Centrum w Gorzowie przypomina tor przeszkód
- W chodnikach dziury, że można sobie nogi połamać. A przystanek przy ul. Mieszka I to już prawdziwa „perełka” - zadzwonił do nas Ryszard Gilewicz. Zaproponował spacer po Gorzowie. Poszliśmy.
Spotykamy się przy byłym kinie Słońce. - Mamy szczęście, że nie pada bo nie byłoby, jak tędy przejść. Na chodniku tworzą się wielkie kałuże, nie ma jak wyjść z większości sklepów - Ryszard Gilewicz mówi i pokazuje zapadnięte płyty chodnikowe. Co kilka kroków, cztery betonowe płytki są niżej niż pozostałe. - To te miejsca po wyciętych przed laty wiśniach. I tak jest na całej długości deptaka - denerwuje się Czytelnik.
Niemal naprzeciwko wejścia do kawiarni Śnieżka jest spora dziura. Jeśli się ktoś zagapi i w nią wpadnie, to nie tylko może skręcić nogę, ale jeszcze wybić sobie zęby.
Dziury jak pułapki
Przed piekarnią naprzeciw szkoły muzycznej - podobna wyrwa. I tak przez całą drogę, aż do wysokości placu Grun-waldzkiego. - Inwalidzi ledwie tędy idą. Ciężko też kobietom z wózkami. Słyszę, jak klną pod nosem, bo nie mogą przejechać - opowiada pan Ryszard.
Jego zdaniem wcale nie trzeba wielkich pieniędzy, żeby pozbyć się chociaż tych największych dziur.
- Dzwoniłem do urzędu w ubiegłym roku. Trzy razy! Sugerowałem, że przecież wystarczy kilka starych płyt, pod nie trochę piasku i chodnik będzie prosty - tłumaczy pan Ryszard. Ale u urzędników nic nie wskórał. Nic dziwnego, że denerwuje się, gdy słyszy o wielkich planach rewitalizacji centrum. -Nie potrafią zadbać o te, które mamy!
Dochodzimy do placu Grunwaldzkiego
Spękane płyty chodnikowe krzywe tak samo, jak i wcześniej. - Tu nasze władze zapraszają gości. Dopiero co mieliśmy Dzień Pamięci i Pojednania. I nie wstyd tędy prowadzić ludzi? - pyta pan Ryszard. Kawałek dalej jest skrzyżowanie z ul. Słowackiego. Wysoki krawężnik, a tuż pod nim dziura po wyrwanych kostkach w jezdni. Akurat przechodzi tędy kobieta z dzieckiem w wózku. - Jak się tędy jedzie? - zagaduje pan Ryszard. Kobieta macha ręką zrezygnowana.
Perła okolicy
Mijamy kościół. Krzywizny, jak były na chodniku, tak są. Wyrwy i dziury też. Idziemy dalej, na koniec ul. Mieszka I. Tu gorzowianin znalazł - jak sam mówi - „perełkę” wśród gorzowskich przystanków (chodzi o wiatę naprzeciw sądu, tuż przy dużej przychodni). - Mnóstwo ludzi z niego korzysta. Starsi, matki z dziećmi do lekarza przyjeżdżają. Osoby spoza Gorzowa na rozprawy - wylicza pan Ryszard.
Przystanek to faktycznie „perełka”. Gdy siadamy na ławeczce pod wiatą, pod nogami mamy akurat wyrwę z pozostałościami płyt chodnikowych.
- Jeśli jednak nie potkniemy się o tą dziurę, to nic straconego. Wsiadając do tramwaju mamy jeszcze szansę przewrócić się na pniu wystającym z ziemi - ironizuje pan Ryszard. Faktycznie, idealnie na wysokości wiaty z chodnika wystaje pieniek po ściętym drzewie.
Na tym nie koniec „uroków” przystanku. Wiata stoi tak, że między jej ścianą a betonowym śmietnikiem na chodniku mamy zaledwie wąskie przejście. I tak się składa, że akurat w tym miejscu płyty chodnikowe się zapadły, więc po każdym deszczu tworzą się wielkie kałuże, których nie ma jak ominąć. - A można było postawić wiatę dosłownie metr dalej i problemu by nie było - przekonuje pan Ryszard (i pokazuje zdjęcia w telefonie, które zrobił kilka dni temu, po deszczu - kałuża jest na całej szerokości przejścia.
Miasto planuje remont
Po spacerze z Ryszardem Gi-lewiczem od razu dzwonimy do urzędników. Na pierwszy ogień idzie pieniek sprzed przystanku przy przychodni. - Jeśli nie dziś, to najpóźniej do końca tygodnia będzie usunięty. Już poszło polecenie do firmy, która tym się zajmuje - zapewnia Krzysztof Weber z urzędu miasta.
Co z dziurami i zapadniętymi płytami chodnikowymi? Pan Ryszard proponuje, żeby je choć doraźnie załatać. - Sprawdzamy, czy jest możliwe technicznie poprawić choć częściowo chodnik przy tych ulicach - tłumaczy Weber. Przypomina, że miasto planuje rewitalizację ul. Chrobrego, a więc i remont całego deptaka. Ale ten remont może być najszybciej za rok.
- Czy do tego czasu możemy łamać nogi!? - komentuje plany nasz Czytelnik.