Centymetry od śmierci po ataku psa
Pani Joanna sama musiała dojechać do szpitala, po tym jak zaatakował oraz pogryzł ją pies.
W minioną sobotę, mieszkająca w Bieżycach pani Joanna wracała ze sklepu. Towarzyszył jej piesek rasy shih tzu. Była już prawie w domu, kiedy zauważyła biegającego po ulicy wielkiego psa sąsiadów.
- Stałam na chodniku, chwyciłam naszego pieska, odwróciłam się w stronę domu i wtedy pies mnie zaatakował - opowiada pani Joanna.
Jej małżonek, pan Tomasz przyznaje, że jego żona ledwo uszła z życiem. - Niewiele brakowało. Sąsiad szybko przybiegł i odciągnął psa. Można powiedzieć, że uratował jej życie - opowiada mieszkaniec Bieżyc.
Bardziej irytuje go późniejsza sytuacja. - Zadzwoniliśmy na pogotowie. Dyspozytorka powiedziała, że lepiej będzie jak sami zawieziemy żonę do szpitala, ponieważ na karetkę musielibyśmy czekać naprawdę długo. Syn zawiózł moją małżonkę do Lubska, stamtąd karetka przewiozła ją do szpitala w Żarach - opisuje pan Tomasz.
Podkreśla jednak, że na terenie powiatu krośnieńskiego nie ma odpowiedniego zabezpieczenia. - Nie dość, że do szpitala daleko, odkąd ten w Krośnie przestał funkcjonować, to jeszcze brakuje karetek - komentuje.
- Lekarz powiedział, że gdyby pies ugryzł 2 cm w bok, to trafiłby w tętnicę. Wtedy nie zdążylibyśmy do szpitala i przed świętami musielibyśmy szykować się na pogrzeb - dodaje.
Za daleko do szpitala
Dopiero dzisiaj pani Joanna z Bieżyc ma zostać wypisana ze szpitala w Żarach, po tym jak pogryzł ją pies. Niewiele brakowało. Zdarzenie mogło skończyć się tragedią.
Właściciele psa, który pogryzł panią Joannę, przyznają krótko, że pies wymknął się podczas sprzątania kojca. Czy można było temu zapobiec? Zapytaliśmy Agnieszkę Maternik, znanego gubińskiego „zwierzoluba”.
- Wiem tylko, że to duży pies. Nie widziałam go - przyznaje Maternik. - Nie wiem, jaka to rasa. Z tego, co słyszałam, to praktycznie cały czas przebywa w kojcu. To niezbyt dobrze. Pies powinien obcować ze światem, musi być wyprowadzany na spacery i to nie na takie na podwórku. Być może dlatego pies, który zaatakował panią Joannę, był taki zdziczały i agresywny - stwierdza gubinianka.
Mimo to rodzina pogryzionej mieszkanki Bieżyc największe pretensje ma do pogotowia, a nie do sąsiadów. - Dobrze, że żona nie była w gorszym stanie. Ktoś kiedyś może znaleźć się w jeszcze gorszej sytuacji i co wtedy?_- dopytuje się mąż pani Joanny, pan Tomasz.
Ratownictwem na terenie powiatu krośnieńskiego zajmuje się pogotowie w Żarach. Zapytaliśmy, dlaczego doszło do takiej sytuacji?
- Dyspozytorka w momencie wezwania dysponowała tylko jedną karetką specjalistyczną na całym powiecie krośnieńskim (zwykle są po dwie karetki na Krosno Odrz. i Gubin) - informuje Czesława Ekstowicz, specjalista pielęgniarstwa ratunkowego w pogotowiu żarskim.
- Na terenie Gubina nie było ani jednej karetki. Wszystkie były poza rejonem. Dojazd do Lubska był najszybszym rozwiązaniem w tym momencie. Dyspozytorka rozmawiała z pacjentką, poinstruowała członków rodziny o tym, jak założyć opatrunek. Mieszkanka Bieżyc była w miarę dobrym stanie i wyraziła zgodę na samodzielny dojazd do Lubska - opisuje Cz. Ekstowicz.
Pogotowie żarskie zdecydowało, żeby pozostawić specjalistyczną karetkę na wypadek sytuacji zagrażającej życiu.
- W Gubinie nie ma obecnie żadnej opieki medycznej oprócz pogotowia. Jest jeszcze trudniej, odkąd zamknięto szpital w Krośnie Odrzańskim. Trzeba liczyć, że dojazd do placówek oddalonych od Gubina trwa. Dodatkowo karetka musi wrócić pod granicę. Czasami jej powrót do gotowości wynosi nawet do czterech godzin - podkreśla.
Będzie lepiej. W marcu?
Brak szpitala w powiecie krośnieńskim znowu daje się we znaki. Obecnie samorządowcy pracują nad jego ponownym uruchomieniem w dwóch miastach.
- W Gubinie ma działać oddział wewnętrzny, ZOL, poradnie specjalistyczne. Świąteczna, weekendowa i nocna opieka medyczna - wymienia burmistrz Bartłomiej Bartczak. Kiedy? Najwcześniej w marcu