Chcę wiedzieć. Zanim oni przyjdą po nas
Isa Munajew wyruszył do ostatniego boju 26 stycznia 2015 roku. Miałem mu towarzyszyć, ale mój operator gorączkował. Nie miał sił. Żegnając się czeczeński dowódca uprzedził, że może już nigdy się nie zobaczymy: „Idziemy daleko - mówił. Idziemy głęboko na tyły wroga. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Jeśli jest nam pisane umrzeć to umrzemy przynajmniej jak żołnierze, nie jak niewolnicy.” 4 dni później zginął trafiony odłamkami pocisku czołgowego w krwawej bitwie pod Debalcewem na Ukrainie.
Rosji udało się wmówić światu, że Czeczeni to wyłącznie bandyci albo dżihadyści na usługach Bin Ladena. W końcu i oni sami zapracowali na taką opinię, kiedy ruszyli na dżihad do Syrii i Iraku. Wielu trafiło w szeregi Państwa Islamskiego - organizacji znanej z okrucieństwa i fanatyzmu jej zwolenników. Większość walczyła jednak wciąż o to samo – o odzyskanie utraconej ojczyzny. Tak jak Abdul Hakim.
Dowódca znanego kiedyś dżamaatu Adżnad al-Kaukaz wciąż żyje i wierzy w globalną wojnę, którą Rosja rozpęta prędzej czy później. Przypomina mi, co mówił prezydent jego kraju D. Dudajew na ponad dekadę przed słynnym wystąpieniem L. Kaczyńskiego na wiecu w Tbilisi oblężonym przez Rosjan w sierpniu 2008 r. Dudajew ostrzegał wówczas, że Rosjanie nie zatrzymają się na Kaukazie, że połkną Białoruś, Ukrainę i w końcu państwa bałtyckie. Ani Dudajewa, ani Kaczyńskiego nikt nie chciał jednak słuchać. Obaj nie żyją. Obu – Abdul Hakim nie ma wątpliwości - zamordowali Rosjanie. “Mamy nadzieję, że oni przyjdą do was” - mówi dzisiaj Abdul Hakim. “Będziemy z tego zadowoleni. Ale wtedy będzie już za późno.”
Czeczeni mają wojnę w krwi. Umieją walczyć jak nikt inny. W Polsce od lat istnieje duża diaspora czeczeńska. Wielu synów dawnych bojowników marzy dziś by zaciągnąć się do naszego wojska, ale prawo zabrania tego cudzoziemcom. Strach przed kaukaskimi islamistami czy mafiozami – jak chce Moskwa, która w kolejnych wojnach korzysta jednak z usług “swoich” Czeczenów - nikogo w Polsce nie przekona, żeby dziś “naszych” Czeczenów wcielić do armii, stworzyć legion dla ochotników, którzy jak Munajew, zemstę, ale i honor mają wpisane w genotyp.
Michaił Saakaszwili tuż przed spodziewaną wojną z Rosją usiłował przekonać uchodźców z Czeczenii by wstępowali do gruzińskiej armii, szkolili jej żołnierzy. Było już za późno. Kilka lat wcześniej, na żądanie Amerykanów zaangażowanych wówczas w tzw. wojnę z terroryzmem, wyrzucił ich z kraju a niektórych wydał Rosji. Czeczeni mu już nie zaufali.