument umożliwia rozbudowę obiektu z obecnych ok. 4,5 tysiąca mkw. powierzchni użytkowej do 20 tys. mkw.
W zamian za zmianę planu CDI obiecało miastu granty za 7 mln złotych. Milion przekazało już w grudniu 2015 r.
Trafiły na przebudowę pl. Litewskiego, kolejny milion na ten sam cel miał być wpłacony przez spółkę najpóźniej miesiąc po uzyskaniu pozwolenia na budowę.
Kolejne 5 mln zł CDI miało wyłożyć na poprawę ulic wokół „nowego Pedetu”, m.in. Narutowicza, Hempla, Kołłątaja. Przebudowa dróg powinna się zakończyć przed oddaniem do użytku nowego centrum.
Na razie miasto nie ma co liczyć na tych 6 mln zł. Dlaczego?
Bo nieoczekiwanie plany przebudowy Pedetu trafiły do zamrażarki. Ratusz poinformował o tym jeszcze rok temu, powołując się na nieoficjalne informacje od właściciela terenu, czyli spółki CDI. Sama spółka na ten temat milczy.
- Nie mamy nowych informacji w sprawie Pedetu. My ze swojej strony wywiązaliśmy się ze swoich zobowiązań. Nie komentujemy decyzji inwestora - stwierdziła Beata Krzyżanowska, rzeczniczka prezydenta Lublina.
Co dalej z tym gmachem? Nie wiadomo. Wiadomo tylko jak ma wyglądać. M.in. nie może zasłaniać klasztornego kompleksu kapucynów. W jego sąsiedztwie mógłby mieć maksymalnie 13,8 metra wysokości. Najwyższe części - do 20,1 metra - mogą zaś powstać w pobliżu gmachu Teatru Osterwy (sam teatr ma 22 metry wysokości).
Podzamcze czeka
Na dobrą sprawę, to może być w przyszłości największy plac budowy w Lublinie. Chodzi o tereny położone wzdłuż alei Tysiąclecia.
W maju 2015 r. lubelscy radni uchwalili plan zagospodarowania obszaru między al. Tysiąclecia i ulicami Lubartowską, Ruską, Lwowską. Łącznie chodzi o 34 hektary terenów.
- Plan zagospodarowania dla Podzamcza wskazuje w tym miejscu koncentrację funkcji usługowych, handlowych i mieszkaniowych - precyzowała Krzyżanowska.
- Przy czym nie mówimy o jednej dużej galerii, ale kompleksie obiektów o różnym charakterze - zapowiadał jeszcze w maju 2014 r. Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.
Podzamcze ma być praktycznie zabudowane na nowo. A to w pierwszej kolejności oznacza rozbiórki. Zrównany z ziemią może zostać nie tylko dworzec autobusowy (zastąpi go przystanek przesiadkowy), ale również hala Nova, targowisko Bazar, sklep Społem.
W ich miejsce pojawią się nowe budynki.
Zabudowa ma być prowadzona kwartałami uwzględniającymi przedwojenny układ ulic w tym rejonie.
Wysokość obiektów ma się wahać od dwóch do pięciu kondygnacji, najwyższe staną od strony ul. Lubartowskiej.
Zanim jednak ruszy zabudowa Podzamcza, trzeba stamtąd „wyprowadzić” obecnie działające placówki handlowe oraz kupców z targowiska.
Ratusz proponuje im nowe siedziby w hali targowej. Zaplanowano ją przy ul. Ruskiej na terenie obecnego zielonego targu. Tylko że idzie to jak po grudzie.
Pierwotny pomysł na sfinalizowanie inwestycji był następujący: ratusz przekazuje teren, a dwie prywatne spółki - Nova i Bazar - wykładają pieniądze na budowę.
Problem w tym, że z tej układanki wypadł Bazar, czyli kupcy z targowiska przy alei Tysiąclecia.
- Spółka wycofała się ze współfinansowania prac. Szukamy nowej formuły realizacji tej inwestycji - stwierdziła Krzyżanowska.
Żeby powstała hala, trzeba jednak wcześniej zaproponować kupcom z „zielonego rynku” nowe miejsce do handlu. W ub. roku ratusz zapowiedział, że wybuduje im targowisko na placu u zbiegu Ruskiej i Nadstawnej (obecnie to parking, wcześniej odjeżdżały stamtąd busy).
Pod zadaszeniem przewidziano 66 betonowych boksów o wymiarach 2 m na 2,5 m, które można by modułowo łączyć. Boksy miałyby być wyposażone w wysuwaną do przodu część do ekspozycji skrzynek. Pod płytą targowiska zaplanowano parking, pod ziemią pomieściłoby się 27 samochodów.
Taki „zielony rynek” miał być gotowy do końca wiosny tego roku. Mimo zapowiedzi ratusza prace nie ruszyły. I nie wiadomo kiedy się zaczną. Powód? Pieniądze.
- Ze względu na to, że szacunkowy koszt budowy hali wraz z podziemnym parkingiem i sanitariatami został określony na poziomie blisko 5 mln zł, w tym roku odstąpiliśmy od realizacji zadania wobec innych potrzeb inwestycyjnych. Przed nami debata nad przyszłorocznym budżetem - poinformowała Krzyżanowska.
Klienci cenią wygodę
Przez lata galerie handlowe w Polsce i Lublinie rosły jak grzyby po deszczu. W efekcie lublinianie są zadowoleni z dostępności sklepów.
Jak wynika z raportu #siężyje, przygotowanego przez serwis Otodom, w rankingu dziesięciu największych polskich miast Lublin zajął pod tym względem czwartą pozycję. W skali od 1 do 7 stolica województwa lubelskiego dostała 6,06 punktów.
Lepiej wygodę zakupów ocenili jedynie mieszkańcy Szczecina, Poznania i Katowic. Gorzej w zestawieniu wypadły m.in.: Warszawa, Gdańsk, Kraków i Wrocław. Paradoksalnie, Polacy są coraz bardziej zmęczeni wielkimi sklepami.
- Szczególnie w centrach miast, gdzie trudno o miejsce do parkowania - skomentował wyniki raportu Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu.
Jego zdaniem, wielkopowierzchniowe sklepy, choć poszerzają nam wybór, nie są kluczowe dla zadowolenia z codziennych zakupów, a cena przestała być najważniejszym kryterium, jakim kierujemy się przy wyborze marketu.
- Bardziej cenimy wygodę zakupów - a tę dają nam coraz częściej lokalne targowiska, na które przychodzimy po więcej niż tylko świeże warzywa czy owoce. Dają one możliwość bezpośredniej rozmowy ze sprzedawcą, a nawet zamówienia tego, co jest trudno dostępne, np. swojskiej wędliny czy przetworów - tłumaczy Ptaszyński.
W tym kontekście zachowanie handlowej funkcji Podzamcza i budowa „zielonego rynku” wydają się rozsądnym przedsięwzięciem. Jednak odwlekanie rozpoczęcia prac stawia pod znakiem zapytania realizację inwestycji. Tymczasem wielkie sieci nie próżnują.
Już w listopadzie pierwsze zakupy zrobimy w Skende Shopping. Galeria będzie przylegać do już istniejącej Ikei i ma z nią tworzyć jedno duże centrum handlowe.
Powstanie tam blisko 70 sklepów i punktów usługowych, w tym salon mebli Black Red White oraz VOX. Po zakończeniu budowy kompleks Ikei przy al. Spółdzielczości Pracy zajmie powierzchnię 57,5 tys. mkw. Z tego samo Skende 24 tys. mkw.
Lokalni przedsiębiorcy obawiają się utraty klientów. Ale ta rywalizacja może wyjść klientom na dobre, jest szansa, że spowoduje obniżki cen.