W ciągu roku rządów dobrej zmiany, wartość akcji państwowych spółek notowanych na warszawskiej giełdzie, zmniejszyła się o 18 mld zł. Dolar, euro, frank zyskują na wartości, złoty dołuje, ropa drożeje, GUS ostrzega, że gospodarka hamuje, bo nie ma nowych inwestycji, przez co nasze PKB tonie.
Zadłużenie rośnie, bo żyjemy na kredyt jak za Gierka. Płacimy wyższe odsetki od zaciągniętych pożyczek, a w budżecie jest coraz mnie pieniędzy.
Na szczęście Naczelnik państwa zna winnych tego, że gospodarka się zwija, zamiast rozwijać. To „przedsiębiorcy związani z partiami opozycyjnymi”! Nie chcą zarabiać, bo czekają, aż wrócą dawne czasy. Ale one nie wrócą, ostrzega ich Naczelnik.
Rządzącym najbardziej doskwiera brak pieniędzy. Ale wicepremier Mateusz Morawiecki ma na to proste rozwiązanie - dramatyczne uszczelni system podatkowy. Za duże podatkowe przekręty będzie można trafić za kraty na 25 lat. Więcej niż za morderstwo, mniej dostaje kierowca naprany jak weselna stodoła i naćpany jak mumia, który masakruje sześć osób idących chodnikiem. Za samo podejrzenie unikania płacenia podatków, właściciel może stracić firmę, którą przejmie skarb państwa. Przedsiębiorców i ich interesy kontrolować będzie Krajowa Administracja Skarbowa. Formacja zbrojona, umundurowana z uprawnieniami, jakie ma policja i prokuratura.
Budżet pożąda pieniędzy, więc urzędnicy skarbówki, tak jak i za poprzednich rządów, mają wyznaczony minimalny limit nałożonych kar. Nieważne, czy winny, liczy się wynik. Ci, którzy normy nie wypracują zostaną zwolnieni.
Na szczęście trudną sytuację pracowników fiskusa poprawi wprowadzona klauzula obejścia prawa. Miała być batem na międzynarodowe korporacje, wykorzystujące luki w prawie, by nie płacić w Polsce podatków. Pracownicy fiskusa mają się uważnie przyglądać wszystkim większym darowiznom, także tym w obrębie rodziny. Rodzice, którzy podarują dziecku np. mieszkanie mogą zostać oskarżeni o unikanie płacenia podatku. Mogli przecież dziecku je sprzedać. Walka z prawnikami międzynarodowych korporacji to sprawa na lata, a politycy potrzebują kasy na wczoraj.
Jednak ostatnio w tym sprawnym rządowym mechanizmie coś zazgrzytało. Wicepremier Mateusz Morawiecki ogłosił, że przedsiębiorcy to jednak nie kombinatorzy, a państwo nie jest łupieżcą ani krwiopijcą. Obiecał stworzenie takich warunków, żeby nikt nie bał się inwestować. Zamierza wprowadzić przyjazną dla firm interpretację prawa i zasadę, że raz przyjęta interpretacja nie będzie zmieniana, a prawo nie będzie działało wstecz. Czyli przedsiębiorcy nie będą karani po latach za coś, co było kiedyś dozwolone, a teraz nie jest. Ma także obowiązywać proporcjonalności kar do popełnionych błędów i domniemanie niewinności jak w przypadkach karnych.
Brzmi pięknie. Tylko komu wierzyć i w co? Kto mówi prawdę a kto się z nią mija?