Mieszkanki jednego z bloków przy ulicy Grodzieńskiej zarzucają prezesowi Spółdzielni Mieszkaniowej, że do sprzątania zatrudnia ludzi z zewnątrz. On zaś zaprasza panie do... współpracy.
Chcielibyśmy, aby spółdzielnia zamiast pozwalać zarabiać obcym ludziom, nam dała taką szansę - zwróciła się do nas z prośbą o interwencję Czytelniczka z Sokółki, która mieszka w jednym z bloków przy ulicy Grodzieńskiej.
Ona i inne mieszkanki osiedla są niezadowolone z faktu, że usługi sprzątania wykonywane są przez zewnętrzną firmę. Panie uważają, że bardziej ekonomicznie byłoby, gdyby spółdzielnia mieszkaniowa zatrudniła mieszkanki osiedla.
- To emerytki, generują więc mniejsze koszta, bo pracodawca nie odprowadza za nie składek, przez co i my, jako mieszkańcy na tym korzystamy, bo mniej płacimy za wykonanie tej usługi - zauważa kobieta.
Panie wyliczyły nawet, ile osób sprzątających należałoby zatrudnić, a także za jakie stawki mogłyby pracować.
- Obecnie płaciliśmy niecałe 5 zł za godzinę. Nowa firma zażyczy sobie około 15 zł za godzinę. Zgadzamy się z tym, że 5 zł to zdecydowanie za niskie wynagrodzenie za taką pracę, uważamy jednak, że stawka godzinowa w wysokości 10 zł w zupełności wystarczy - mówi kobieta.
Dodaje też, że jej sąsiadki rozmawiały z prezesem spółdzielni. Ten, według ich relacji obiecał, że pochyli się nad prośbą. Okazało się jednak, że nikt z nim nie rozmawiał. Mało tego. Kwestie zatrudnienia osób do sprzątania nie są prywatnym „widzi mi się” prezesa, a podyktowane są przez ustawodawców.
- Czy tego chcemy czy nie, jesteśmy zobowiązani ogłosić przetarg, w drodze którego wyłonimy firmę, która zajmie się dbaniem o czystość - mówi Jerzy Saciłowski, prezes sokólskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Dodaje, że nic nie stoi na przeszkodzie, by chętne do pracy panie, założyły własną działalność gospodarczą i stanęły do przetargu, który ogłoszony będzie najprawdopodobniej już w tym tygodniu. Bowiem firma, która dotychczas zajmowała się dbaniem o porządek, zdecydowała o wypowiedzeniu umowy z powodu zbyt niskich stawek. W lutym pojawić się będzie musiał nowy podmiot gospodarczy, które przejmie te obowiązki.
- Zawsze gdy jest to możliwe, rozmawiamy z firmami wygrywającymi przetargi. Prosimy o zatrudnianie członków naszej spółdzielni, bo to oni są dla nas najważniejsi. Często jest tak, że firmy przychylają się do naszych próśb. Tym razem też na pewno będą prowadzone takie rozmowy - zapewnia prezes.
Nasze Czytelniczki dodatkowo zarzucają spółdzielni, że zatrudniane są w niej osoby z zewnątrz, a nie ze wspólnoty. Jerzy Saciłowski wyjaśnia, że to również związane jest z kwestiami prawnymi.
- Spółdzielnia nie zatrudnia nikogo, bo nie ma takiego prawa. Nawet stolarz ma własną działalność gospodarczą - tłumaczy.
Przedsiębiorczym paniom nie pozostaje zatem nic innego, jak założenie własnej firmy i przystąpienie do przetargu. Co prawda czas je nagli, ale prezes obiecuje, że jeżeli panie zdecydują się na podjęcie takich kroków, z pewnością pochyli się nad ofertą przez nie złożoną.