Chcę wiedzieć. Nikt nie będzie już liczył dni
Mija właśnie 100 dni od rozpoczęcia przez Moskwę tzw. Specjalnej Operacji Wojskowej” a Ukraina wciąż broni swojej niepodległości. Rosjanom nie udało się zdobyć Kijowa, co dla potajemnie wysłanych na Ukrainę rosyjskich najemników z grupy Wagnera wydawało się łatwym zadaniem.
Ujawnił to ostatnio dziennikarz śledczy Bellingcat Christo Grozew cytując wymianę zdań z jednego z komunikatorów internetowych między Wagnerowcami, którzy prawie 3 miesiące przed atakiem na Ukrainę znali plany rosyjskiego blitzkriegu i zapewniali swoich bliskich, że do końca marca będą z powrotem w domu. Gdy wojna się zaczęła przekonywali siebie nawzajem, że “Siły Zbrojne Ukrainy do końca tygodnia nie będą już istnieć jako zorganizowana siła”.
Źle przygotowana ofensywa, rejterada Rosjan spod Kijowa wywołała szczególnie wśród polskich komentatorów entuzjazm. Niektórzy odtrąbili już zwycięstwo Ukraińców i wezwali do polsko ukraińskiej krucjaty na Moskwę. Nie zmienili zdania i dzisiaj, mimo że Rosjanie powoli, ale konsekwentnie zdobywają teren we wschodniej Ukrainie.
Mniej niż 100 dni bronił się Mariupol nazwany już ukraińskimi Termopilami. Prawie półmilionowe miasto przestało istnieć, a jak donosi brytyjski Guardian wg jednego z miejscowych urzędników zajmujących się koordynacją pochówków ofiar zginęło tam 50 tys. osób. Sami mieszkańcy mówią nawet o 100 tys. Oni wrócili do Mariupola, by odnaleźć ciała bliskich zanim ci zostaną pochowani w niezidentyfikowanych grobach. 100 tysięcy w sto dni, a to nie koniec. Ukraińcy nie ujawniali dotąd żadnych danych na temat wielkości swoich strat. Tydzień temu prezydent Zełeński po raz pierwszy przyznał, że straty osobowe ukraińskiej armii w Donbasie sięgają nawet 100 żołnierzy dziennie.
Według amerykańskich źródeł Ukraińcy, żeby wygrać, muszą zbudować zupełnie nową armię, która będzie zdolna do kontrofensywy na całym froncie. Na to jednak się nie zanosi.
Rosja nie przegra tej wojny, ale wojna na Ukrainie może doprowadzić do kryzysu a nawet rozpadu imperium. Dróg do zwycięstwa na Ukrainie trzeba szukać na Kaukazie; w Czeczenii, Dagestanie, Inguszetii, w Tatarstanie i na Syberii a w końcu Białorusi. Otworzyć korytarze dla ochotników, pieniędzy i broni. Pomóc w likwidacji satrapów takich jak Kadyrow, Łukaszenka i inni. Kreml angażujący dzisiaj tak duże siły na Ukrainie nie będzie mógł adekwatnie zareagować.
Przed II wojną Polska otwarcie wspierała tzw. Ruch Prometejski, którego celem było rozsadzenie imperium sowieckiego na niepodległe państwa. Pora wrócić do tej tradycji i zacząć wreszcie działać.
Nie wiemy jak długo Ukraińcy wytrzymają napór, nie liczącej się ze stratami, armii rosyjskiej. Wiemy jednak, że po 100 dniach nikt nie będzie liczył kolejnych dni wojny.