Często mieszkańcy mają wrażenie, że sami nic nie mogą zmienić. Latami walczą o nową drogę, plac zabaw czy skrawek chodnika. Bezskutecznie. A gdyby tak o naszej okolicy decydowała rada osiedla?
- Chcemy, by to mieszkańcy osiedla decydowali o najważniejszych sprawach, związanych z danym miejscem - mówi Dawid Kotlarek, jeden z inicjatorów stworzenia w Zielonej Górze rady osiedli. - W takich kwestiach, czy potrzebne są nowe ławki, remont ulicy, nowe boisko. Albo w takich i mniej materialnych, jak zorganizowanie imprezy integracyjnej, festynu. Chodzi o to, by mieszkańcy mieli głos i to oni mogli decydować.
- „Często narzekamy, że decyzje podejmują za nas jacyś oni” - możemy przeczytać w ulotce, którą rozdają inicjatorzy pomysłu. - „Zmieńmy to! Decydujmy o naszych małych wielkich sprawach”.
- Tomasz Nesterowicz jako pierwszy wyszedł z tym pomysłem - wyjaśnia Paweł Zalewski, jeden ze zwolenników stworzenia rad osiedli.
- Teraz więcej osób zadeklarowało się, że mogłyby wesprzeć tę inicjatywę. I teraz działamy na tyle, na ile czas nam pozwala.
Obecnie inicjatorzy stworzenia w naszym mieście takich rad osiedli przeprowadzają konsultacje społeczne. Wychodzą na ulice i przy pomocy ankiet rozmawiają z mieszkańcami. Swoją opinię w tej sprawie zielonogórzanie mogą też wyrazić drogą internetową, m.in. na stronie: www.radyosiedli.zgora.pl
- Zadajemy pytania o kształt przyszłych rad, o ich wielkość, o zadanie, jakie powinny pełnić - wyjaśnia Dawid Kotlarek. - Na podstawie tych zebranych opinii dopiero będziemy chcieli przygotować projekt uchwały obywatelskiej. Tu opinie mieszkanców będą decydujące.
Jak mówią działacze, chcą oni spytać mieszkańców, czy taki temat w ogóle ich interesuje.
- Bez oddolnego działania to nie będzie miało sensu - przekonuje Dawid Kotlarek.
- O to przede wszystkim chodzi, by mieszkańcy mogli decydować o swoich lokalnych sprawach - wyjaśnia Paweł Zalewski.
Rady osiedli funkcjonują już w innych miastach. Chociażby w Poznaniu, Wrocławiu czy Szczecinie. Mają one różne uprawnienia, niektóre z nich decydują o sprawach finansowych czy rozdzielają budżet obywatelski, inne pełnią funkcję doradczą przy miejskich radach... A, jak mówią inicjatorzy akcji, po wyjaśnieniu czym w ogóle takie rady są, mieszkańcy zaczynają być zainteresowani takim pomysłem.
- Chcielibyśmy, żeby zielonogórzanie poczuli, że mają realną władzę w rękach - mówi Kotlarek. - Władzę w rozumieniu działań lokalnych, na swoim podwórku.
- Dobrym pomysłem może być też połączenie budżetu obywatelskiego z takimi radami - zauważa Paweł Zalewski. - Budżet mógłby być podzielony na mniejsze ośrodki, osiedla. A rady osiedli mogłyby pośredniczyć pomiędzy mieszkańcami a radą miasta czy urzędem. Zależy nam na tym, by rady wspomagały siły lokalnego społeczeństwa. Bo przecież siła całego miasta zależy od tego, jak silne są lokalne społeczności - jak one potrafią się organizować czy pozyskiwać pieniądze z różnych źródeł.
A co z dzielnicami, które zostały dołączone do Zielonej Góry w styczniu 2015 roku?
- One też powinny być jak najbardziej uwzględnione w tym pomyśle - mówi Paweł Zalewski. -Na pewno nie może to być jedna rada, która zawiera w sobie wszystkie dołączone do Zielonej Góry dzielnice. Ludzie z Ochli mają mało wspólnego z osiedlami chociażby z północy miasta. Wydaje mi się, że to powinno być podzielone na mniejsze ośrodki decydujące o przyszłości.
Maria Szyszko mieszka na os. Pomorskim. Zauważa, że taki pomysł mógłby się sprawdzić w naszym mieście.
- Mieszkańcy mogliby mieć wpływ na swoją okolicę - zauważa mieszkanka jednego z osiedli w Zielonej Górze.
Ale, nie wszystkim taki pomysł rad się podoba...
- To chyba nieporozumienie - mówi nam pan Piotr. - Przecież co cztery lata wybieramy radnych miejskich, którzy decydują o przyszłości miasta.