Chcę wiedzieć. Nigdy nie zapomnę o Wołyniu
"Do Polaków. Do dnia 28.4.1944 roku do godziny 24-tej rozkazujemy wam opuścić ukraińską etnograficzną ziemię. Kto nie podporządkuje się zarządzeniu. W oznaczonym terminie będzie ukarany śmiercią". I podpis: /-/Terenowy Prowidnyk O.U.N. /-/ Komendant U.P.A "Zakin". Taką kartkę na drzwiach rodzinnego domu w Lubaczowie znalazł któregoś dnia szwagier mojej babci. Do dziś jest przechowywana w rodzinnym archiwum. Kopię dostałem od ciotki w drodze do Kijowa, w przededniu agresji Rosji na Ukrainę. Chciała, bym nie zapomniał.
Mychajło Kołodzińskyj szef referatu wojskowego OUN w latach 30. XX wieku też na to liczył, choć z innego powodu. "Wobec wrogiego elementu należy wykazać się takim okrucieństwem w czasie powstania, aby jeszcze dziesiąte pokolenie bało się choćby popatrzeć w stronę Ukrainy" - napisał tuż przed wojną w fundamentalnej pracy pt. "Wojenna doktryna ukraińskich nacjonalistów". Nie doczekał realizacji swoich planów. Został rozstrzelany przez Węgrów wiosną 1939 roku, kiedy na Rusi Zakarpackiej próbował stworzyć państwo ukraińskie. Za niego zrobili to inni: m.in. Dmytro Klaczkiwski ps. Kłym Sawur na Wołyniu czy Roman Szuchewycz ps. Taras Czuprynka, główny dowódca Ukraińskiej Powstańczej Armii - odpowiedzialnej za rzeź około 100 tys. Polaków na kresach.
Jestem dopiero III pokoleniem po rzezi i pamiętam to, co opowiadali mi ocaleni. Chcę też, by pamiętali również moi synowie.
11 lipca, w rocznicę krwawej niedzieli na Wołyniu, do Gdańska ma zawinąć amerykański kontenerowiec o wyporności prawie 50 tys. z ładunkiem broni dla walczącej bohatersko Ukrainy. Polska wspiera Ukrainę. Ukraińców nazywamy braćmi i niech tak zostanie.
W wolnej Polsce rzeź wołyńska nazywana jest tematem trudnym, tym trudniejszym, gdy Ukraińcy toczą bój z imperium zła - Rosją, naszym wspólnym wrogiem. "Trudno oczekiwać dziś na potępienie przez wadze ukraińskie OUN i UPA" - pisał dobrych 6 lat temu wybitny historyk i znawca tej tematyki prof. Grzegorz Motyka. "Należy i trzeba jednak cierpliwie upominać się (…) o wypowiedzenie jednego prostego zdania, którego nigdy nie wypowiedział żaden przedstawiciel ukraińskiego państwa: "W latach 1943-45 Ukraińska Powstańcza Armia dopuściła się masowych mordów na Polakach, których nie da się usprawiedliwić, potępiamy je".
Polska nie upomina się. Politycy wciąż tłumaczą, że czas jest zły, że nie wolno nam psuć relacji z naszym tak ważnym sąsiadem. "Niepotępione zbrodnie mogą się powtórzyć" - powiedział mi kiedyś Adam Macedoński - lwowiak i krakus, kawaler orderu Orła Białego, kustosz narodowej pamięci i mędrzec.
Miał na myśli Katyń i Wołyń.