Chcą być dobrymi księżmi, zawsze z ludźmi i dla ludzi
Pochodzą z Łodzi, z jednego osiedla, z dwóch parafii. Spotkali się w łódzkim Wyższym Seminarium Duchownym. Ponad miesiąc temu razem z czterema kolegami przyjęli święcenia kapłańskie...
Ks. Dominik Sujecki i ks. Piotr Niedzielski pochodzą z parafii Najświętszego Sakramentu na łódzkim osiedlu Radogoszcz Wschód. Ks. Maciej Chodowski wychował się po drugiej stronie ul. Zgierskiej. Pochodzi z parafii NMP Królowej Polski. Teraz razem zaczynają swoją kapłańską drogę.
Ks. Dominik mówi, że powołanie u każdego rodzi się inaczej. To indywidualna ścieżka. On jako dziecko nie myślał, że zostanie księdzem. Nawet wtedy, gdy rozpoczynał naukę w Salezjańskim Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Bosko w Łodzi.
- Taka myśl pojawiła się dopiero pod koniec szkoły średniej, a w zasadzie po maturze - wspomina ks. Dominik Sujecki. - Była jednak dziewczyna, studia, zupełnie inne plany...
Po maturze zaczął studiować administrację na Uniwersytecie Łódzkim. Po pierwszym roku postanowił iść do seminarium.
- To był też mój osobisty zakład z Matką Bożą - mówi dziś ks. Dominik. - Po maturze poszedłem na pielgrzymkę na Jasną Górę. Powiedziałem wtedy: Matko Boża, jeśli za rok to się nie zmieni, dalej będę myślał o tym, by zostać księdzem, to zostawiam wszystko i próbuję. I wstąpiłem tak do seminarium.
Nikt z jego bliskich się tego nie spodziewał. Owszem, Dominik był zawsze blisko Kościoła. Służył do mszy świętej jako ministrant, ale nikt nie podejrzewał go, że zacznie studiować w seminarium.
- Na początku był to dla nich pewnie szok, ale potem wszyscy się cieszyli, doznałem od nich wiele wsparcia - zapewnia.
Znacznie dłuższą drogę do kapłaństwa przeszedł ks. Piotr Niedzielski. Maturę zdał w łódzkim VIII LO. Potem skończył socjologię na UŁ. Zaczął pracować w centrum informatycznym. Minęły trzy lata od ukończenia studiów, gdy zdecydował się wstąpić do seminarium. Miał wtedy 28 lat.
- Wszyscy spodziewali się, że do seminarium pójdę zaraz po maturze - opowiada ks. Piotr. - Poczułem presję i poszedłem do seminarium. Nie byłem jeszcze pewny, że chcę zostać księdzem.
W międzyczasie Piotr miał sympatię, pracował, ale czuł też, że rodzi się w nim powołanie. Tyle że wtedy już nikt nie wierzył, że zacznie studia w seminarium. - I zrobiłem im niespodziankę - śmieje się ks. Piotr.
Ks. Maciej Chodowski ma 37 lat. U niego tak jak u Piotra powołanie długo dojrzewało. Już po drugiej klasie szkoły podstawowej i Pierwszej Komunii Świętej został ministrantem.
- Przeszedłem wszystkie szczeble kariery ministranckiej - mówi ks. Maciek. - Byłem lektorem, ceremoniarzem.
Maturę zdał w XVIII LO w Łodzi. Marzył, by dostać się na filozofię. Nie udało się. Zaczął studiować stosunki międzynarodowe. Zrobił licencjat. A prace magisterską obronił na ekonomii. Po studiach pracował w Polsce, za granicą.
- Nie marzyłem od dziecka, by zostać księdzem, jako chłopiec nie bawiłem się w odprawianie mszy - opowiada ks. Maciek. - Nie wyobrażałem sobie tego, że zostanę kapłanem. Myślałem, że to nie dla mnie. Uważałem, że z kapłaństwem wiąże się zamknięcie drogi do poznawania świata, drogi wolności.
Zaczął się zastanawiać: a może jednak tak nie jest? Może spróbować?
- Pomyślałem sobie, że jeśli do czasu obrony pracy magisterskiej na ekonomii nie poznam dziewczyny, z którą będę w stabilnym związku, to będzie znak, by spróbować sił w seminarium - dodaje ks. Maciej Chodowski. I pod koniec studiów poznał dziewczynę. Przez jakiś czas byli parą.
- To był dla mnie znak, że na pewno nie seminarium - śmieje się dziś ks. Maciek.
Ale związek się rozpadł i poszedł do seminarium. - Od ponad miesiąca jestem księdzem - cieszy się ks. Maciek.
Czy mieli w swoim życiu księdza, który był dla nich wzorem? Ks. Dominik twierdzi, że nie wskazałby jednego. - Jednym z nich był ks. Eugeniusz Grabowski, pierwszy proboszcz parafii pw. Najświętszego Sakramentu - twierdzi ks. Dominik Sujecki. - Potem spotkałem wielu wspaniałych księży salezjanów.
Ks. Piotr Niedzielski bardzo mocno przypatrywał się księżom pracującym w mediach.
- Raz napisałem list do jednego z nich - tłumaczy ks. Piotr. - Prosząc o modlitwę, rozeznanie co do mojej dalszej drogi. Był to ks. Jerzy Szymik. Bardzo miło mi odpowiedział.
Ks. Piotr mówi, że bardzo pomogły mu felietony publikowane w „Gościu Niedzielnym”.
- Tak więc nie byli to konkretni księża z parafii, archidiecezji łódzkiej - dodaje ks. Piotr Niedzielski. - Pewnie nie wiedzą nawet, że ich przykład bardzo mi pomógł. Budował mnie i buduje przykład księży, którzy potrafią powiedzieć mądre rzeczy, są dobrymi, oddanymi kapłanami.
Ks. Maciek też nie wskaże jednego księdza, który był i jest dla niego wzorem.
- Takich księży jest wielu - wyjaśnia. - Jeśli ktoś mówi o złym księdzu, który daje złe świadectwo, to ja mogę wskazać dziesięciu, którzy są dobrzy. Przez moje życie przewinęło się wielu takich księży, którzy są wzorami. Niektórzy to młodzi kapłani, moi koledzy. Pokazują, że można być normalnym człowiekiem, a przy tym spełniać posługę kapłańską.
25 maja tego roku Dominik, Piotr, Maciej i jeszcze ich czterech kolegów: Rafał Balcerzak, Rafał Dobrowolski, Łukasz Glapiński, Piotr Markowicz, przyjęli święcenia kapłańskie z rąk bp. Marka Marczaka, administratora archidiecezji łódzkiej. Uroczystość miała miejsce w łódzkiej bazylice archikatedralnej. Był to dla nich moment wyjątkowy.
- Kiedy leżałem na posadzce katedry, gdy była śpiewana Litania do Wszystkich Świętych, to serce drżało, przez człowieka przechodziły dreszcze - wspomina ks. Dominik. - Ta świadomość, że cały Kościół przywołuje wstawiennictwo świętych, by modlili się za mnie, bym był dobrym księdzem.
Ks. Piotr Niedzielski śmieje się, że ma tendencję do łatwego wzruszania się.
- Ale myślałem, że tego dnia będę twardy jak głaz, skała, cedr Libanu - dodaje. - Łzy popłynęły mi, gdy wchodziliśmy podczas procesji do katedry. Nie potrafiłem ich opanować. Wiedziałem, że święcenia kapłańskie są historycznym momentem w moim życiu i mojej rodziny. Wszedłem do katedry jako diakon, wyszedłem jako prezbiter. Tego dnia wracaliśmy do Łodzi z rekolekcji w Olszy koło Rogowa. Jechaliśmy busem w godzinach szczytu. Ludzie robili zakupy, wsiadali, wysiadali z tramwaju, kierowcy denerwowali się, stojąc w korkach. A tu jechało siedmiu młodych ludzi, którzy niedługo potem zostali kapłanami. Wiele osób nawet tego nie zauważyło. Ale nasze życie się zmieniło.
Ks. Maciek Chodowski mówi, że tak jak podkreślano w składanych im życzeniach, dla nich rozpoczęło się nowe życie.
- Dla mnie bardzo ważnym momentem były święcenia diakońskie - twierdzi ks. Maciek. - Składaliśmy przyrzeczenie celibatu, wierności brewiarzowi. Święcenia kapłańskie to konsekwencja święceń diakonatu.
Teraz rozpoczynają swoje życie jako kapłani. Ks. Dominik dostał nominacje do parafii w Ksawerowie, ks. Piotr będzie pracował w Kurowicach, a ks. Maciek w Ruścu. Chcą być dobrymi księżmi, tak by w swej posłudze wzrastać do świętości.
- Chcę być nie tylko dla ludzi, ale z ludźmi- zapewnia ks. Dominik. - Pragnę być księdzem, do którego można przyjść, porozmawiać, zwierzyć się z problemów. A czy czasy dla Kościoła są teraz gorsze? Nigdy nie były łatwe. Każdy czas miał inne wyzwania.
Ks. Piotr nie chciałby zatracić ideałów, z którymi startuje. By po latach ktoś powiedział, że Piotrek to ksiądz, który pozostał człowiekiem. - Chce być blisko ludzi, ale przede wszystkim blisko Pana Boga - mówi ks. Piotr Niedzielski. - Chciałbym stosować te duszpasterskie metody, których wcześniej nie stosowano. Iść za papieżem Franciszkiem, który mówi, by próbować tych nowych metod. W nasze życie w Kościele wdało się przyzwyczajenie. Nie robi się pewnych rzeczy, bo wcześniej tego nie próbowano, a ksiądz ma być misjonarzem. Oczywiście nie chodzi o to, by każdy jechał do Afryki. Mam świadomość wymagań, oczekiwań wobec mnie. Czasy nie są łatwe, ale czy takie były w PRL-u? Mamy teraz lepiej pod względem materialnym, ale ludzie są inni. Zagubieni, wstydzą się wiary, tej tradycyjnej polskiej pobożności. Zwłaszcza młodzież. O nią musimy walczyć.
Ks. Maciek też chciałby pozostać takim, jaki jest: być wierny temu, co ślubował Bogu, ale też ma być z ludźmi. Nie chce robić nic na siłę. - Nie chce zasłaniać Pana Boga swoją osobą, tylko pozostać autentycznie wierzącym księdzem - zapewnia ks. Maciej Chodowski. - Te lata, które spędziliśmy w świecie, mogą zaowocować. Mamy się dzielić dobrem z innymi, służyć ludziom. Nie wiemy, co nas spotka. Każda sytuacja będzie inna. Trzeba zawsze podchodzić do ludzi z sercem i pokorą. Żaden z nas nie staje się omnibusem z chwilą otrzymania łaski święceń.
Jak wyobrażają sobie siebie za 10 lat? Ks. Maciej będzie miał 47 lat.