
Suwalczanka kupiła chleb z kawałkiem drewna. - Mało brakowało, a bym się zadławiła - skarży się kobieta. - Jak można sprzedawać takie pieczywo! Gdyby jadło je dziecko, mogłoby dojść do tragedii.
Pani Barbara od dłuższego czasu kupuje pieczywo z puńskiej piekarni Mroczkowskich.
- Smaczne i zdrowe, ponieważ zawiera dużo ziaren - mówi suwalczanka. - Ale kilka dni temu bardzo zawiodłam się na tej piekarni.
Pani Barbara kupiła chleb żytni z pestkami dyni, krojony. Zjadła jedną kromkę i sięgnęła po kolejną.
- Nie przyglądałam się jej, tylko ugryzłam - opowiada. - Chwilę później kęs utkwił mi w przełyku. Czułam, że połykam coś bardzo twardego. Na szczęście, udało mi się to wypluć.
Na dłoni zauważyła kawałek drewna. Ale to nie koniec. „Wkładka” była też w pozostałych kromkach.
- Patyk miał około 5 cm długości i półtora szerokości - opisuje nasza Czytelniczka. Coś takiego znalazłam w pieczywie pierwszy raz.
Wczoraj przyszła do naszej redakcji, bo chce przestrzec innych, żeby dokładnie oglądali to, co chcą zjeść.
Bogusław Antoni Mrocz-kowski, współwłaściciel piekarni, przeprasza kobietę i mówi, że z powodu tej sytuacji jest mu niezmiernie przykro.
- Nie wiem, jak do tego doszło - mówi. - Szkoda, że klientka nie zareagowała natychmiast, ponieważ wycofałbym całą partię z obrotu. Teraz w sklepach już jej nie ma, ale będziemy ustalać, gdzie i kto popełnił błąd.
Naszą Czytelniczkę prosi o kontakt. Deklaruje, że zwróci pieniądze za pieczywo z niespodzianką i zrekompensuje związane z tym nieprzyjemności.