Dwaj zabójcy i mężczyzna izolowany za napad wolą więzienia w swoich krajach. Sąd Okręgowy w Krakowie już uwzględnił wnioski Słoweńca, Polaka i Litwina.
Krakowski sąd w trzech przypadkach wydał zgodę na to, by przestępcy odbyli kary za granicą. Prawnicy nie mają wątpliwości, że to wybieg skazanych, który ma im zapewnić mniejszy wyrok. Każdy z tych przypadków jest inny.
Słoweniec gryzł dziecko
Pierwszy dotyczy 24-letniego obywatela Słowenii, który w ub.r. w niejasnych okolicznościach zjawił się w Krakowie i zaatakował - porwał z placu zabaw i pogryzł - czteroletniego chłopczyka. W trakcie przesłuchania nie krył, że jest zmęczony i ma mętlik w głowie. W jego krwi nie wykryto alkoholu i narkotyków, ale śladowe ilości pigułki gwałtu i płynu do chłodnic. Tożsamość mężczyzny potwierdził jego ojciec, który przyjechał z Lublany, stolicy Słowenii, do Krakowa.
Z opinii polskich biegłych wynika, że Słoweniec był niepoczytalny. Został umieszczony w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Jeszcze w trakcie śledztwa wyszło na jaw, że leczył się w takim szpitalu w rodzinnej Lublanie. Teraz złożył wniosek, żeby tam, na Słowenii, kontynuował kurację.
- Krakowski sąd na to przystał - potwierdza Grażyna Rokita z biura prasowego sądu.
Zabójca z KGB
53-letni Litwin Rolandas J. w Krakowie dokonał zabójstwa przy ul. Celarowskiej. W mieszkaniu został poturbowany przez dwóch mężczyzn i z zemsty jednemu wbił nóż w serce. Usłyszał za to prawomocny wyrok 25 lat więzienia.
Dobrze zbudowany mężczyzna, jeszcze w czasach ZSRR, był żołnierzem służb specjalnych KGB na Litwie. - Byłem wtedy szkolony, jak zabijać - nie krył na rozprawie przed krakowskim sądem.
W przeszłości miał już na koncie zabójstwo. W 1995 roku w Republice Litewskiej został skazany wyrokiem sądu w Kownie za przestępstwo polegające na tym, że wspólnie z inną osobą zamordował mężczyznę, zadając mu nie mniej niż 13 ciosów rękami i nogami w różne części ciała i dusząc przewodem elastycznym oraz liną.
Za ten czyn ukarano go wyrokiem 10 lat pozbawienia wolności. 6 czerwca 2000 r., czyli ledwie po pięciu latach odsiadki, został przedterminowo zwolniony z więzienia i wtedy bez przeszkód wyemigrował do Wielkiej Brytanii.
Tam był karany w 2013 r. za usiłowanie spowodowania uszkodzenia ciała policjanta na karę 20 miesięcy pozbawienia wolności. Został deportowany, a w 2014 roku zjawił się pod Wawelem. Teraz krakowski sąd uwzględnił jego wniosek o odbycie kary na Litwie. Rolandas J. zapewne liczy, że jak kiedyś przedterminowo wyjdzie na wolność. Strona litewska ma zadeklarować, na jakich warunkach mężczyzna odbędzie tam karę.
Wystrzelał sąsiadów
Jeszcze inny jest przypadek 56-letniego Andrzeja K. W jego przypadku krakowski sąd zgodził się na odbycie w Niemczech części wyroku 25 lat więzienia. Koniec kary upływa w 2026 r. Do tej pory w Polsce odsiedział 16 lat za potrójne zabójstwo w Krakowie przy ul. Garczyńskiego.
Mężczyzna ma na sumieniu troje sąsiadów, z którymi toczył sądowy spór cywilny. Z jego ręki w 2001 r. zginął Artur Rojszczak, jego ojciec Jan też poniósł śmierć, a żona Agnieszka odniosła ciężkie rany i została sparaliżowana. Zmarła trzy lata później.
Zabójca najpierw został skazany na dożywocie, ale ten wyrok uchylił Sąd Najwyższy. Ostatecznie po perypetiach sądowych ma wyrok 25 lat więzienia z możliwością przedterminowego zwolnienia po 24 latach kary.
Pozostałe 9 lat Andrzej K. chce odsiedzieć w Niemczech, ponieważ ma polskie i niemieckie obywatelstwo. Już dwa lata temu starał się o odbycie reszty wyroku za naszą zachodnią granicą. Napisał w tej sprawie do polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości, a ono skierowało wniosek do krakowskiego sądu z zapytaniem, czy takie rozwiązanie jest możliwe.
Sąd uznał, że tak, bo spełnione zostały warunki konwencji z 1983 r. o przekazywaniu osób skazanych. Na przekazanie musiał się zgodzić osobiście Andrzej K. i tak się stało. Istotne było i to, że jego wyrok był prawomocny, wykonanie kary nie uległo przedawnieniu i kara przekraczała 6 miesięcy.
Sądową zgodę dla Andrzeja K. na odsiadkę w Niemczech dwa lata temu zaskarżyła prokuratura, wytykając sądowi, że zastosował przepisy dla cudzoziemców, a Andrzej K. cudzoziemcem nie jest. Sąd Apelacyjny zgodził się z tą argumentacją.
Andrzej K. rok temu ponownie jednak poprosił o zgodę na przenosiny do więzienia za Odrą i krakowski są znów wydał na to zgodę. Ta decyzja nie jest jeszcze prawomocna.
W Krakowie zdarzało się już, że do odbycia kary w rodzinnym kraju przekazywano obywateli Czech, Rosji i Szwecji. Wszyscy wcześniej zostali skazani przez sąd.